Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Niechęć czy zaniedbanie?

Harry Thürk podczas przemówienia w 1967 roku.
Foto: Franke, Klaus/Wikimedia Commons

Był postacią wybitną i – jak na ironię – niezbyt znaną w regionie swojego pochodzenia. Mowa o Harrym Thürku, niemieckim Górnoślązaku i jednym z najbardziej popularnych pisarzy wschodnich Niemiec. Do jego spuścizny należał zestaw powieści podarowany Bibliotece Miejskiej w Prudniku. Jakiś czas temu władze placówki cenne pamiątki kazały jednak zniszczyć.

 

– To był człowiek niezwykle otwarty. Kiedy z nim rozmawiałam, czułam jego autentyczne wzruszenie tym, że ktoś z jego Schlesien się nim zainteresował – mówi o Harrym Thürku Anna Myszyńska, która pisarza miała okazję poznać osobiście. Thürk jest jedną z tych postaci, o których czyta się w internecie i ze zdziwieniem przyjmuje fakt, iż pochodzi z Górnego Śląska.

 

Życie jak powieść

 

Życie Harrego Thürka samo w sobie nadawałoby się na powieść. Urodził się w Białej, wtedy niemieckim Zülz, w dzisiejszym województwie opolskim. Po szczęśliwym dzieciństwie wyjechał wraz z rodziną do Prudnika. W tym jednym z większych wówczas miast regionu młodemu Thürkowi łatwiej było zdobyć lepszą edukację i zyskać pracę w strukturach niemieckiej kolei. Stabilne życie przerwała wojna, jako zaledwie 17-latek został powołany do Wehrmachtu. Po roku walk i kapitulacji Trzeciej Rzeszy przyszłemu pisarzowi udało się wrócić do Prudnika, gdzie musiał zamieszkać w wydzielonym przez polską administrację getcie dla Niemców przewidzianych do wysiedlenia. Po tygodniach głodu, przymusowej pracy i cierpień bliskich Thürk zdecydował, że nie zamierza czekać na wysiedlenie i sam wybierze sobie miejsce nowego życia. Udał się więc z rodziną do Weimaru, który to zaraz po wojnie znalazł się w sowieckiej strefie okupacyjnej Niemiec, a więc w przyszłej Niemieckiej Republice Demokratycznej.

 

W nowej rzeczywistości życie Thürka było całkowicie rozbite. Wszystko, czego do swojego 19. roku życia doświadczył, zostało odcięte, miał świadomość, że do przeszłości w Oberschlesien nigdy już nie wróci. Aby nadać swojemu istnieniu sens, postanowił szukać poczucia wspólnoty, wstępując do formacji politycznej. Ta działalność pozwoliła mu także się utrzymać. Najpierw mógł pracować jako działacz Wolnej Niemieckiej Młodzieży, a później z ramienia Niemieckiej Socjalistycznej Partii Jedności jako korespondent wojenny, kiedy to poznał grozę wojny w Korei i Wietnamie.

 

Wszystkie ekstremalne przeżycia okazały się dla Harrego Thürka inspiracją i obudziły w nim powołanie bycia pisarzem. Jeszcze przed trzydziestką wydał swoją pierwszą powieść „Panowie Soli”. Jego ostateczny dorobek jest imponujący: 20 powieści w niespełna 40 lat, do tego kilka opowiadań, książek dla dzieci, a także scenariuszy filmowych, w sumie aż 60 pozycji. Dzięki zarówno jakości, jak i ilości swoich książek Thürk zyskał w NRD wielką sławę. Stał się jedną najbardziej rozpoznawalnych postaci literatury, a jego książki rozeszły się niemal w 10 milionach egzemplarzy. Statystycznie rzecz biorąc, co najmniej co drugi mieszkaniec wschodnich Niemiec przeczytał jedną książkę pisarza.

 

W swojej ówczesnej ojczyźnie – na Górnym Śląsku – mimo pozytywnego nastawienia Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej do NRD przez długie lata był postacią nieznaną. Dopiero po upadku komunizmu zaczęto odkrywać jego i jego twórczość. Przyczyniła się do tego Anna Myszyńska, sama będąca lokalną pisarką: – Czytałam tylko jedną książkę Harrego Thürka, ale przecież właśnie ta nas tutaj najbardziej interesuje – mówi Myszyńska. Mowa o powieści „Lato umarłych snów”, którą pisarz wydał na początku lat 90. ubiegłego wieku. Można pomyśleć, że kiedy wreszcie była możliwość swobodnego mówienia o powojennych zbrodniach komunistów na Śląsku, pisarz postanowił opowiedzieć światu o swoich przeżyciach. W powieści „Lato umarłych snów” Thürk autobiograficznie opisuje życie w Prudniku po kapitulacji Niemiec, życie naznaczone cierpieniem: głodem, biciem i strasznymi warunkami codziennego życia – zemstą na Niemcach za zbrodnie nazistów. Zafascynowanej historią Annie Myszyńskiej udało się skontaktować z pisarzem i przetłumaczyć jego powieść, która ukazała się najpierw w lokalnym czasopiśmie, a później w limitowanej, polskiej wersji językowej.

 

Zniszczone dziedzictwo

 

Harry Thürk nie zapomniał o swoich górnośląskich korzeniach. Po tym, jak coraz więcej osób z regionu zaczęło się z nim kontaktować, chwaląc go za jego dzieło, wzruszony pisarz podarował ówczesnej bibliotece mniejszości niemieckiej w Białej zbiór swoich książek, który wraz z pamiątkami po pisarzu – maszyną do pisania i pamiątkowym zdjęciem – trafił w końcu do Biblioteki Miejskiej w Prudniku.

 

Gdy Anna Myszyńska dziś słyszy nazwisko Harrego Thürka, natychmiast podkreśla, że „o nim znów zrobiło się głośno”, niestety tym razem nie w pozytywnym sensie. Na jednym z ostatnich spotkań poświęconych pisarzowi, zupełnym przypadkiem wyszło na jaw, iż władze biblioteki większość jego książek kazały zniszczyć. Informacja błyskawicznie obiegła całą kulturalną społeczność Prudnika i oburzyła lokalnych działaczy, w tym Stowarzyszenie Prudniczanie. Kierownik placówki Małgorzata Skowronek tłumaczy zniszczenie zbiorów Thürka ich złym stanem technicznym. Twierdzi, że do pomieszczenia, w którym trzymane były książki, dostała się wilgoć, która przeniosła się także na pozycje Harrego Thürka. Teoretycznie istniała możliwość uratowania książek, lecz – jak ocenia Skowronek – „koszty takiej operacji przekroczyłyby roczny budżet biblioteki”. Takie tłumaczenie nie przekonuje Stowarzyszenia Prudniczanie: – Jeżeli księgozbiór był zagrożony, należało zwrócić się do władz gminy, by przeniosły go w bezpieczne miejsce. Jeżeli takiego zgłoszenia nie było, to znaczy, że kierownik, a wtedy jeszcze dyrektor Skowronek nie dopełniła swoich obowiązków – stwierdza prezes Jarosław Szóstka.

 

Mimo braku książek w prudnickiej bibliotece po pisarzu wciąż pozostały wspomniane wcześniej zdjęcie i maszyna do pisania. Przed kilkoma laty pojawił się pomysł poświęcenia Thürkowi pokoju pamięci w bibliotece, lecz z idei zrezygnowano. Sprawę zniszczonych książek ma z kolei zbadać prudnicka komisja kontrolna. Wyniki wizytacji poznamy już niebawem.

 

Łukasz Biły

Show More