Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Marie Baumgarten

Kiedy Niemcy muszą

11 października ub. roku w meczu eliminacyjnym do piłkarskich mistrzostw Europy Niemcy w roli mistrzów świata sensacyjnie ulegli w Warszawie 0-2, ponosząc pierwszą w historii porażkę z Polską. Stało się tak, mimo że przewaga w tym spotkaniu w niemal każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła była po stronie naszej drużyny (27-5 w strzałach na bramkę!).

 

Tego dnia jednak Niemcom brakowało szczęścia, skuteczności i koncentracji, co prawdopodobnie wynikało w jakimś stopniu z pomundialowego rozluźnienia. Dlatego w meczu rewanżowym, który odbył się w miniony piątek we Frankfurcie nad Menem, oczekiwaliśmy od naszej reprezentacji poważnego potraktowania „biało-czerwonych” i zwycięstwa. Tak też się stało, 4-krotni mistrzowie świata zgodnie z planem i zasłużenie wygrali 3-1, obejmując prowadzenie w tabeli eliminacyjnej do przyszłorocznych mistrzostw Europy we Francji.

 

Polacy, nic się nie stało

 

Potwierdziła się też teza, że kiedy nasi muszą wygrać, to na ogół wygrywają, ale aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby Polacy zwyciężyli na Commerzbank-Arena! Nad Wisłą media, wielu piłkarzy, trenerów, działaczy klubowych, nie mówiąc już o kibicach, nie słyną z pokory i szacunku zarówno względem słabszych, jak i lepszych, bardziej utytułowanych, ba, często bywa wręcz odwrotnie. Ta w sumie nie uzasadniona wynikami (w ostatnich latach) wiara w polskich futbolistów nad Wisłą, granicząca momentami z fanatyzmem, z jednej strony wzbudza śmiech i żal, a z drugiej – irytację. Stąd udany rewanż naszych chłopców na teamie Adama Nawałki dał nam wiele radości, a rywale? Jak wielokrotnie w ostatnich latach, musieli na osłodę porażki wysłuchać pieśni swoich fanów – „Polacy, nic się nie stało”, a trzy dni później wyżyli się na piłkarskich amatorach – Gibraltarze, gromiąc ich 8-1, ale… Z perspektywy polskiej drużyny faktycznie niewiele złego się stało po porażce z Niemcami, bo w tym samym czasie Szkoci ulegli Gruzji (0-1) i Niemcom (2-3), dlatego występ „biało-czerwonych” na Euro 2016 jest bliski, a jedynym zespołem, który może im jeszcze sprawić problem z awansem bez konieczności gry w barażach, to Irlandczycy, którzy w dwóch ostatnich meczach wygrali 4-0 z Gibraltarem i 1-0 z Gruzją.

 

Dobry początek, zła końcówka

 

Niemcy natomiast, tak jak oczekiwaliśmy, tym razem bardzo poważnie potraktowali polski zespół i od początku spotkania przystąpili do ataku. Dzięki temu już w pierwszych 8 min gry stworzyli sobie dwie okazje bramkowe, a od 12. min po szarży Hectora i trafieniu Müllera prowadzili 1-0, a 7 min później po solowej akcji i uderzeniu z 15 m Götze podwyższył na 2-0! Trafienie to podcięło na kilka minut skrzydła gościom, którzy całkowicie dali się zdominować i wydawało się, że tylko kwestią czasu jest zdobycie przez naszych kolejnych goli, czego bliscy byli w 24. min Hummels, 120 sek. później Ösil i w 35. min Müller, który przegrał sytuację sam na sam z polskim golkiperem. Zmarnowanie ostatniej sytuacji zemściło się na Niemcach już minutę później, kiedy to Grosicki celnie dośrodkował do Lewandowskiego, a ten w polu karnym gospodarzy wygrał pojedynek z Hummelsem, wciskając z kilku metrów piłkę do niemieckiej siatki. Kontaktowa bramka dla Polski wybiła z rytmu ekipę Joachima Löwa, która do końca pierwszej odsłony jedynie odpierała ataki Polaków. Do tego popełniała kiksy, jak ten w 45. min, kiedy to nieporozumienie pomiędzy Neuerem a rozgrywającymi sprawiło, że w sytuacji jeden na jeden z niemieckim bramkarzem znalazł się Lewandowski, na nasze szczęście przegrał tę potyczkę, a chwilę później po strzale „Lewego” głową z linii bramkowej swojej drużyny piłkę wybił Götze, uff…

 

Słabszy początek, dobry koniec

 

