Od trzech lat Związek Niemieckich Stowarzyszeń organizuje latem wyjazd na północ, a konkretnie do gminy Ustka. Jego młodzi uczestnicy z Górnego Śląska nie spędzają tam jednak tylko wakacji, lecz pomagają ocalić od zapomnienia niemiecką historię tamtego regionu.
W tym roku w centrum prac znalazły się zapomniana wieś i stary cmentarz ewangelicki. Wieś, która nosi nazwę Zalesin (Salesker Strand), obecnie już nie istnieje. Podług legendy na początku XVII w. wieś tę założyło czterech Szwedów, a później zamieszkiwana była przez pomorskich Niemców. Ich potomkowie po II wojnie światowej musieli opuścić swoją ojczyznę, co sprawiło, że wieś, w której jeszcze przez krótki czas istniał dom dziecka prowadzony przez siostry zakonne, ostatecznie została porzucona. Okoliczne tereny, na których od lat znajdował się poligon wojskowy, zostały zarekwirowane przez polskie wojsko.
Wieś, która już nie istnieje
Dziś o istnieniu Zalesina świadczą tylko nieliczne fundamenty domów i stary cmentarz ewangelicki. Mimo że cmentarz już przed laty stał się ponownie widoczny dzięki zaangażowaniu miejscowych historyków amatorów i członków Usteckiego Stowarzyszenia Miłośników Historii „Orzeł”, wciąż istnieją jego nieodkryte fragmenty. – Zrobiliśmy trochę porządków na tym cmentarzu, ale przede wszystkim spenetrowaliśmy okolicę, czyli właściwą wioskę. Młodzi ludzie otrzymali wykrywacze metalu i wyruszyli na poszukiwanie pozostałości po dawnych mieszkańcach wsi. Znaleźli m.in. monety o nominałach jednego feniga (z 1900 r.) i dziesięciu fenigów (datowaną na rok 1915). Były to poszukiwania w zaroślach między wystającymi częściami fundamentów, ale młodzieży najwyraźniej się podobało – mówi Beata Sordon, koordynatorka projektu z ramienia VdG.
Miejsce spoczynku ewangelików
Po drugiej stronie gminy Ustka leży wieś Przewłoka (Strickershagen), gdzie przy drodze w kierunku Grabna (Wintershagen) znajduje się wspomniany stary cmentarz ewangelicki. Od 2018 r. również tą nekropolią opiekuje się stowarzyszenie „Orzeł”, a w tym roku pomaga tam 16 młodych ludzi z Górnego Śląska. – Uwalniamy teren cmentarza od trawy i gąszczu, aby móc najpierw przyjrzeć się temu wszystkiemu, czego członkowie stowarzyszenia „Orzeł” nie zdążyli jeszcze odsłonić. A potem zaczynamy sprzątanie i szukanie elementów grobów, aby w miarę możliwości uczynić je ponownie widocznymi. Tu również wykrywacze metalu są naszymi najważniejszymi pomocnikami – mówi Beata Sordon.
Ale nie tylko praca znalazła się w programie wyjazdu, bowiem młodzi ludzie będą też mieli możliwość spędzenia wolnego czasu nad morzem, zanim w piątek wrócą do domu.
Rudolf Urban