Przewodniczący VdG Bernard Gaida w rozmowie z Krzysztofem Świercem analizuje opinię brytyjskiego dziennika „Financial Times”, który twierdzi, że obecna sytuacja polityczna na świecie sprawia, że po ponad 70 latach od zakończeniu II wojny światowej głowa niemieckiego państwa Angela Merkel powinna zostać liderem liberalnego świata Zachodu.
Ba, dziennikarze tej gazety podkreślają, że w przeszłości szefowa rządu w Berlinie zobowiązywała się do walki o demokrację, wolny handel, otwarte społeczeństwo, nie godziła się na oddanie pola nacjonalistom, walczyła z egoizmem i nacjonalizmem oraz zdecydowanie przeciwstawiała się populizmowi w polityce, a także terroryzmowi, co absolutnie przemawia za jej wyborem, choć sama od tej propozycji się odcina.
Po zakończeniu rządów Baracka Obamy oraz po tym, jak Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w USA, znany londyński dziennik „Financial Times” stwierdził, że teraz nastąpi ten moment w historii, w którym kanclerz Niemiec Angela Merkel przejmie rolę przywódcy liberalnego świata Zachodu! Zgadza się Pan z tą tezą i czy jest to właściwy wybór?
Wiemy, że to nie jest żaden wybór, ale narzucające się stwierdzenie. Dokładnie to samo usłyszałem w listopadzie 2016 roku w czasie spotkania z panią kanclerz. Takie zdanie wypowiedział niemiecki poseł do parlamentu Chorwacji Goran Beus Richembergh, a było to dzień po wyborach w USA. W zależności od tego, jak rozumiany jest liberalizm i czy jest to właściwe określenie, stwierdzenie to może być różnie wartościowane. Zarówno negatywnie, jak i pozytywnie. Osobiście rozumiem to stwierdzenie jako fakt, że pani Angela Merkel wraz z koalicją rządową reprezentują te wartości, które przez dziesięciolecia po wojnie ukształtowały świat, a zwłaszcza Europę, w sposób, który umożliwił powstanie wspólnoty państw, mimo że w historii raczej trwały one w konfliktach i wojnach niż we współpracy. Tej polityce zawdzięczamy w Europie siedemdziesiąt lat pokoju i rozwoju, stępienia egoizmów, nacjonalizmów, ruchów odśrodkowych.
Brytyjski dziennik podkreśla także, że 72 lata po porażce III Rzeszy Berlin znowu może rozważać objęcie roli światowego przywództwa! Tym bardziej że osłabła rola Francji, Wielka Brytania znalazła się w obliczu Brexitu, a świat polityki dopadł szalejący populizm i terroryzm. Trafia do Pana to twierdzenie i argumentacja?
Zgadzam się z tym, że na pierwszym miejscu chodzi tu bardziej o Niemcy, jako państwo o nadal niezwykłej stabilności politycznej i gospodarczej, a w drugiej kolejności o osobę Angeli Merkel. Niemcy pod przywództwem Angeli Merkel już dość długo faktycznie pełnią rolę gwaranta i nie wypierają się odpowiedzialności za stabilność Unii Europejskiej. Faktycznie wiele państw straciło pozycję w grupie liderów Unii Europejskiej. To nie tylko problem Wielkiej Brytanii czy Francji, ale także Polski, która skupiając się na krytyce i działaniach dezintegrujących, stawia się na marginesie głównego nurtu polityki. Na tym tle aktywność Niemiec zarówno w problemach gospodarczych (patrz Grecja), politycznych (patrz Ukraina), globalnych (patrz kryzysy humanitarne) jest na miarę państwa biorącego odpowiedzialność za swoje i sąsiadów problemy. Kiedy inni koncentrują się na hasłach populistycznych, Niemcy szukają rozwiązań, prowadzą kampanie dyplomatyczne. I czynią wszystko, by zachować całość Unii Europejskiej. Słowem nie tyle Berlin rozważa objęcie światowego przywództwa, ile raczej prowadzi coraz bardziej samotnie konstruktywną i wspólnotową politykę.