Początek drugiej połowy też należały do gości, ale po kilku minutach inicjatywę przejęli Niemcy, a Müller i wprowadzony do gry w 53. min (za Bellarabiego) Gündogan raz po raz zagrażali bramce Fabiańskiego. Do tego w 56. min Götze nie wykorzystał świetnej okazji i trafił w słupek. Zmarnowanie tej okazji mogło się zemścić na gospodarzach chwilę potem, na szczęście Grosicki też zmarnował tzw. setkę. Jednak już w 64. min po podaniu Kroosa Schweinsteiger powinien podwyższyć nasze prowadzenie, ale stojąc 6 m od polskiej bramki, trafił w nogi obrońcy. Pięć minut później Niemcy zmarnowali kolejną stuprocentową okazję, a chwilę później po strzale głową Hummelsa fantastyczną interwencją na linii bramkowej popisał się Fabiański. Niemcy jednak nie rezygnowali, nadal parli do przodu. Na kwadrans przed końcem meczu kolejną okazję na gola zmarnował Götze, który jednak 6 min później zrehabilitował się, celnie dobijając piłkę odbitą przez polskiego bramkarza po uderzeniu Müllera – i było 3-1. Trafienie to rozluźniło mistrzów świata, którzy do końca potyczki kontrolowali już przebieg wydarzeń na murawie, a przy odrobinie szczęścia znakomicie prezentujący się Gündogan mógł zdobyć 4. gola dla Niemców.

 

 

Krzysztof Świerc

Święto piwa po raz czwarty

Anna Ludwig-Konieczny na dirndlach zna się jak mało kto w jej wieku i do tego na Opolszczyźnie. Jeden rzut oka i od razu odróżni profesjonalnie uszyty w Niemczech od takiego zrobionego u krawcowej. – Ale z każdym rokiem te dirndle są ładniejsze – podkreśla. Podziwiać je można będzie niebawem, bo już 19 września kolejny Oktoberfest w Kamionce.

To już czwarte święto piwa w Kamionce. Jak co roku na gości oprócz złotego trunku czeka wiele atrakcji. – Wszyscy, którzy ubiorą się na imprezę w dirndle, dostaną losy. A na zwycięzców czeka m.in. 10 losów po 70 złotych na kolację w restauracji, zasponsorowane przez firmę B+K Polska – Bischof + Klein, vouchery na zabiegi kosmetyczne w zakładzie urody Bożenka w Koźlu czy wejścia na kręgle – wymienia Anna Ludwig-Konieczny, skarbnik DFK Kamionka. Nie zabraknie też występów artystycznych. Przed gośćmi najpierw zaprezentuje się duet Ewa Suchińska i Damian Kleszcz, a potem wystąpi Aneta Lissy-Kluczny i Norbert Rasch. – Nasza publiczność szczególnie lubi Anetę i Norberta, którzy występowali na pierwszym Oktoberfeście i od tego czasu ludzie dopytywali się, kiedy znowu do nas przyjadą – mówi Anna Ludwig-Konieczny. Nie będzie za to tym razem raczej konkursu na najładniejszy strój. Z bardzo prozaicznego powodu. – Po prostu już większość ludzi przychodzi ubrana w tradycyjne bawarskie stroje i są one z roku na rok coraz ładniejsze, odważniejsze, tak więc trudno by było zdecydować – przyznaje skarbnik DFK. Za to wszyscy, którzy założą dirndle i lederhose, będą mogli wziąć udział w pokazie bawarskiej mody, który zaplanowano na 20.30. – Uczestnicy oczywiście dostaną nagrody – podkreśla Anna Ludwig-Konieczny. Pierwszy raz na Oktoberfeście będzie też specjalny kącik dla dzieci z kolorowankami i wycinankami.

Bez względu na pogodę święto piwa w Kamionce odbędzie się w sali gimnastycznej, gdzie od 18.30 będzie można skosztować też śląskiego kołocza i smakowitej golonki, a także chleba ze smalcem i ogórkiem. O 21.00 zacznie się zabawa taneczna z zespołem Klawo. – Na pewno będzie u nas więcej tańca niż siedzenia i serdecznie wszystkich zapraszamy – mówi Anna Ludwig-Konieczny. Organizatorzy, czyli zarząd DFK Kamionka, są przygotowani na 200 osób i tylu gości bywało tam w latach ubiegłych. Szykuje się więc nie lada impreza.

Anna Durecka

 

 

Das Karussell dreht sich weiter

Nur Wenige erinnern sich heute noch an Spiele wie Reifenspiel, Boule-Spiel oder Krocket oder wissen, womit sich ein Majordomus beschäftigte. Wer jedoch Lust

auf eine kleine Reise in die Vergangenheit hat, ist herzlich eingeladen, sich am 20. September im Garten des Museums in Gleiwitz einzufinden. Seinen 110.

Geburtstag feiert das Museum dort mit einem Retro-Picknick.

Read More …

Inauguracyjny remis Gwardii

W premierze sezonu 2015/16 najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce piłkarzy ręcznych Gwardia Opole, tegoroczny beniaminek rozgrywek, zremisowała przed własną publicznością z Chrobrym Głogów 23:23. Przez 3/4 meczu wszystko wskazywało na to, że goście zainkasują w tym spotkaniu komplet oczek, ale w końcówce spotkania popełnili zbyt wiele błędów

 

 

W pierwszej części meczu dominacja przyjezdnych była bardzo wyraźna i gdyby nie solidna postawa w grze defensywnej opolan spotkanie to mogło być już do przerwy rozstrzygnięte na korzyść Chrobrego. W tej części potyczki na szczególne słowa uznania zasłużyli Rosiński i Sadowski – łącznie zdobyli oni 7 z 12 bramek, jakie Chrobry w tej części gry zaaplikował miejscowym, którzy w tej części gry zdołali odpowiedzieć tylko 7 golami. Na drugą część potyczki z powodu kontuzji nie wybiegł jednak motor napędowy gości Rosiński, co negatywnie wpłynęło na postawę przyjezdnych.

