Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Nienawiść musi zniknąć! / Hass muss weg!

Foto: Manuela Leibig

Z Irmelą Mensah-Schramm, która już od 30 lat własnymi metodami walczy z mową nienawiści w miejscach publicznych, rozmawia Manuela Leibig.

 

Czy pamięta Pani, kiedy wszystko się zaczęło i co było pobudką, która skłoniła Panią do tego, by się zaangażować?

 

To było późnym latem 1986 roku, ale nie pamiętam dokładnie, w jakim dniu. Później jako dzień urodzin swojej działalności obrałam datę 1 września, czyli rocznicę napaści na Polskę. To jest taki dzień, którego nie wolno zapomnieć. W drodze do pracy zobaczyłam na przystanku autobusowym naklejkę z napisem „Wolność dla Rudolfa Hessa”. Jak wiadomo, Hess był zastępcą Hitlera. Nie mogłam zareagować, bo akurat przyjechał autobus, ale w drodze powrotnej natychmiast udałam się w to miejsce i zobaczyłam, że nikt mnie nie ubiegł! Wzięłam pęk kluczy i zaczęłam drapać, aż zdrapałam wszystko do reszty. To było takie wspaniałe uczucie. A gdy się potem dokładniej rozejrzałam, zauważyłam, że takich naklejek było więcej! Poszłam więc do domu i przyniosłam odpowiednie narzędzia.

 

Jak Pani to robi? Czy planuje Pani wyjazdy, aby w danym miejscu na swój sposób aktywnie przeciwdziałać mowie nienawiści? I jaki ma Pani sposób postępowania?

 

Zawsze mam coś przy sobie, obecnie jest to skrobak i buteleczka z acetonem. Dzisiaj usunęłam też tutaj dwie naklejki. Naprawdę nie mogę przejść nawet kawałka drogi bez narzędzi, bo ciągle na coś napotykam, zresztą bardzo szybko znajduję takie rzeczy.

 

Czy to nie jest niebezpieczne?

 

Był kiedyś dramatyczny atak na mnie w Dreźnie. Jakiś nazista rzucił we mnie kamieniem ukrytym w kulce śniegowej. Do dziś mam bliznę po tym. Na szczęście się schyliłam i zostałam trafiona w czoło. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby kamień gruchnął w moje okulary.

 

Przygotowała Pani też wystawę prezentującą to, co Pani usuwa, a także mapę Niemiec, na której naniesionych jest mnóstwo punktów ukazujących miejsca prowadzonej przez Panią działalności. Jak ona powstała?

 

Zanim coś usunę, najpierw to fotografuję. Mam w domu 40 segregatorów wypełnionych zdjęciami. Wystawa przedstawia tylko bardzo skąpy wybór bulwersujących nazistowskich haseł, obok których przechodzą ludzie w Niemczech. Działałam też już jednak w innych krajach. Niektóre rzeczy są w przestrzeni publicznej całymi latami i nikogo to nie drażni, ale gdy chcę pokazać swoją wystawę, pragnąc uwrażliwiać społeczeństwo, rodzą się wielkie emocje i sprzeciw wobec pokazywania takich zdjęć, bo to jest przecież takie straszne… Proszę sobie wyobrazić, że zostałam już nawet oskarżona przez Urząd Ochrony Państwa pod zarzutem domniemanego rozprzestrzeniania nazistowskich haseł!

 

Ile nienawistnych sloganów zdążyła Pani zlikwidować?

 

Ponieważ często mnie o to pytano, liczę też naklejki, które usuwam. Otóż od 3 stycznia 2007 roku jest to 67 420 naklejek. Poza tym mniej więcej 130–140 tys. obiektów, czyli plakatów, treści wyrytych czy namalowanych sprayem na murach. Nie mogę się do tego przyzwyczaić, a określone wizerunki szokują mnie wciąż na nowo.

 

Jak jedna naklejka przerodziła się w misję, którą realizuje Pani od ponad 31 lat?

 

Tkwi w tym pewna doza ciekawości – chcę wiedzieć, gdzie jeszcze coś znajdę.