Co prawda Angela Merkel odrzuciła te wezwania, nazywając je absurdalnymi, ale „Financial Times” uważa, że w tej sprawie nie ma wyboru i zwraca uwagę na to, że obecnie poza głową niemieckiego państwa nie ma kandydata, który mógłby podjąć się tego zadania. Jednocześnie przypomina, że w przeszłości szefowa rządu w Berlinie zobowiązywała się do walki o demokrację, wolny handel, otwarte społeczeństwo i nie godziła na oddanie pola nacjonalistom. Czy w tej sytuacji może odmówić przyjęcia proponowanej roli?
Wartości, które pan wymienia, są wspólne nie tylko wielu politykom niemieckim z różnych partii, ale przede wszystkim znaczącej większości społeczeństwa. Proszę zauważyć, że Niemcy, którzy z własnej historii odebrali naukę, jak łatwo populizm może obalić demokrację i doprowadzić do zbrodni, a wreszcie wojny, świadomie przepracowali swoje doświadczenia i dzisiaj stali się prawie monolitem, odrzucającym nacjonalizmy, kwestionowanie zasad demokratycznego państwa, wolności handlu, współpracy międzynarodowej i dialogu. To obecnie często poczytywane jest Niemcom i samej Angeli Merkel za słabość i naiwność, ale przyszłość pokaże, która postawa najlepiej służy ludziom.
„Financial Times” podkreśla też, że Angela Merkel musi zdobyć społeczne poparcie dla globalizacji, bez której świat będzie biedniejszy i bardziej niebezpieczny. Będą to trudne zadania do zrealizowania, ale kto lepiej niż niemiecka kanclerz może próbować tego dokonać? – pyta retorycznie brytyjski dziennik, a jakie jest Pana zdanie?
Globalizacja nie jest wyborem, tylko faktem. Jednak niektórzy politycy i państwa zachowują się tak, jakby uważali, że można globalizacji nie uznać i tym samym się jej ustrzec. Polityka Niemiec jest jak zawsze praktyczna i stąd przekonanie o potrzebie nie tylko utrzymania wspólnoty europejskiej, ale wręcz jej wzmacniania. Największe problemy świata mają dziś charakter globalny i potrzebują globalnych rozwiązań. Choćby problem migracji i uchodźców, który swoje źródła ma w nierównomiernym podziale dóbr, dostępu do oświaty i wielu innych problemach. Tego się nie da powstrzymać wysokością murów i płotów granicznych, lecz jedynie zwalczeniem źródeł. Ataki na kanclerz Merkel być może sprawią, że nie będzie jej dane tego dokonywać, ale mam nadzieję, że polityka Niemiec nadal pozostanie odporna na ideologie „łatwych rozwiązań”. Są kraje takie jak Rosja, które dla odzyskania pozycji mocarstwa, jak się okazało, manipulują nawet wyborcami w innych krajach i wykorzystują do tego nawet tych, którzy sami są przekonani, że całym sercem są przeciw takiej pozycji Rosji. A wystarczy przecież tylko zdestabilizować to, co umiłowaniem demokracji, wolności i wspólnoty ponadnarodowej na tej drodze Rosji staje. To powinno być ostrzeżeniem także dla polskich antyeuropejskich polityków.
***
Der VdG-Vorsitzende Bernard Gaida analysiert im Gespräch mit Krzysztof Świerc die Ansicht der britischen Wirtschaftszeitung „Financial Times”, wonach angesichts der jetzigen weltpolitischen Lage die deutsche Regierungschefin Angela Merkel nach über 70 Jahren seit dem Ende des Zweiten Weltkriegs zur Vorreiterin der liberalen Welt des Westens werden sollte. Sie habe sich bereits in der Vergangenheit dem Kampf für Demokratie, freien Handel und eine offene Gesellschaft verpflichtet, sei nicht damit einverstanden, Nationalisten das Feld zu überlassen, trete nach wie vor gegen Egoismus und Nationalismus ein und stelle sich dezidiert gegen politischen Populismus sowie Terrorismus. Dies spreche absolut für ihre Wahl, auch wenn sie selbst sich von diesem Vorschlag distanziere.
