Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Nie wstydzić się historii

Z Sabiną Waszut, autorką trylogii „Rozdroża”, która traktuje o burzliwych losach śląskiej rodziny w okresie II wojny światowej i czasach powojennych na Śląsku, rozmawia Manuela Leibig.

 

Sabina Waszut
Foto: Agnieszka Mandal

 

Obecnie jest Pani zajęta promocją najnowszej książki „Narzeczona z Getta”. Muszę przyznać, że przyjemność czytania jej jest jeszcze przede mną, ale tematyka oscyluje, podobnie jak w trylogii „Rozdroża”, wokół wydarzeń II wojny światowej. Dlaczego skupia się Pani w swoich książkach na tym okresie historycznym?

Moje zainteresowanie tematem II wojny światowej rozpoczęło się już we wczesnym dzieciństwie. Dziadek, którego historię opisałam w trylogii „Rozdroża”, posiadał dar pięknego opowiadania i często dzielił się z nami swoimi wspomnieniami. Oczywiście opowieści dziadka dostosowane były do wieku słuchaczy. We wczesnym dzieciństwie wojna jawiła mi się jako niezwykła przygoda, dopiero później poczułam jej tragizm. Kilka lat temu postanowiłam spisać te historie, chciałam, aby losy moich dziadków, a także innych mieszkańców Górnego Śląska nie zostały zapomniane.

Kolejne książki są już następstwem tych pierwszych. Po wydaniu trylogii „Rozdroża” odzew był duży. Czytelnicy, szczególnie osoby starsze, opowiadały mi swoje własne losy, często słyszałam, że dzięki moim książkom odważyły się spisać swoje wspomnienia. Uświadomiłam sobie, że to już ostatnia szansa, aby posłuchać tych opowieści. Teraz wojna ma jeszcze twarz naszych babć i dziadków, za chwilę będą to już tylko suche fakty w podręcznikach. Chciałabym, aby dla moich czytelników wojna nie była jedynie zbiorem dat i faktów, ale również wspomnieniem Zosi, Władka czy Sary.

 

 

Jak już Pani wspomniała, trylogia „Rozdroża” to historia Pani dziadków. Czerpała Pani informacje tylko z opowiadań rodzinnych czy również z opracowań historycznych?

Choć w chwili gdy zaczynałam pisać, dziadkowie już nie żyli, wspomnienia pozostały. Pamięć jest jednak zawodna, a opowiadane przez nas historie są subiektywne, dlatego pisząc, sięgałam również do opracowań historycznych. Do każdej z moich książek staram się rzetelnie przygotować. Podróżuję, rozmawiam z ludźmi, czytam dzienniki i pamiętniki, odwiedzam miejsca związane z opisywaną przeze mnie historią. Wysilam też wyobraźnię, bo żadne słowa, żadne opowieści nie są w stanie oddać uczucia strachu, głodu, bólu.

 

Trylogia „Rozdroża” dostępna jest w wielu księgarniach oraz w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu.
Foto: Manuela Leibig

 

Bohaterką „Rozdroży” jest Sophie, która z biegiem lat staje się Zosią, żoną Władka Zaleskiego. Kim są bohaterowie powieści?

Sophie, a później Zosia, to moja babcia. Prawie wszystkie historie opisane w trzech tomach powieści wydarzyły się naprawdę. Dziadkowie pobrali się w maju 39 roku, dziadek kilka dni później został wcielony do wojska i z babcią zobaczył się ponownie dopiero po wojnie. Był żołnierzem Wojska Polskiego, potem dostał się do niewoli i jak wielu Górnoślązaków walczył w Wehrmachcie, babcia w tym czasie pracowała w Pszczynie. Nie jest to jednak powieść biograficzna, pewne szczegóły zostały zmienione, pewne rzeczy nie wydarzyły się moim dziadkom, a któremuś z członków rodziny czy znajomym, a ja połączyłam to w jedną historię. Każdy mieszkaniec Śląska wie, że podobnych wspomnień krąży tu wiele. Małżeństwa mieszane, walka w dwóch wrogich armiach, rozdzielenie rodzin, „Tragedia Górnośląska”. Praktycznie nie ma rodziny, która nie mogłaby powiedzieć „U mnie działo się podobnie, to też moja historia”. Doświadczam tego na spotkaniach autorskich, czytam w mailach od czytelników. Powieści podobnych do „Rozdroży” mogłoby tu powstać bardzo wiele. Zresztą to nie tylko Śląsk, każde pogranicze ma swoją burzliwą i często tragiczną historię.

 

 

Czy planowała Pani dalsze części „Rozdroży”, pisząc tę powieść? Czy dopiero sukces „Rozdroży” Panią do tego skłonił?

„Rozdroża” nie miały mieć kontynuacji. Jednak już przy podpisywaniu umowy wydawnictwo Muza, które zdecydowało się wydać powieść, poprosiło mnie o napisanie drugiej części. Zgodziłam się, choć nie wiedziałam, czy uda mi się zebrać materiały. Dziadek opowiadał o czasach wojny, późniejszych historii pamiętałam już mniej. W pisaniu bardzo pomagała mi mama (córka bohaterów książki), razem wertowałyśmy stare albumy, razem sobie przypominałyśmy. Okazało się, że opowieści starczyło nie tylko na „W obcym domu”, ale również na „Zielony byfyj”, który już definitywnie zamknął cały cykl.

 

 

 

Co to dla Pani znaczy, że losy rodzin na Śląsku trafiają dzięki Pani trylogii „Rozdroża” do szerokiego grona odbiorców? Na co dowodem są choćby nagrody literackie.

Pisząc trylogię, chciałam jedynie ocalić od zapomnienia losy mojej rodziny. Stało się inaczej. Książka trafiła do szerokiego grona odbiorców, stała się popularna. Trudne dzieje moich dziadków pomogły innym poznać Śląsk i jego niełatwą historię. Cieszę się, gdy na spotkaniach, szczególnie tych poza Śląskiem, ktoś podchodzi i mówi, że dzięki tym książkom zrozumiał pewne sprawy, że dziadek w Wehrmachcie nie jest już powodem do wstydu, a pojęcie „Tragedii Górnośląskiej” zostało wyjaśnione. Takie książki odczarowują Śląsk. Na szczęście powstaje ich coraz więcej. Dobrze, że zaczynamy głośno mówić o naszej historii. Niepotrzebne są żadne rozliczenia z przeszłością, ale ważne jest, aby historia nie była przekłamana i aby już nikt nie kazał się nam jej wstydzić.

 

Show More