Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Cierpieli za niemieckość

Alojzy Pohl pokazuje zaświadczenie potwierdzające pracę przymusową w kopalni „Brzeszcze”.  Foto: Łukasz Biły
Alojzy Pohl pokazuje zaświadczenie potwierdzające pracę przymusową w kopalni „Brzeszcze”.
Foto: Łukasz Biły

Sprawa odszkodowań dla Niemców będących robotnikami przymusowymi nabiera tempa. Do Federalnego Urzędu Administracyjnego (BVA) już zaczynają spływać wnioski, lecz w ramach ich oceny okazuje się, że nie wszyscy, którzy cierpieli za niemieckość, otrzymają zadośćuczynienie. Dotyczy to także Niemców ze Śląska.

 

Decyzja Bundestagu z listopada 2015 roku rozbudziła nadzieję wielu. Chodzi o 50 milionów euro, które przyznano na odszkodowania dla Niemców, którzy w czasie drugiej wojny światowej i po jej zakończeniu pracowali przymusowo na rzecz obcego państwa ze względu na swoją niemiecką przynależność kulturową. Jako że standardowa reparacja wojenna dla osoby cywilnej według niemieckiego prawa wynosi jednorazowo 2500 euro, całkowitą sumę przeznaczoną na zadośćuczynienia postanowiono wyliczyć według liczby osób, które z takiego świadczenia mogłyby jeszcze skorzystać. – Szacuje się, że takich osób żyje jeszcze około 20 tysięcy – stwierdził swego czasu przewodniczący Związku Wypędzonych Berndt Fabritius, wliczając w to nie tylko osoby wywiezione na roboty przymusowe do Związku Radzieckiego w 1945 roku, ale także osoby, które pracowały przymusowo nawet jeszcze do połowy lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

 

Garstka ze Śląska

 

Wyjątkowo dużo robotników pochodziło ze wschodnich terenów Rzeszy Niemieckiej, także Niemcy ze Śląska mogą się więc starać o odszkodowania. Historyk z Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach Sebastian Rosenbaum zwraca uwagę na fakt, że państwom korzystającym z robotników przymusowych zależało przede wszystkim na fachowcach, np. górnikach, którzy mogli pracować w kopalniach. Rosenbaum szacuje, że z tych Górnoślązaków, którzy zostali wywiezieni w 1945, może żyć już tylko 20–30. Teorię historyka zdają się potwierdzać działania opolskiej mniejszości niemieckiej. Aby pomóc starszym osobom ubiegać się o odszkodowania, organizacje opolskich Niemców postanowiły zaangażować Towarzystwo Dobroczynne Niemców na Śląsku, które świadczy merytoryczną pomoc przy wypełnianiu wniosków oraz informowaniu o zasadach. – Zgłosiło się do nas dziesięć osób, którym wskazaliśmy, jak mają ubiegać się o odszkodowania – mówi dyrektor biura TDNS Agata Baron. Według jej relacji są to osoby z różnych części województwa opolskiego, którzy dysponują dokumentami poświadczającymi pracę przymusową, które konieczne są do otrzymania świadczenia. – Są to np. bilety kolejowe z transportu, którym zostali wywiezieni lub różne inne zaświadczenia – tłumaczy.

 

Cierpienia na wschodzie

 

Jako że o odszkodowania mogą ubiegać się także spadkobiercy robotników przymusowych (pod warunkiem, że osoba bezpośrednio poszkodowana zmarła po 27 listopada 2015), na zadośćuczynienie szanse ma np. rodzina Viktora Kika z Sierakowa. Historię zmarłego niedawno długoletniego przewodniczącego tamtejszego koła mniejszości niemieckiej opisywaliśmy w jednym z poprzednich numerów „Wochenblatt.pl”. Podobnie jak pan Kik, na tereny dzisiejszej Ukrainy w 1945 wywieziony został także Richard Nanik z Dobrzenia Wielkiego, który przymusowo zatrudniony został w budownictwie. Powrót umożliwił mu ciężki wypadek podczas pracy, wskutek czego Nanik został zaliczony do transportu chorych, którzy mieli trafić z powrotem na Śląsk. Los ciężkich robót na Ukrainie spotkał jednak także Niemców z innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Wyjątkowo duża liczba osób została wywieziona także z terenów dzisiejszej Rumunii. Przykładem może być np. Elisabeth Till, która podobnie jak Richard Nanik pracowała w okolicach Dniepropietrowska na budowie. W ciągu czterech lat dziś 92-letnia kobieta nie otrzymała nawet kawałka mięsa do jedzenia, by mieć odpowiednio dużo sił do pracy. Także w przypadku Till ciężki wypadek uratował jej życie. Dzięki złamaniu żeber mogła zostać zwolniona z pracy i dożyć sędziwego wieku.

