Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Walka o podium

Choć oficjalne rozpoczęcie Igrzysk Olimpijskich w Pekinie zaplanowano na piątkowe popołudnie czasu europejskiego, to już podczas wcześniejszej nocy sportowcy rozpoczną swoje zmagania. Z Niemiec wyleciało do Pekinu 149 sportowców, czyli tylko 4 mniej niż reprezentowało nas na poprzednim turnieju. Jednak według wszelkich przewidywań mogą tym razem przywieźć skromniejszy dorobek.

Tak jak sportowcy będą walczyć o swoje krążki i podia, tak reprezentacja ma walczyć o 3. miejsce w klasyfikacji medalowej. Oby skutecznie. Nie znamy jeszcze chorążych reprezentacji olimpijskiej, którzy wniosą flagę na stadion podczas ceremonii otwarcia. W tym roku Niemiecki Komitet Olimpijski postanowił, że o tym wyborze zdecydują kibice i zawodnicy. Przeprowadzone będą dwa głosowania i sumaryczny wynik przesądzi o przyznaniu tej zaszczytnej roli. Jednak nie znając nawet tych wyróżnionych zawodników, nie możemy nie wspomnieć, a raczej nie opowiedzieć o jednym z nich.

Legenda

Francesco Friedrich
Foto: Dayey/wikimedia.org

Do historii sportu olimpijskiego może bowiem przejść Francesco Friedrich. Kim jest ten atleta z Pirny? Dla osób, które interesują się jego dyscypliną, jest legendą. Dla tych interesujących się sportem nieco mniej – osobą raczej anonimową. Wszystko dlatego, że uprawia dyscyplinę, która nie jest aż tak popularna i masowa – bobsleje. 31-letni sportowiec z Saksonii zaczynał od zmagań lekkoatletycznych, ale jako nastolatek zainteresował się bobami. Poważne treningi rozpoczął w wieku 15 lat, a trenerzy szybko zauważyli, że ma zadatki na pilota wybitnego. Już trzy lata później startował w Pucharze Europy. Pierwsze sukcesy (złoto w „czwórce” i srebro w „dwójce”) odniósł jako 20-latek na mistrzostwach świata juniorów. Dwa lata później nie dał się już pokonać nikomu. Mało tego. Miesiąc po zmaganiach juniorów zdobył wspólnie z Jannisem Bäckerem złoto na „dorosłym” czempionacie. Od tego czasu (a był to 2013 r.) w konkurencji „dwójek” przegrał na mistrzowskiej imprezie tylko raz. Ta rysa na honorze to Igrzyska Olimpijskie w Soczi, kiedy mistrzowski skład Francesco Friedrich – Jannis Bäcker zajął dopiero 6. lokatę. W „czwórkach” było jeszcze gorzej, bo skończyło się na 8. miejscu. To wówczas nastąpiła „profesjonalizacja” niemieckiego pilota. Zaczął jeszcze bardziej interesować się sprzętem, rozmawiał z producentami, załatwiał sponsorów. A co najważniejsze – zmienił hamującego. Został nim Thorsten Margis, który później dołączył także do składu „czwórek”. Od tego momentu zmieniło się wszystko. Ekipa zaczęła się zgrywać. Co prawda nie wypadała jeszcze idealnie w Pucharze Świata, ale najważniejsze zawody wygrywała w obu kategoriach. W sezonie 2016/2017 wygrała swój pierwszy Puchar Świata, a później nadszedł 2018 r. i Igrzyska Olimpijskie w Pjongczang. Zaczęło się od zmagań w duecie, które zakończyły się… remisem z reprezentacją Kanady. To było pierwsze olimpijskie złoto w karierze Francesca Friedricha, które ściągnęło z niego presję. To pozwoliło mu na rozluźnienie przed rywalizacją w kwartecie, gdzie Niemcy byli już bezkonkurencyjni. Francesco Friedrich został piątym niemieckim pilotem, który dokonał takiej sztuki. Teraz jedzie do Pekinu, by jako pierwszy obronić oba tytuły. Czy ma szansę? Oczywiście. Przez trzy sezony zdobywał Puchar Świata w obu konkurencjach, jest zmotywowany i zdeterminowany. Zazwyczaj daje mu to „złoty efekt”.