 

Mimo to drugie 30 minut rozpoczęło się po myśli głogowian, którzy z zimną krwią zaczęli wykorzystywać błędy miejscowych i zwiększyli przewagę do 7 bramek, prowadząc już 16:9. Od tego momentu jednak szczypiorniści Chrobrego zaczęli seryjnie popełniać proste błędy, faulować i kłócić się z arbitrem, w wyniku czego w pewnym momencie gry (około 40. minuty) miejscowi przez ponad 50 sekund grali w sześciu na trzech, a następnie przez 45 sekund w sześciu na czterech. Fakt gry w przewadze gospodarze wykorzystali bardzo dobrze, dzięki czemu w krótkim odstępie czasu odrobili 5 goli i przegrywali już tylko 14:16! Co prawda chwilę potem przyjezdni zdobyli 17. gola, ale opolanom nie podcięło to skrzydeł, poczuli, że mogą w tym meczu pokusić się jeszcze nawet o wygraną. Stąd nadal grali twardo, szybko i skutecznie. Dzięki temu na niecałe 2 min przed końcem potyczki był już remis 22:22. Co prawda po strzale Świtały goście jeszcze raz objęli prowadzenie, ale chwilę później Zelijc umieścił piłkę w siatce rywali, doprowadzając do remisu po 23.

 

Indywidualnie najwięcej bramek w tym spotkaniu zdobyli zawodnicy Chrobrego Głogów: Świtała 6 i Sadowski 5, Rosiński, który grał tylko do przerwy – 4. W opolskiej ekipie najcelniej do siatki rzucili Trojanowski i Zelijc po 4.

 

 

Gwardia Opole – Chrobry Głogów 23:23 (7:12)

Gwardia: Malcher, Taletovic – Trojanowski, Knop, Rumniak, Łangowski, Zeljic, Tarcijonas, Jankowski, Prokop, Kedzo, Milas, Simic.

Chrobry: Stachera, Kapela – Miszka, Płócienniczak, Świtała, Sadowski, Bąk, Babicz, Tylutki, Rosiński, Kubała, Jurecki

Sędziowali: Cezary Figarski i Dariusz Żak (Radom)

Widzów 1000

 

 

Dokumentacja kolejki

Azoty Puławy – Górnik Zabrze 38:28 (20:12)

Wisła Płock – MMTS Kwidzyn 32:23 (16:11)

Śląsk Wrocław – LPR Legionowo 28:32 (14:14)

Stal Mielec – Vive Kielce 19:38 (11:19)

Gwardia Opole – Chrobry Głogów 23:23 (7:12)

Zagłębie Lubin – Pogoń Szczecin 21:22 (13:5)

Mecz rozegrany awansem

Pogoń Szczecin – Vive Kielce 27:27 (13:15)

 

 

Tabela

  1. Kielce 2 3       65:46
  2. Szczecin 2 3       49:48
  3. Puławy 1 2       38:28
  4. Płock 1 2       31:23
  5. Legionowo 1 2       32-28
  6. Opole 1 1       23:23
  7. Głogów 1 1       23:23
  8. Lubin 1 0       21:22
  9. Wrocław 1 0 28:32
  10. Kwidzyn 1 0       23-31
  11. Zabrze 1 0       28:38
  12. Mielec 1 0       19:38

 

 

Następna seria spotkań (9.09.2015 r.)

Górnik Zabrze – Chrobry Głogów

Pogoń Szczecin – Gwardia Opole

Vive Kielce – Zagłębie Lubin

Stal Mielec – MMTS Kwidzyn

KPR Legionowo – Wisła Płock

Azoty Puławy – Śląsk Wrocław

 

 

Krzysztof Świerc

Balsam für die Seele

Am 19. September ist es wieder so weit. In Zuckmantel wird deutsch, tschechisch und polnisch gebetet. Die Wallfahrt der Schlesier aus Deutschland, Tschechien und Polen ist für viele Pilger eine Herzensangelegenheit.

 

„Es ist Balsam für die Seele. Es tut gut einen Tag abzuschalten, den unguten Alltag zu vergessen. Es ist ein Ort, wo ich die Seele baumeln lassen kann“, freut sich Dora Gepart. Sie nahm eine lange Reise auf sich, um die Mutter Gottes um Hilfe und Beistand im Alltag zu bitten.

 

Diejenigen, die den Pilgerort noch aus ihrer Kindheit kennen, werden seltener. Doch sieht man die zahlreichen jungen Familien, die nach Zuckmantel (Cukmantl/Zlate Hory) kommen, lässt es hoffen, dass die Tradition zu Maria-Hilf (Panna Maria Pomocna) zu pilgern nicht ausstirbt. Dafür sorgt auch der Dachverband der Deutschen in Polen mit Sitz in Oppeln, der einen Bus nach Zuckmantel organisiert.

