Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Erschwerte Rettung für Tiere in Not

 

 

Corona Zeiten, schwere Zeiten. Auch für eine Stiftung aus Warschau, die Tiere in Not aufpeppelt und ihnen ein Zuhause gibt. Die Spenden sind drastisch eingebrochen.

 

 

Olga Lubańska weiß nicht mehr, wie sie ihre Tiere versorgen soll. Meistens sind es Hunde und Katzen, manchmal auch Pferde oder Kleintiere wie Meerschweinchen und Chinchillas, gehalten unter unzumutbaren Bedingungen. Unterernährt, verwahrlost, verwundet. Gequält. Die Menschen in der polnischen Hauptstadt kennen Olga und melden ihr die Vorfälle. Der erste Weg führt zumeist direkt zum Tierarzt. Erstversorgung mit Penizillin. Oft folgen Blutbild, Röntgen und Operation. „Das kostet Hunderte bis Tausende Zloty“, sagt die 40-Jährige. Und das ist nicht alles. Hinzu kommen die Unterbringung in Tier-Hotels und das Futter. Finanziert hat sie all das bisher über Spenden. Seit Corona aber bleiben die Spenden aus. „Viele Menschen haben jetzt Existenzängste, weil sie keine Arbeit haben. Da wird natürlich gespart, wo es geht“, sagt Olga, die nun die meisten Kosten für die derzeit rund 50 Tiere aus eigener Tasche zahlt. Für die Köchin in einer Schulkantine sind das eigentlich nicht tragbare Ausgaben. Lange geht das nicht mehr gut, doch Olga kann nicht anders.

 

 

Wut auf verantwortungslose Tierhalter

Die kräftige Frau mit dem guten Herzen liebt die haarigen Vierbeiner, seitdem sie ein Kind ist. „Das habe ich wohl von meiner Oma. Sie hatte zu Hause viele Tiere.“ Besonders diejenigen, die schon alt und krank waren, haben immer ihre Nähe gesucht. „Ich habe sie angezogen wie ein Magnet“, sagt Olga. Und so ist es bis heute geblieben. Immer wieder sammelt sie herrenlose Hunde von der Straße auf. Dass die Halter sie unliebsam aussetzen, dass ihnen das Schicksal ihrer Schützlinge egal ist, macht Olga wütend und traurig.

 

„Die Strafen sind zu niedrig“, sagt sie und fordert vom Gesetzgeber härteres Durchgreifen. „Ein Mann hat mit seinem Smartphone aufgenommen, wie er seinen Hund quält und tötet. Dafür hat er ein lächerliches Bußgeld bekommen. Das ist ein Skandal“, findet Olga. Solange die Gesetze nicht verschärft werden, fürchtet sie, werde sich die Lage nicht bessern.

 

Schlimm, sagt sie, sei es auf den Dörfern. „Dort zählen Tiere nicht viel. Sie sind da, um einen Zweck zu erfüllen. Das Grundstück bewachen oder Mäuse jagen“, berichtet die Warschauerin. Bei Wind und Wetter werden Hunde draußen an kurzer Leine gehalten. Das Futter karg. Mangelernährung, Unterkühlung oder Überhitzung, Verlausung oder nicht behandelte Wunden führen schon bald zu einem katastrophalen körperlichen Zustand des Tieres. Von der psychischen Gesundheit ganz zu schweigen. Dass Tiere, ganz besonders Hunde, als soziale Wesen auf Gesellschaft und Zuneigung angewiesen sind – völlig bedeutungslos.

 

Ein neues Leben schenken

Olga Lubańska will diesen Geschöpfen ein neues Leben schenken. Vor drei Jahren hat sie deshalb die Stiftung „Tusia“ gegründet, deren Vorsitzende sie ist, fünf Volontäre stehen ihr zur Seite. Olga richtet mittlerweile ihr komplettes Leben danach aus. Die Familie hat da manchmal das Nachsehen. „Oft gibt es deshalb Streit. Aber wenn es darauf ankommt und ich Hilfe brauche, sei es beim Einfangen der Tiere oder wenn ich einen Termin beim Tierarzt nicht wahrnehmen kann, dann ist mein Mann trotz aller Skepsis für mich da und springt ein“, sagt sie stolz.

 

Jetzt plant Olga sogar den Bau einer eigenen Unterkunft, damit sie nicht mehr die Tier-Hotels in Anspruch nehmen muss. Ein geeignetes Grundstück gibt es schon – unweit ihres Hauses, in dem immerhin auch drei eigene Hunde leben, die umsorgt werden möchten. Olga hofft, so künftig Kosten zu sparen. Dafür muss aber erst einmal investiert werden. Olga wendet sich deshalb jetzt an Tierfreunde aus dem Nachbarland Deutschland.