Nach dem Ende der Regierungszeit des US-Präsidenten Barack Obama und nachdem Donald Trump die Präsidentschaftswahl in den USA gewonnen hat, sieht die bekannte Londoner Wirtschaftszeitung „Financial Times” nun einen Moment in der Geschichte gekommen, in dem Deutschlands Bundeskanzlerin Angela Merkel die Rolle als Anführerin der liberalen Welt des Westens übernehmen wird! Stimmen Sie dieser These zu und ist dies die richtige Wahl?
Es ist, wie wir wissen, keine Wahl, sondern eine naheliegende Feststellung. Genau dasselbe hörte ich im November 2016 bei einem Treffen mit der Kanzlerin. Diese Meinung äußerte damals der deutsche Parlamentsabgeordnete in Kroatien Goran Beus Richembergh, es war einen Tag nach den Wahlen in den USA. Je nachdem, wie Liberalismus verstanden wird und ob dieser Begriff der richtige ist, kann diese Feststellung unterschiedlich gewertet werden. Sowohl negativ, als auch positiv. Ich persönlich verstehe sie so, dass Frau Angela Merkel und ihre Regierungskoalition die Werte vertreten, die in den Jahrzehnten nach dem Krieg die Welt und insbesondere Europa in einer Weise formten, die eine Gemeinschaft von Staaten hervorgebracht hat, die in der Vergangenheit eher in gegenseitigen Konflikten und Kriegen verharrten als miteinander kooperierten. Dieser Politik verdanken wir in Europa siebzig Jahre Frieden und Entwicklung sowie einer Abstumpfung von Egoismen, Nationalismen und zentrifugalen Bewegungen.
Die britische Zeitung geht davon aus, dass 72 Jahre nach der Niederlage des Dritten Reiches Berlin erneut eine weltweite Führungsrolle in Erwägung ziehen könnte! Denn die Rolle Frankreichs habe sich abgeschwächt, Großbritannien den Brexit und in der Welt seien „wütender Populismus“ und Terrorismus auf dem Vormarsch. Erscheint Ihnen dieses Fazit und die Argumentation plausibel?
Ich stimme zu, dass es hier an erster Stelle um Deutschland geht, als einen nach wie vor politisch und wirtschaftlich besonders stabilen Staat und erst an zweiter Stelle um die Person von Angela Merkel. Deutschland fungiert unter der Führung Angela Merkels tatsächlich schon recht lange als Garant und drückt sich auch nicht vor seiner Verantwortung für die Stabilität der Europäischen Union, während mehrere andere Länder ihre Führungsrolle innerhalb der EU de facto verloren haben. Das Problem betrifft nicht nur Großbritannien oder Frankreich – auch Polen hat sich mit seiner kritischen Haltung und spaltenden Maßnahmen abseits der politischen Hauptströmung positioniert. Vor diesem Hintergrund ist die Aktivität Deutschlands bei Problemen wirtschaftlicher (siehe Griechenland), politischer (siehe Ukraine) und globaler Natur (siehe humanitäre Krisen) einem Staat angemessen, der Verantwortung übernimmt für eigene Probleme und solche seiner Nachbarn. Während andere sich auf populistische Losungen konzentrieren, sucht Deutschland nach Lösungen und führt diplomatische Kampagnen. Und es tut dies alles, um die Integrität der Europäischen Union zu bewahren. Kurzum: Berlin erwägt nicht so sehr eine Weltführerschaft, vielmehr betreibt es zunehmend vereinsamt eine konstruktive Gemeinschaftspolitik.