 

Aus Deutschlandreist Großdechant, Prälat Franz Jung an. Zusammen mit dem Bischof von Ostrau-Troppau František Václav Lobkowicz und dem Oppelner Bischof Rudolf Pierskała wird Prälat Jung das Pontifikalamt um 11:00 Uhr halten. In diesem Jahr will man sich in Zuckmantel Jugendlichen und jungen Familien widmen. Aus Anlas des 20. Jubiläums der Kirchweihe haben Pilger die Möglichkeit einen vollkommenen Ablass zu erhalten.

 

Im Kommunismus wurde das Gotteshaus abgerissen. Doch die Schlesier vergasen Maria-Hilf nicht. Nach der Wende wurde die Kirche wiederaufgebaut und am 23. September 1995 feierlich eingeweiht. An der Eröffnung nahmen damals neben hohen Geistlichen 12.000 Pilger aus Schlesien, Mähren, Böhmen und Deutschland teil.

 

 

Klaudia Kandzia

Szlagierowa biesiada

Od minionej soboty w programie „Szlagierowa Biesiada” na antenie TVS jest także mowa o niemieckich szlagierach. Prezentację artystów zza Odry przejął znany na Górnym Śląsku piosenkarz Toby z Monachium.

 

 

Przez lata szlagiery, czy to polskie czy niemieckie, nie cieszyły się dobrą sławą, co jednak zmieniło się w ostatnim czasie. Muzyka ta prawie wróciła na salony, a na pewno w wielu górnośląskich domach słuchana jest na okrągło. Przyczynił się do tego również Toby z Monachium, który najpierw sam gościł na scenach różnych festynów w regionie, a potem sprowadzał na Górny Śląsk kolejnych piosenkarzy.

 

Zainteresowanie niemieckimi szlagierami zauważyła także stacja TVS z Katowic, która zaproponowała Toby’emu prowadzenie części programu „Szlagierowa Biesiada”. – Bardzo się ucieszyłem z tej propozycji i myślę, że widzowie dowiedzą się ciekawych informacji o niemieckich gwiazdach szlagierów – mówi Toby.

 

Premierę w TVS Toby miał w minioną sobotę, kiedy to zaprezentował piosenkarza Rene Ulbricha, a w najbliższym wydaniu „Szlagierowej Biesiady” przedstawi Michelle, która wystąpiła w 2006 roku podczas II Festiwalu Kultury Mniejszości Niemieckiej w Kędzierzynie-Koźlu.

 

 

„Szlagierowa Biesiada” emitowana jest w każdą sobotę o godz. 20.40 na antenie TVS.

 

ru

Ich lerne schon polnisch

Es ist die Topmeldung der letzten Tage: Der Ex-HSV-Profi Thomas von Hessen wird Cheftrainer beim polnischen Erstligisten Lechia Gdańsk (Danzig). Damit wird der 54-Jährige nicht nur erster deutscher Trainer in der Vereinsgeschichte, sondern auch der wohl erste im gesamten polnischen Fußball werden.

 

 

Ich lerne schon polnisch, einige Worte kann ich schon, doch das ist zu wenig, die Kommunikation auf dem Trainingsplatz ist doch sehr wichtig“, sagte von Hessen vorerst im fließenden Englisch während seiner ersten Pressekonferenz. Englisch wird auch fürs erste die offizielle Trainingssprache beim Küstenclub Lechia Gdańsk sein. Für die Fußballer, die weder Englisch noch Deutsch verstehen, wird ein Dolmetscher zur Verfügung gestellt. Von Anlaufproblemen im Bereich Kommunikation will der Trainer sich aber nicht entmutigen lassen, es gehe vor allem darum, die Spieler zu motivieren, denn „Trainer sind nicht immer die wichtigsten. Sie als Journalist könnten Trainer des FC Bayern werden und beenden garantiert nicht unter den ersten drei Plätzen die Saison, weil die Fußballer einfach so gut sind“, so von Hessen.

 

Locker, ruhig und selbstbewusst trat der Trainer schon bei seiner Präsentation auf, von Lampenfieber nichts zu spüren und auch von deutsch-polnischen Ressentiments wird sich von Hessen nicht aus der Ruhe bringen lassen, denn schon seit Jahren ist der Deutsche Franz Josef Wernze Eigentümer von Lechia und auch außerhalb des Platzes wird Danzig immer mehr deutschfreundlich. Schon seit Längerem werden Elemente der deutschen Vergangenheit dem Stadtzentrum wiedergegeben, auch die Zusammenarbeit mit dem Stadtpräsidenten sei exzellent, lobt die Danziger deutsche Minderheit.

 

Diese gute Atmosphäre will auch von Hessen nutzten. Schon jetzt spricht man von neuer „deutscher Disziplin“ bei dem momentan Tabellenzwölften. Mit prominenten Neuzugängen wie Milos Krasic oder Sławomir Peszko, will der Trainer erst einmal die nächsten Spiele gewinnen, an Meisterschaft denkt man in Danzig vorerst nicht. Der Einstand war jedenfalls gelungen, am Wochenende gewann Lechia nämlich 2-1 in Rzeszów gegen den dortigen Club.