 

 

Tierschutz über Grenzen hinweg

„Meine Bekannte von der Stiftung für deutsch-polnische Zusammenarbeit hat mich darauf gebracht. Und sie hat recht. Wieso soll Tierschutz nicht über Grenzen hinweg funktionieren?“ Für Olga bedeutet das aber nicht nur Hoffnung auf neue Spenden. „Ich würde mich auch sehr freuen, wenn einige unserer Tiere in Deutschland ein neues Zuhause finden.“ Das wäre problemlos möglich versichert sie, den benötigten Tier-Pass würde ihre Stiftung beantragen, das dauere nur wenige Tage.

Eines möchte Olga noch klarstellen. „Viele Menschen haben die Vorstellung, dass Tiere, die aus schlechten Verhältnissen kommen, aggressiv sind. Solche mag es geben. Meine sind es aber nicht.“

 

Im Gegenteil, sagt sie, ihre Schützlinge seien besonders verschmust. „Viele sind von ihrer Vergangenheit gezeichnet. Einigen fehlt ein Auge oder zwei, anderen fehlt ein Bein oder sie haben Wunden, die noch nicht ganz verheilt sind. Sie brauchen deshalb viel liebevolle Zuwendung.“

 

Es ist kein leichtes Kreuz, das Olga Lubańska da trägt. Aufopferung ist das eine. Etwas anderes ist es, mit dem Leid umzugehen, das einem Tag um Tag begegnet. „Der Anblick der armen Kreaturen, ihre Verletzungen, damit komme ich irgendwie zurecht. Doch eines kann ich nicht“, ein Klos sitzt in Olgas Hals, das ist zu hören. Sie ist kurz still, dann brechen sich die Tränen ihren Weg. „Abschied nehmen, wenn ein Tier eingeschläfert werden muss. Das ist der traurigste Moment.“

 

Marie Baumgarten

Fotos: privat

 

Kontakt zu Olga Lubańska und der Stiftung Tusia:
Tel.: 695 491 549
E-Mail: kontakt@fundacjatusia.pl

Mehr Informationen unter
https://fundacjatusia.pl sowie auf Facebook.

 

 

Warszawa: Nadzieja na pomoc z Niemiec

 

Trudno o ratunek dla zwierząt w potrzebie

Czasy koronawirusa, ciężkie czasy, również dla fundacji z Warszawy, która dokarmia zwierzęta w potrzebie i daje im dom. Drastycznie spadła bowiem wysokość przekazywanych datków.

 

 

Olga Lubańska nie wie już, jak zapewnić opiekę swoim zwierzętom. Przeważnie są to psy i koty, czasami konie lub małe zwierzęta, takie jak świnki morskie i szynszyle, trzymane w niedopuszczalnych warunkach. Niedożywione, zaniedbane, zranione. Umęczone. Mieszkańcy polskiej stolicy znają Olgę i zgłaszają jej konkretne przypadki. Najpierw droga prowadzi zwykle bezpośrednio do weterynarza, który udziela pierwszej pomocy, dając penicylinę. Często wykonuje się też obraz krwi, zdjęcia rentgenowskie i zabiegi chirurgiczne. – To kosztuje setki czy nawet tysiące złotych – mówi 40-latka. A to nie wszystko, gdyż dochodzi do tego zakwaterowanie w hotelach dla zwierząt i karma. Do tej pory finansowała to wszystko z datków,jednak te ustały od chwili wybuchu epidemii koronawirusa. – Wiele osób boi się o własną egzystencję, bo nie mają pracy, co sprawia, że oszczędzają, gdzie tylko mogą – mówi Olga, która teraz pokrywa większość kosztów za 50 zwierząt z własnej kieszeni. Dla kucharkize szkolnej stołówki takie wydatki są nie do uniesienia na dłuższą metę, jednak dla Olgi to nie jest kwestia wyboru.

 

 

Gniew na nieodpowiedzialnych właścicieli zwierząt

Mocno zbudowana kobieta o dobrym sercu kocha włochate czworonogi od dziecka. – Mam to chyba od swojej babci, która miała w domu dużo zwierząt. Szczególnie te, które były stare i chore, zawsze chciały być blisko niej. Ja też przyciągałam je niczym magnes – mówi Olga. I tak zostało do dzisiaj. Regularnie zbiera z ulicy bezpańskie psy. Fakt, że właściciele je porzucają, że nie dbają o los swoich podopiecznych, gniewa i zasmuca Olgę.