 

Bolesne wspomnienia

 

Jak się jednak okazuje, nie wszyscy za niemieckość cierpieli w pracy przymusowej na wschodzie. Dzięki TDNS docieramy do miejscowości Ćwiercie w gminie Walce, gdzie wita nas Alojzy Pohl, który również stara się o odszkodowanie za pracę przymusową. Pan Alojzy wprawdzie posiada wszystkie dokumenty potrzebne do uzupełnienia wniosku, lecz nie przywiązuje do nich wagi, gdy pytamy o aktualny dokument potwierdzający niemieckie obywatelstwo: – Ja to myślę, że jak już się ktoś urodził Niemcem, to jest Niemcem do śmierci – stwierdza. Pan Alojzy mówi, że pamięć go jeszcze nigdy nie zawiodła. Gdy pytamy o przeszłość, ze szczegółami opowiada swoją historię, gdy jako dziecko znalazł się w samym środku działań wojennych, pamięta przemarsz Armii Czerwonej i naloty Amerykanów. Łamanym głosem wraca do chwili, gdy krótko po wojnie funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa w amoku strzela do jego matki i siostry. I obie zabija. – Zostało nas czterech braci i tata, który jako żołnierz Volkssturmu też był internowany na wschodzie, wrócił cały opuchnięty i też długo nie pożył – mówi gorzko.

 

Sprawiedliwość nie dla wszystkich

 

W nowej, komunistycznej rzeczywistości pan Alojzy był – jak mówi – podwójnie naznaczony. Nie dość, że miał niemiecką przeszłość i nazwisko, to jeszcze po ojcu miał dosyć spore gospodarstwo rolne, a w jego wspomnieniach „cała młodzież rolnicza była wtedy przeznaczona do represji”. Mimo że od wojny minęło już sporo czasu, wraz z bratem Janem (mieszka dziś w Krapkowicach) został w latach pięćdziesiątych przeznaczony do pracy w kopalni „Brzeszcze” w dzisiejszym województwie śląskim. Dokument, który pokazuje nam Pohl, wskazuje, iż była to praca przymusowa. – Była nie dość, że ciężka, to jeszcze niebezpieczna. Pracowaliśmy z materiałami wybuchowymi i nie pamiętam, ile razy byłem jedną nogą w grobie. Niejednokrotnie przełożeni dawali też do zrozumienia panu Alojzemu, że cierpiał właśnie za niemieckość: – Jeden taki majster był, co kiedy miałem ciężkie zapalenie ucha, powiedział, że jako hitlerowiec mogę położyć się w rowie i zdechnąć – wspomina.

 

Niestety BVA nie daje panu Alojzemu wielkiej nadziei na otrzymanie odszkodowania. Jak zaznacza, jego brat wykonał już w tej sprawie telefon do Niemiec, otrzymał informację, że raczej są to świadczenia dla osób wywiezionych na wschód i w związku z tym jako robotnik przymusowy pracujący w Polsce prawdopodobnie nie otrzyma odszkodowania. Informacja ta jest jednak sprzeczna z pierwszymi doniesieniami dotyczącymi przyznawania odszkodowań, z których wynikało, że praca przymusowa nie miała ograniczać się jedynie do terenów byłego Związku Radzieckiego. Zapytany o to, czy zna jakieś osoby, które zostały na tamte tereny wywiezione, pan Alojzy odpowiada, że tak, „ale one dawno już nie żyją”. Fakt ten, a także stosowanie dodatkowych ograniczeń w sprawie przyznawania odszkodowań zdaje się potwierdzać podejrzenia niektórych, że przyznaną kwotę 50 milionów euro uda się wykorzystać zaledwie w niewielkiej części, a historyczna decyzja Bundestagu przyszła zdecydowanie zbyt późno.

 

Łukasz Biły

Show More