 

 

Łukasz Biły

Schlesische Wirtschaftsschau

Investition für 486.000 Złoty

Mit fast einer halben Million Złoty hat die Stadt Beuthen 23 Hektar Investitionsgrundstücke in Miechowitz erschlossen. Die dort befindlichen stadteigenen Teilgrundstücke hat man vorab in sechs Investitionsflächen eingeteilt. Einen ersten Teil der Maßnahmen, um daraus ein attraktives Angebot für Unternehmer zu machen, hat die Kommune bereits hinter sich. Die Arbeiten umfassten unter anderem die technische Prüfung der Grundstücke, eine Untersuchung des Grundwasserpegels, eine Erschließbarkeitsanalyse und einen Kostenanschlag für die erforderlichen Maßnahmen. Auch eine Makronivellierung mit Kostenanalyse sowie die technische und bautechnische Dokumentation zu Nutzungsmöglichkeiten sind bereits fertig. Eine Werbe- und Informationsbroschüre für ca. 500 Zielunternehmen liegt ebenfalls bereits vor! Für die Projektumsetzung hat die Stadt mehr als 335.000 Złoty aus dem Operationsprogramm Innovative Wirtschaft 2007-2013 beschaffen können. Die Gesamtkosten liegen schätzungsweise bei 486.000 Złoty.

 

 

Dino in Groß Strehlitz

 

In Groß Strehlitz soll ein Dino-Supermarkt den bis vor wenigen Monaten im Stadtviertel Osiedle Piastów Śląskich bestehenden Eko-Laden ersetzen. Die Anlage wird derzeit umgebaut. Parallel laufen Gespräche mit der Geschäftsführung der Dino-Supermarktkette, welche dort einen Lebensmittel- und Industrieladen und eine Apotheke plant. Der genauen Eröffnungstermin des Dino-Supermarktes ist noch nicht bekannt.

 

 

Innovatives Einstellungsverfahren

 

Die Gleiwitzer Programmierfirma Future Processing hat ein Tool für die Suche nach neuen Mitarbeitern geschaffen: Die in Facebook integrierte Online-Einstellungs-App soll es Markenbotschaftern leichter machen, potenzielle Mitarbeiter zu erreichen. „Als ich einzelne Teammitglieder dabei beobachtete, wie sie Jobangebote für Future Processing in ihrem Facebook-Profil bereitstellten, dachte ich mir, dass aus diesem Engagement ja ganz konkrete Initiativen werden könnten. So entstand dann auch eine Facebook-App, über die das Team aktuelle Stellenangebote bereitstellen kann“, sagt Monika Drobik, die Ideengeberin. Das Tool.

 

 

Krzysztof Świerc

 

 

Die komplette Schlesische Wirtschaftsschau finden Sie in der Printausgabe des Wochenblatts (Nr. 37, 1223, S. 13)

Europa/GUS: Das ifa feiert 20 Jahre Entsendeprogramm

Den Minderheiten helfen

 

Seit nunmehr 20 Jahren gibt es im Institut für Auslandsbeziehungen (ifa) das sog. Entsendeprogramm, das vor allem den deutschen Minderheiten in Südost- und Osteuropa sowie den GUS-Staaten kompetente Hilfe zur Seite stellen soll. Am vergangenen Montag feierte dieses Programm sein 20jähriges Bestehen mit einer Podiumsdiskussion in Berlin.

 

 

Das Entsendeprogramm sei eines des wichtigsten Instrumente der Unterstützung der deutschen Minderheiten in Europa, neben der finanziellen Förderung von Projekten, sagte während der Podiumsdiskussion am Montag Roland Gräz, Generalsekretär des ifa. Und damit liegt er völlig richtig, denn viele Organisationen der deutschen Minderheit sind auf eine aktive Unterstützung angewiesen, vor allem da, wo es an Hilfe und Möglichkeiten innerhalb der Strukturen fehlt.

 

So wird in diesem Jahr zum wiederholten Mal eine Kulturmanagerin im rumänischen Fogarasch (Fagaras) bei der dortigen Evangelischen Kirchengemeinde tätig sein. Der dortige Pfarrer, Johannes Klein, sieht seinen Schwerpunkt vor allem in der Arbeit mit Kindern und Jugendlichen und freut sich auf die Unterstützung des ifa, das ihm einen Teil seiner Arbeit abnimmt. Und so ist schon angedacht, eine Kinderuniversität zu gründen sowie ein Zirkusprojekt auf die Beine zu stellen. „Die ältere Generation schwindet, was uns also retten kann sind die heutigen Kinder und Jugendlichen, die in einigen Jahren hoffentlich selbst eine ähnliche Kinder- und Jugendbetreuung organisieren werden“, sagt Pfarrer Klein.