Angela Merkel hat diese Aufrufe zwar zurückgewiesen und sie als absurd bezeichnet, dennoch ist die „Financial Times” der Meinung, dass sie in dieser Angelegenheit keine Wahl habe. Es gebe gegenwärtig außer der deutschen Regierungschefin keinen Anwärter, der diese Aufgabe übernehmen könnte. Bereits in der Vergangenheit sei die deutsche Regierungschefin dezidiert für Demokratie, freien Handel und eine offene Gesellschaft und dabei gegen nationalistische Tendenzen eingetreten. Kann sie unter diesen Umständen die ihr zugedachte Rolle ablehnen?
Die Werte, die Sie genannt haben, sind nicht nur vielen deutschen Politikern aus verschiedenen Parteien, sondern vor allem einer erheblichen Mehrzahl der Gesellschaft gemeinsam. Bedenken Sie bitte, dass die Deutschen, die aus ihrer eigenen Geschichte die Lehre gezogen haben, wie schnell Populismus die Demokratie stürzen und zu Verbrechen und schließlich zum Krieg führen kann, ihre Erfahrungen bewusst verarbeitet haben und heute fast zu einem Monolith geworden sind, der jegliche Nationalismen sowie die Infragestellung demokratischer Staatsprinzipien, der Handelsfreiheit, der internationalen Zusammenarbeit und des Dialogs ablehnt. Dies wird gegenwärtig oft als eine Schwäche und Naivität der Deutschen und von Angela Merkel selbst angesehen, aber die Zukunft wird zeigen, welche Gesinnung den Menschen am besten dient.
Die „Financial Times” verweist auch darauf, dass Angela Merkel eine gesellschaftliche Unterstützung für die Globalisierung gewinnen müsse, denn ohne diese werde die Welt ärmer und gefährlicher sein. Diese Aufgaben seien schwer zu realisieren, doch „wer kann besser die deutsche Kanzlerin versuchen, dies zu vollbringen?“, fragt die britische Zeitung rhetorisch. Und wie lautet Ihre Meinung?
Die Globalisierung ist keine noch zu treffende Wahlentscheidung, sondern bereits ein Faktum. Einzelne Politiker und Staaten verhalten sich dennoch so, als ob sie glaubten, dass es möglich sei, die Globalisierung nicht anzuerkennen und sie damit abzuwenden. Die Politik Deutschlands ist wie immer praktisch und daher rührt auch die Überzeugung, dass es notwendig ist, die europäische Gemeinschaft aufrechtzuerhalten und sogar noch zu festigen. Die größten Probleme der Welt haben heute globalen Charakter und benötigen globale Lösungen. So etwa das Problem der Migrationen und Flüchtlinge, das seine Wurzeln in der ungleichmäßigen Güterverteilung und einem ungleichen Zugang zur Bildung sowie in vielen anderen Problemen hat. Das lässt sich nicht mit hohen Mauern und Grenzzäunen aufhalten, sondern nur mit wirkungsvollem Handeln an der Quelle. Die Angriffe auf Kanzlerin Merkel werden möglicherweise dazu führen, dass es ihr nicht vergönnt sein wird, es zu bewerkstelligen. Ich hoffe aber, dass die Politik Deutschlands nach wie vor resistent bleibt gegen Ideologien der „einfachen” Lösungen. Es gibt Länder wie Russland, die, wie sich nun zeigte, zur Wiedergewinnung ihrer Großmachtstellung sogar Wähler in anderen Ländern manipulieren und sogar diejenigen dafür benutzen, die selbst überzeugt sind, von ganzem Herzen gegen eine solche Positionierung Russlands zu sein. Dabei genügt es ja nur zu destabilisieren, was sich Russland in den Weg stellt: die Liebe zur Demokratie, Freiheit und einer supranationalen Gemeinschaft. Das sollte auch den polnischen antieuropäischen Politikern eine Warnung werden.