Złotodajna skocznia
Nie da się ukryć, że w rankingu popularności skoczkowie są w zdecydowanej czołówce wśród niemieckich olimpijczyków. Nie powinno to wszak dziwić, zwłaszcza że są także wśród zdecydowanych faworytów zawodów. Karl Geiger tuż przed wylotem do Pekinu odzyskał żółty plastron lidera Pucharu Świata, a Markus Eisenbichler jest wściekły po każdym nieudanym (nie ma ich zbyt wiele) skoku. Do tego niemiecki związek i trener dbają o najdrobniejsze detale u siebie i innych. Sprawdzają rywali i ich stroje, składając odpowiednie protesty w przypadku niezgodności, a swoich zawodników wręcz rozpieszczają. – Dla sportowców zamówiliśmy specjalne materace. To sprawdziło się w ostatnich latach. Szczególnie w krajach azjatyckich zawsze jest tak, że mają nieco inny schemat snu niż my. To może mieć znaczenie, jeśli możesz dobrze wykorzystać regenerację, sen – zakomunikował niedawno trener reprezentacji Stefan Horngacher. Ta drobiazgowość nie wydaje się przesadą, bo Niemcy liczą na spory dorobek przywieziony z olimpijskiej skoczni. Według różnego rodzaju symulacji mają zgarnąć dwa do czterech krążków, a ten w rywalizacji drużynowej jest niemal gwarantowany. Do tego otwarcie mówi się o medalu z rywalizacji mikstów, bo choć tylko Katharina Althaus prezentuje wśród pań mistrzowską formę, to niesamowicie dobre wyniki panów mogą dać tu sukces. Jednak nie tylko skoczkowie liczą na dobre wiatry na skoczni. W końcu zmagania toczyć będą także kombinatorzy norwescy. Dotyczy to nie tylko lidera ekipy Vinzenza Geigera, ale praktycznie całej drużyny. Niemal każdy z zawodników ma szansę na walkę o medale indywidualne, ale przede wszystkim chodzi o drużynę jako całość, bo nie bez powodu jest liderem klasyfikacji Pucharu Narodów ze zdecydowaną przewagą.

Znani nieznani
Nie zapominajmy jednak, że igrzyska olimpijskie to przede wszystkim niesamowita okazja, by nieco mniej znani sportowcy wyszli z cienia. To przecież jedyna szansa, by łyżwiarze, narciarze czy skeletoniści „wyrzucili” z czołówek gazet futbolistów. Dlatego warto przyjrzeć się innym zawodnikom, którzy mają szansę wrócić z krążkiem na szyi. Wspominaliśmy już o medalowych ambicjach Francesca Friedricha, ale wydaje się, że z białych torów nasi zawodnicy powinni przywieźć zdecydowanie więcej medali. Faworytem wśród kobiet jest przecież Mariama Jamanka, która wystartuje w debiutujących na IO „jedynkach” i będzie bronić tytułu w „dwójkach”. Medalu nie powinno także zabraknąć w skeletonie. Tam dorobek powinien zwiększyć dwukrotny mistrz świata Christopher Grotheer, ale nie jest tu jedyną nadzieją. Nie zapominajmy, że wśród pań też wystartują niemieckie mistrzynie globu: Tina Herrmann i Jaqueline Lölling. Również w saneczkarstwie mamy niemieckich faworytów, zwłaszcza wśród pań. Szanse medalowe powinny zostać także wykorzystane na stokach zjazdowych. Romed Baumann, Andreas Sander i Kira Weidle mają w dorobku srebrny medal na zeszłorocznych mistrzostwach świata w Cortina d’Ampezzo i są w gronie faworytów do złota. Również snowboardziści mogą dorzucić coś do naszego dorobku. W końcu jest wśród nich chociażby brązowa medalistka z Pjongczang Ramona Hofmeister. Według przewidywań analityków Niemcy raczej nie powtórzą wyniku sprzed czterech lat. Miejmy jednak nadzieję, że nasi faworyci spełnią oczekiwania. A ci, którzy za faworytów nie są uznawani, pozytywnie nas zaskoczą.

Rafał Kempa

Show More