 

Doch nicht nur Rumänien ist das Ziel der 17 ifa-Ensandten, denn daneben werden sie in Kasachstan, Russland, Serbien, Ungarn, Tschechien und Polen tätig sein. Polen ist dabei das Land mit den meisten Entsandten, denn hierzulande sind sie seit Jahren in Breslau und Allenstein bei den dortigen Organisationen der deutschen Minderheit aktiv, sowie in Gleiwitz beim Haus der Deutsch-Polnischen Zusammenarbeit und in unserer Wochenblatt.pl-Redaktion. Und so freuen wir uns, dass ab der kommenden Ausgabe Marie Baumgarten, die bereits als Praktikanten bei uns tätig gewesen ist, die Rolle der ifa-Redakteurin übernimmt.

 

Das 20. Jubiläum des Entsendeprogramms soll allerdings nur der Auftakt für ein noch größeres Fest sein. In zwei Jahren wird nämlich das als „Museum und Institut zur Kunde des Auslandsdeutschtums und zur Förderung deutscher Interessen im Ausland“ gegründete ifa sein 100jähriges Bestehen feiern. Es entstand, um nach dem ersten Weltkrieg den Millionen Auslandsdeutschen sowie dem lädierten Ruf Deutschlands zu helfen. In den Folgejahren haben sich die Ziele des ifa zwar verändert, doch die Unterstützung für die Deutschen im Ausland bleibt bis heute eine der Grundaufgaben.

 

Rudolf Urban

 

 

Die polnische Version des Textes finden Sie in der Printausgabe des Wochenblatts (Nr. 37, 1223, S. 6)

 

 

 

 

 

 

Mówię prawdę, nawet trudną

Z Romanem Kolkiem, wicemarszałkiem województwa opolskiego, kandydatem mniejszości niemieckiej do Sejmu, rozmawia Anna Durecka

 

 

Z wykształcenia jest Pan lekarzem, obecnie pełni pan funkcję wicemarszałka województwa i kandyduje do Sejmu z listy mniejszości niemieckiej. Czuje się Pan politykiem, lekarzem czy może nawet urzędnikiem?

 

Uważam siebie za polityka zdrowotnego. Polityka moim zdaniem nie polega na wzajemnym prawieniu sobie impertynencji, na politycznych okrzykach, a niestety w takim wydaniu tę krajową politykę obecnie oglądamy. Jestem zdania, że pewne kwestie powinny być ponad wszelkimi podziałami. I takim obszarem jest dla mnie na pewno system ochrony zdrowia. W kampanii wyborczej z ust polityków pada wiele deklaracji, ale dobre działanie, również te poprzednich ekip rządzących, często psuje polityczny interes. Tak było chociażby z propozycją prof. Zbigniewa Religi, by część środków z ubezpieczeń komunikacyjnych odprowadzić na świadczenia zdrowotne. To był bardzo dobry pomysł, z powodzeniem stosowany na Zachodzie. Ale gdy zmieniła się ekipa rządząca, pomysł zarzucono, a szkoda. Takie przykłady można by mnożyć.

 

 

Nie obawia się Pan uwikłania w tę „wielką politykę”, gdy zostanie Pan posłem?

 

Jako polityk mniejszości niemieckiej nie mam takich obaw, ponieważ naszym działaniem nie kieruje interes partyjny. Członkowie mniejszości niemieckiej mają zupełną swobodę wyrażania swoich poglądów. Poza tym kierujemy się odpowiedzialnością regionalną. I możemy mówić ludziom prawdę. To nas różni od innych polityków. Musimy mówić ludziom prawdę, czasem trudną. Nie jesteśmy obłudnikami, którzy obiecają wszystko, żeby osiągnąć doraźne, krótkoterminowe cele polityczne, my, będąc ludźmi odpowiedzialnymi, nie możemy sobie na to pozwolić.

 

 

Czy w obszarze systemu ochrony zdrowia Opolszczyzna może służyć za przykład dla innych regionów?

 

Uczestnicząc w budowaniu systemu ochrony zdrowia i widząc, jak było wcześniej, kilka lat temu, gdy pracowałem w Opolskiej Regionalnej Kasie Chorych i Narodowym Funduszu Zdrowia, śmiem twierdzić, że dostęp do wielu usług medycznych był na lepszym poziomie niż aktualnie. Na pozytywne zmiany można jednak wpływać tylko z pozycji parlamentu, doprowadzając jednocześnie do decentralizacji odpowiedzialności. W województwie opolskim mamy bardzo dobre doświadczenia w pewnych zakresach usług medycznych, są one na najwyższym w kraju poziomie. Ujednolicanie w skali tak dużego kraju, jakim jest Polska, wszystkiego w ochronie zdrowia, jest błędem. Jeżeli dostęp do pewnych usług medycznych u nas jest wysoki, to oczywiście gdzie indziej należy go podnosić. Tak się niestety dzisiaj nie dzieje. Poza tym, kiedy pracowałem w tych instytucjach ubezpieczenia zdrowotnego, domeną naszego działania był dialog ze wszystkimi: dyrektorami, właścicielami, środowiskami pracowniczymi. Pomimo zawsze trudnej sytuacji osiągaliśmy porozumienie.

 

 

Każdy region ma inne potrzeby?

