Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Die Namen verraten viel

 

 

Wer sind die Schlesier in den USA und wie schlesisch, polnisch oder deutsch sind die Nachfahren der einstigen Auswanderer heute noch? Diese Frage stellte sich auch Adam Kubik, der aus Groß Strehlitz stammende junge Wissenschaftler und besuchte die entfernten Verwandten.

 

Der Friedhof in Bandera mit vielen schlesischen Namen. Foto: A. Kubik

 

Polska wersja poniżej

 

Genau von einem Jahr, im März 2019, tauchte ich auf dem weit entfernten amerikanischen Kontinent in eine neue Welt hinein, nämlich die der Schlesier in Texas.
Am 9. März 2019 spätabends erreichte mein Flug von New York City den Flughafen in San Antonio, Texas. Es war Spring Break an den amerikanischen Universitäten, d.h. eine zweiwöchige Ferienpause. Ich folgte der Einladung des aus Slawientzitz stammenden Pfarrers Frank Kurzaj, der sich seit 1986 auf Anordnung von Erzbischof Alfons Nossol um die schlesischen Gemeinden in Texas als Seelsorger kümmert. Zuvor erhielt ich nur wenige Informationen über die Schlesier in Amerika, kannte sie lediglich als exotische Gäste auf den Pilgerfahrten nach St. Annaberg oder von Veranstaltungen des Strehlitzer Landes, wie dem 750-jährigen Jubiläum von Rosmierz im Jahr 2006. Ich wusste jedoch nichts darüber, wie es zu einer Ausreisewelle bis nach Amerika – und das sogar aus meiner Gemeinde! – gekommen war.

 

 

Die Namen

Am Flughafen empfing mich Pfarrer Kurzaj, mit dem ich zuvor von Connecticut aus lediglich telefonisch Kontakt aufgenommen hatte. Es war das erste Mal nach meinem bis dato siebenmonatigen Aufenthalt in den USA, dass ich auf dem amerikanischen Kontinent mit einem Menschen tatsächlich ein Gespräch auf Schlesisch führen konnte. Zu meinem Erstaunen blieb es nicht bei der einen Person. Es bildete sich das Gefühl von Heimat in der weiten Fremde – und es wurde mehr und mehr davon, auch wenn die Umgebung ganz anders war als in Schlesien.

Von San Antonio kamen wir nach einer Stunde Autofahrt in Bandera an, der zweitältesten schlesischen katholischen Gemeinde in Texas, wo nun Pfarrer Kurzaj wohnt und sich um mindestens drei Kirchen kümmert. Das mir zugewiesene Zimmer, das wenige Monate zuvor Szczepan Twardoch , der schlesische Schriftsteller aus Pilchowitz, bewohnte, enthielt zahlreiche Bücher über Schlesien und die schlesischen Texaner. Ich war überwältigt und, wie es sich herausstellte, das nicht zum letzten Mal. Der nächste Tag war ein Sonntag, an dem ich den Pfarrer zu seinen drei Messen, zwei auf Englisch und eine auf Spanisch, begleitete. Manchmal nutzte ich die Zeit und schaute mir auf seine Empfehlung hin die Friedhöfe an. Ich konnte es kaum fassen, denn die auf den Grabsteinen eingravierten Familiennamen waren mir sehr vertraut: Adamietz, Mutz, Kalka, Gaida, Haiduk, Morawietz, Notzon, Pollok, Skloss, auch wenn die Vornamen inzwischen einen amerikanischen Klang besaßen: John, Frank, Steve, Joe, Lucy, Mary, Flora oder Sallie. Der große Friedhof mit seinen zahlreichen Grabmälern mit schlesischen Nachnamen überwältigte mich, da ich mir nicht im Klaren darüber war, welches Ausmaß die schlesische Kultur auf die Entwicklung von Texas hatte.

 

Auf Schlesisch

Die erste Begegnung mit einer in Texas geborenen Schlesierin fand in Floresville statt, an der Tankstelle „Pruski’s“. Wegen eines kleinen Autoschadens erkundigte sich Pfarrer Kurzaj an der dortigen englischsprachigen Werkstatt nach einer möglichen Reparatur. Er rief die ältere Eigentümerin, Frau Pruski, hinzu, die mir, in fließendem Schlesisch nach meinem Namen fragend, begegnete: „Jako se mianujecie?“. Ich vergaß letztlich, worüber ich mich mit ihr unterhielt, so überraschend war diese Begegnung.
Es ging weiter nach Falls City, einer nah gelegenen Ortschaft, in der die Nachnamen der High School-Mannschaft (amerikanische Oberschule) auf einem Schild am Ortseingang aufgelistet waren: Sekula, Jendrusch, Lyssy, Dziuk, Yanta, Ehrlich, Kowalik. Neben dem High School-Stadion für amerikanischen Football, wie man es aus Filmen kennt, gab es das Karriere- und Technologie-Zentrum, das den Namen „Frank Paul Nieschwietz“ trug.

Heute spricht man davon, dass ungefähr 200.000 Texaner schlesische Wurzeln haben. Zudem haben Schlesier zu der Entwicklung von mindestens 15 Ortschaften beigetragen. Nur noch die Ältesten von ihnen, die zur fünften oder sechsten Nachkommensgeneration der oberschlesischen Auswanderer gehören, beherrschen das Schlesische, doch diese sind tatsächlich noch vor Ort zu finden.