– Kary są zbyt niskie – mówi i żąda bardziej zdecydowanych działań ze strony ustawodawcy. – Jakiś mężczyzna nagrał swoim smartfonem, jak męczy i zabija swojego psa, za co dostał śmieszną karę grzywny. To jest skandal – uważa Olga, która obawia się, że dopóki przepisy prawa nie zostaną zaostrzone, sytuacja się nie poprawi.

Mówi, że źle jest szczególnie na wioskach:– Zwierzęta się tam nie liczą. Są po to, by służyć jakiemuś celowi. Strzec posesji lub polować na myszy – opowiada warszawianka. Przy każdej pogodzie psy są trzymane na krótkiej smyczy na zewnątrz. Skąpe jedzenie,niedożywienie, przechłodzenie lub przegrzanie, wszy lub nieleczone rany wkrótce prowadzą do katastrofalnego pogorszenia się stanu zdrowia zwierzęcia. Nie wspominając o zdrowiu psychicznym. To, że zwierzęta, a zwłaszcza psy, jako istoty społeczne są zależne od przychylności społeczeństwa i uczuć, jestzupełnie bez znaczenia.

 

 

Podarować nowe życie

Olga Lubańska chce dać tym istotom nowe życie. Trzy lata temu założyła więc fundację „Tusia”, której jest przewodniczącą, a pomaga jej pięciu wolontariuszy. Olga dostosowuje do tego całe swoje życie, na czym nieraz traci rodzina. – Często są o to kłótnie. Ale kiedy przychodzi co do czego i potrzebuję pomocy, na przykład przy łapaniu zwierząt albo gdy nie mogę dotrzymać terminu u weterynarza, to mój mąż jest przy mnie mimo sceptycyzmu i pomaga – mówi z dumą.

Teraz Olga planuje nawet wybudowanie własnego lokum, aby nie musiała już korzystać z hoteli dla zwierząt. Jest już odpowiednia działka – niedaleko od jej domu, gdzie mieszkają trzy własne psy, które też pragną opieki. Olga ma nadzieję, że w ten sposób uda jej się w przyszłości oszczędzać na kosztach. Ale aby się tak stało, trzeba najpierw zainwestować. Dlatego Olga postanowiła zwrócić się do miłośników zwierząt z sąsiedniego kraju – Niemiec.

 

 

Ochrona zwierząt ponad granicami

– Pomysł dała mi znajoma z Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. I ma rację. Bo dlaczego ochrona zwierząt nie mafunkcjonować ponad granicami? – Dla Olgi oznacza to nie tylko nadzieję na nowe datki: – Bardzo bym się cieszyła, gdyby niektóre z naszych zwierząt znalazły nowy dom w Niemczech – mówi.Zapewnia, że byłoby to możliwe bez żadnych problemów, a wniosek o wymagany paszport dla zwierząt złożyłaby jej fundacja, zajęłoby to tylko kilka dni.

Olga chciałaby wyjaśnić jedną rzecz:– Wielu ludzi uważa, że zwierzęta pochodzące ze złych warunków są agresywne. Mogą być takie zwierzęta. Ale moje nie są.

Wręcz przeciwnie, mówi, że jej podopieczni są szczególnie milusińscy. – Wiele z nich jest naznaczonych swoją przeszłością. Niektórym brakuje oka lub dwóch, innym brakuje nogi lub mają rany, które jeszcze nie do końca się zagoiły. Dlatego potrzebują dużo czułości i opieki.

Nie jest to lekki krzyż, który nosi Olga Lubańska. Poświęcenie to jedno, bo trzeba też sobie radzić z cierpieniem, które napotyka się dzień po dniu. – Widok tych biednych stworzeń, ich poranionych ciał, z tym sobie jakoś radzę. Ale jest jedna rzecz, której nie potrafię – dodaje Olga, a głos więźnie jej w gardle. Milknie na chwilę, po czym w jej oczach pojawiają się łzy. – Pożegnać się, gdy trzeba zwierzę uśpić. To najsmutniejszy moment.

 

 

Marie Baumgarten

Foto: privat

 

Kontakt z Olgą Lubańską i Fundacją Tusia:
tel. 695 491 549
e-mail: kontakt@fundacjatusia.pl

Więcej informacji na stronie
https://fundacjatusia.pl oraz na Facebooku

 

Show More