 

Oczywiście, potrzeby są bardzo różne. One są w zasadzie generowane przez aktualny dostęp do usług medycznych i ofertę systemu. To widać np. w odniesieniu do usług senioralnych, pielęgnacyjnych, realizowanych w domach czy poprzez rozwiązania instytucjonalne. U nas dostęp do tych rozwiązań jest finansowany na najwyższym poziomie w kraju w stosunku do liczby ubezpieczonym, a przecież to nie oznacza, że jest idealny. Kiedy porównuję dane z całego kraju i widzę, że gdzieniegdzie na opiekę senioralną przeznacza się 10-krotnie mniej środków, to zastanawiam się, jak te usługi tam w ogóle są realizowane. Jedyne uzasadnienie, które przychodzi mi do głowy, to brak świadomości możliwości korzystania z pewnych usług. Społeczeństwo naszego regionu zawsze było pod tym względem bardziej świadome i miało wyższe oczekiwania. To wynika z naszych wcześniejszych kontaktów z Zachodem, z migracji. Dzięki temu znamy inne systemy ochrony zdrowia i chcemy mieć lepiej. Mimo to, w czasie kiedy pracowałem w opolskim oddziale NFZ, poziom zadowolenia pacjentów z systemu ochrony zdrowia był w naszym województwie najwyższy w skali kraju. Czas, aby dobre wzorce naszego województwa zostały przełożone na cały kraj.

 

 

Jak przebiegała Pana kariera zawodowa od pracy lekarza, aż do stanowiska wicemarszałka? Jak to się stało, że zaczął się Pan angażować w działalność mniejszości niemieckiej?

 

Jako anestezjolog byłem bardzo zadowolony z zawodu, który zdobyłem. Ta praca dawała mi wiele satysfakcji. Zawsze spotykałem się z docenieniem mojej gotowości do pracy w każdej chwili, co w moim środowisku nie zawsze było takie oczywiste. Zawód anestezjologa był wówczas zawodem trochę niedocenionym, ale ja nigdy nie miałem w związku z tym żadnych kompleksów. Robiłem zawsze dobrą robotę. Do dziś ginekolodzy ze szpitala w Strzelcach Opolskich wspominają czasy, gdy ze mną współpracowali, bardzo pozytywnie. Bardzo to sobie ceniłem. Ale w pewnym momencie mojego życia spotkałem Ryszarda Gallę. Podczas podróży studyjnej do Niemiec wymieniliśmy swoje poglądy na temat systemu ochrony zdrowia i moje obserwacje spodobały się obecnemu posłowi i zaangażował mnie – a byłem wówczas już radnym powiatu – w kierowanie ochroną zdrowia na poziomie województwa. Zostałem dyrektorem departamentu zdrowia w urzędzie marszałkowskim, potem – w następnych wyborach samorządowych – radnym sejmiku. Później doszło do zmiany w Opolskiej Regionalnej Kasie Chorych i zostałem zastępcą dyrektora ds. medycznych Opolskiego Oddziału NFZ. Tam spędziłem wiele lat, angażowałem się w wiele projektów, realizowanych w skali kraju. Z chwilą gdy nie potrafiłem znaleźć wspólnego języka z prezesem NFZ, postanowiłem odejść. Wtedy MN zaproponowała mi zostanie członkiem Zarządu Województwa Opolskiego, potem zostałem wicemarszałkiem i jestem nim do dziś. W ostatniej kadencji uzyskałem też poparcie społeczne i mandat radnego sejmiku, czyli takie podwójne wzmocnienie mojej roli dzięki akceptacji społecznej moich działań w trudnej sferze działań usług zdrowotnych. Członkiem mniejszości niemieckiej zostałem, zanim wszedłem w skład Zarządu Województwa Opolskiego.

Chcę jednak podkreślić, że zawsze działałem dla dobra całej społeczności lokalnej, dla mniejszości i większości. Takie jest moje podejście, wynikające chyba z faktu, że jestem lekarzem.

 

 

Co poczytuje Pan sobie za sukces w działalności jako członek zarządu województwa i wicemarszałek?

 

Bardzo ważne jest wytyczenie kierunków działania i systematyczne ich realizowanie. Temu bez wątpienia służy przyjęta w ubiegłym roku strategia ochrony zdrowia województwa opolskiego, która powstała przy zaangażowaniu bardzo szerokiego grona. Uważam że przyjmowanie dokumentów strategicznych daje szansę skutecznego realizowania zadań, niezależnie od opcji politycznej, która sprawuje władzę. Takie dokumenty powinny być podstawą podejmowania decyzji na wiele lat. Marzenia o ideale demokracji mogą się spełnić tylko w takim wypadku. Tak powinno być na każdym szczeblu samorządu. Jako władza powinniśmy realizować to, co wyznaczyła społeczność lokalna. To jest wzorzec, który działa w Niemczech, Austrii. U nas niestety jeszcze nie. Te polityczne zmiany frontu wszystko psują. Szczególnie w obszarze ochrony zdrowia, gdzie nasze możliwości w porównaniu z krajami zachodnimi są znacznie mniejsze: mamy mniej środków, mniejszą kadrę, a potrzeby zbliżone. Pomysły na to, żeby zmienić ten stan, są różne. Nie wiem, jakie będzie rozwiązanie, bo sam nie będę na pewno w stanie go wprowadzić. Mam tego pełną świadomość. My jako mniejszość niemiecka nie będziemy rządzić w Polsce, to jest oczywiste. Ale nie ma żadnych obiekcji, żebyśmy nie mogli pokazywać dobrych doświadczeń oraz przedstawiać prawdziwe odczucia społeczne, co dzisiaj chyba nie jest normą.