 

***

 

Mit Irmela Mensah-Schramm, die mit ihren eigenen Methoden gegen Hasssprache an öffentlichen Orten schon seit 30 Jahren kämpft, sprach Manuela Leibig.

 

Erinnern Sie sich noch, wann alles begann und was der Beweggrund für ihr erstes Engagement war?

 

Es war im Spätsommer 1986, aber den genauen Tag weiß ich nicht.  Ich habe mir später den 1. September zum Geburtstag meiner Aktion gewählt, also den Überfall auf Polen. Das ist so ein Tag, den darf man nicht vergessen. Es war ein Sticker mit der Aufschrift „Freiheit für Rudolf Heß“, den ich an der Bushaltestelle auf dem Weg zur Arbeit gesehen habe. Heß war ja Hitlers Stellvertreter. Ich habe nicht reagieren können, weil der Bus kam. Auf dem Rückweg bin ich aber sofort hin, und sah, es ist mir niemand zuvorgekommen! Ich habe meinen Schlüsselbund genommen und kratze bis er restlos ab war. Das war so ein tolles Gefühl. Als ich dann genauer um mich schaute, merkte ich da sind ja noch mehr Aufkleber! Und da habe ich mir Werkzeug hergeschafft aus der Werkzeugkiste.

 

Wie machen Sie das? Planen Sie eine Reise um an dem Ort auf Ihre Weise aktiv gegen Hasssprache vorzugehen? Wie gehen sie vor?

 

Ich habe immer was dabei, mittlerweile einen Schaber und eine Flasche Aceton. Heute habe ich auch hier zwei Aufkleber abgemacht. Ich kann wirklich nicht ohne Werkzeug die kürzesten Wege gehen, mir begegnet immer etwas, und ich finde die Sachen auch sehr  schnell.

 

Ist das nicht gefährlich? 

 

Es gab einen ganz dramatischen Angriff gegen mich in Dresden. Ein Nazi hat einen Stein nach mir geworfen, der in einen Schneeball eingewickelt war. Die Narbe habe ich immer noch. Zum Glück habe ich mich gebückt und wurde an der Stirn getroffen. Kaum vorzustellen was passiert wäre, wenn ich den Stein in meine Brille gedonnert bekommen hätte.

 

Sie haben auch eine Ausstellung vorbereitet mit dem, was sie entfernen und einer Landkarte von Deutschland, die mit ganz vielen Punkten ihre Tätigkeitsorte präsentiert. Wie kam diese zustande?

 

Bevor ich was entferne fotografiere ich es erst einmal. Ich habe zu Hause 40 Ordner voll mit den Bildern. Bei der Ausstellung ist nur eine sehr enge Auswahl von den undenklichen Naziparolen vertreten, woran Menschen in Deutschland vorbeilaufen. Ich war aber auch schon in anderen Ländern aktiv. Manches bleibt jahrelang in der Öffentlichkeit, und da regt sich keiner auf. Aber wenn ich meine Ausstellung zeigen will, und die Menschen sensibilisieren möchte, dann kommt große Aufregung, dass man die Bilder nicht zeigen darf, weil das ja so schrecklich ist. Ich bin schon vom Staatsschutz angeklagt worden, wegen angeblicher Verbreitung von Naziparolen, das muss sich einer mal vorstellen!

 

Wie viele Hasssprüche haben Sie inzwischen entfernt?

 

Weil ich immer wieder danach gefragt wurde, zähle ich auch die Sticker, die ich abmache. Seit dem 3. Januar 2007 sind es 67.420 Sticker. Außerdem schätzungsweise zwischen 130 bis 140-Tausend Sachen, also Plakate, Eingeritztes und auf die Wände Gesprühtes. Ich kann mich nicht dran gewöhnen, ich bin jedes Mal aufs Neue schockiert bei bestimmten Bildern.

 

Wie wurde aus einem Sticker eine Mission, die sie nun seit fast 31 Jahren ausführen?

 

Es steckt eine Neugierde dahinter, ich will wissen wo ich noch was finde.

Show More