 

 

Czy chciałby Pan jeszcze kiedyś wrócić do pracy lekarza?

 

Cały czas marzę i myślę o tym. Wybierałem medycynę autentycznie z powołania. W rodzinie nie było żadnych tradycji medycznych. Ten zawód mnie zawsze fascynował. W moim wyborze utwierdziły mnie też spotkane po drodze wielkie osobowości, jak profesor Zbigniew Religa, którego miałem okazję wiele razy w życiu spotkać. Tak pozytywnie wpłynął on na moje poglądy i zaangażowanie w pracę w ochronie zdrowia, że każdemu życzyłbym tak dobrych nauczycieli.

 

 

Czy świadomość pochodzenia, związek z niemieckością był w Pana życiu od zawsze?

 

Większa była świadomość związania z ziemią i ze śląskością niż z niemieckością. To przyszło z czasem. Uświadomiłem sobie, że w tej drużynie warto pracować, warto zmagać się z czasami niepochlebnymi opiniami, negatywnym nastawieniem. Na Opolszczyźnie z tym zrozumieniem mniejszości nie jest dobrze. Mam wrażenie, że kapitał niemiecki, Niemców w innych regionach kraju darzy się większym szacunkiem.

Jeśli chodzi o program wyborczy mniejszości niemieckiej, to absolutnie utożsamiam się ze wszystkim priorytetami. Szczególnie interesują mnie te związane ze służbą zdrowia, ale też te związane z ideą decentralizacji odpowiedzialności, wzmocnieniem roli samorządu, wspieraniem kultury niemieckiej, edukacji dwujęzycznej. Polska jest zbyt dużym krajem, żeby zarządzać nią centralnie w wielu obszarach. Mniejszość niemiecka nie ma centrali politycznej w Warszawie. Naszą centralą polityczną jest każdy dom. My żyjemy w tym społeczeństwie, jesteśmy na miejscu, jesteśmy dostępni i stale do dyspozycji. Dla mnie jako lekarza jest oczywiste, że muszę zawsze być w pełnej gotowości.

 

 

 

Roman Kolek po godzinach

 

 

Jakie ma Pan zainteresowania pozazawodowe? Czy marszałek ma czas na hobby?

 

Staram się aktywnie uprawiać sport, na tyle, na ile pozwala mi zdrowie i czas. Biegam, uprawiam nordic walking, zimą jeżdżę na nartach. Tylko kampania wyborcza mocno mi teraz przeszkadza. Ale od dwóch lat regularnie biegam. Mam wiele ulubionych tras w okolicy, lasem, ścieżkami. Raz w tygodniu, we wtorek, mamy u nas w Jemielnicy takie spotkanie, które nazywamy „Dyszka dla serca”. Spotkanie rozpoczyna się odmówieniem dziesiątka różańca – inicjatywę zaproponował nasz ksiądz Jarosław Ostrowski – a potem biegniemy 10 razy dookoła stawu jemielnickiego, jak kto potrafi. Takich duchowo-sportowych spotkań było już 80, czasami uczestniczyło w nich nawet do 100 osób! Każde okrążenie to 600 metrów, więc niemało.

 

 

Pan pokonuje cały dystans?

 

Różnie to wychodzi. Bywało, że i więcej, bywało mniej. Nigdy nie miałem bardzo dobrej kondycji, chociaż sport zawsze był dla mnie ważny. Dopóki nie miałem problemów z kręgosłupem, bardzo aktywnie uprawiałem siatkówkę i jestem fanem gier zespołowych. Na sukces drużyny wpływa przecież współpraca wszystkich jej członków. Ma to pełne przełożenie na życie społeczne.

 

 

Ślązacy chyba bardziej kibicują piłkarzom. Pan bardziej sobie ceni siatkówkę?

 

Zdecydowanie tak, dla mnie siatkówka jest absolutnie najważniejsza. To jest świetna, intensywna gra zespołowa. Kibicuję naszej lokalnie Zaksie, również dlatego, że to blisko i można jeździć na mecze. Mecze siatkówki oglądam w telewizji wszystkie. Ale u nas w Jemielnicy nie brakuje też piłki nożnej. Już 12 września oficjalnie zostanie u nas otwarta polsko-niemiecka szkółka piłkarska Miro, w której działanie bardzo zaangażował się mój zięć, Artur. On studiował w Niemczech, bardzo dobrze zna więc język niemiecki i jest fanem piłki nożnej.

 

 

A jak Polska gra z Niemcami, to komu Pan kibicuje?

 

W siatkówce to jednak zawsze kibicowałem polskiej drużynie. Mam wielki szacunek do postępów, które zrobiła reprezentacja Niemiec, ale polska drużyna zawsze była rewelacyjna. Być może moja sympatia jest spowodowana możliwościami oglądania w TV relacji z polskiej ligi siatkówki.