 

 

Abstammung

Die Fläche des Aussiedlungsgebietes in unserer schlesischen Heimat reicht im Norden von Alt Karmunkau und Botzanowitz bei Rosenberg bis nach Chechlau und Ponischowitz bei Rudzinitz im Süden und von Oppeln im Westen bis nach Gleiwitz im Osten. Die ersten Familien sind jedoch aus den Gemeinden Groß Strehlitz und Tost – unmittelbar auf die Aufforderung von Leopold Moczygemba, des aus Groß Pluschnitz stammenden Franziskaners , hin – im Jahr 1854 ausgewandert. Das „Texas-Fieber“ dauerte weniger als zwei Jahrzehnte und legte sich u.a. sowohl aufgrund der Entwicklung des oberschlesischen Industriegebietes, in dem die Menschen wieder neue Arbeit fanden, als auch infolge der negativen Briefe aus Amerika über die dortigen harten Verhältnisse.

Pfarrer Frank Kurzaj nahm sich 10 Tage Zeit, um mir, neben seinen seelsorgerischen Pflichten, die wichtigsten Orte zu zeigen und Personen vorzustellen, mit denen ich Interviews führen konnte, um das Thema „Schlesier und die USA“ besser kennenzulernen. Er erzählte mir von der Geschichte und den Wahrnehmungen der heute dort lebenden Schlesier. Darüber hinaus ermöglichte er mir den Zugang zu kirchlichen Archivbüchern und Publikationen, die ich, zurück an der Yale University, um zusätzliche wissenschaftliche Quellen ergänzt habe. So fing ich an, mich mit dem Thema der Oberschlesier in Texas auseinanderzusetzen. Ich musste feststellen, dass die bisherige Forschung dieses Thema auf eine unzureichende Art und Weise aufgegriffen hatte, die Schlesien nur aus einer sehr eingeschränkten und dadurch zum Teil fälschlichen polnischen Perspektive aufzeigt.

Warum sind Oberschlesier in der Mitte des 19. Jahrhunderts überhaupt ausgewandert? Woher wusste man, dass es Schlesier in Texas gibt? Sprechen sie auch Deutsch? Warum werden die schlesischen Ortschaften als polnische Siedlungen umschrieben? Diese und andere Fragen werden im weiteren Teil des Berichtes beantwortet.

 

Adam Kubik

 

 

 

 

 

Nazwiska wiele tłumaczą

 

Kim są Ślązacy żyjący w USA i na ile śląscy, polscy czy niemieccy są dziś jeszcze potomkowie dawnych emigrantów? To pytanie zadał sobie pochodzący ze Strzelec Opolskich młody naukowiec Adam Kubik, który postanowił odwiedzić owych dalekich krewnych.

 

Tabliczki z nazwiskami członków drużyny z High School w Falls City.
Fot. A. Kubik

 

Dokładnie rok temu, w marcu 2019 roku, będąc na odległym kontynencie amerykańskim, zanurzyłem się w nowym świecie, a mianowicie w świecie Ślązaków żyjących w Teksasie.
9 marca 2019 późnym wieczorem samolot, którym leciałem z Nowego Jorku, dotarł na lotnisko w San Antonio (Teksas). Było to w czasie Spring Break na amerykańskich uniwersytetach, czyli dwutygodniowej przerwy wakacyjnej. Skorzystałem z zaproszenia przesłanego przez pochodzącego ze Sławięcic ks. Franka Kurzaja, który od 1986 roku z polecenia bp. Alfonsa Nossola troszczy się w charakterze duszpasterza o śląskie parafie w Teksasie. Wcześniej otrzymywałem niewiele informacji o Ślązakach żyjących w Ameryce, znając ich jedynie jako egzotycznych gości przybywających na pielgrzymki na Górę św. Anny czy też z imprez organizowanych przez władze powiatu strzeleckiego, jak choćby jubileuszu 750-lecia Rozmierza, który miał miejsce w roku 2006. Nie wiedziałem jednak nic o tym, jak doszło do fali wyjazdów aż do Ameryki, i to nawet z mojej parafii!

 

 

Nazwiska

Na lotnisku powitał mnie ks. Kurzaj, z którym wcześniej nawiązałem jedynie kontakt telefoniczny, będąc w Connecticut. To był pierwszy raz po siedmiu do tego czasu miesiącach mojego pobytu w USA, że będąc na kontynencie amerykańskim, miałem faktycznie okazję prowadzić rozmowę z innym człowiekiem po śląsku. Ku mojemu zdumieniu nie skończyło się na tej jednej osobie, na tej odległej obczyźnie zrodziły się bowiem ojczyźniane uczucia i było ich coraz więcej, choć otoczenie było zgoła inne niż na Śląsku.
Z San Antonio po godzinie jazdy samochodem przybyliśmy do Bandery, będącej drugą najstarszą śląską parafią katolicką w Teksasie, gdzie obecnie mieszka ks. Kurzaj, troszcząc się o co najmniej trzy kościoły. W przydzielonym mi pokoju, który kilka miesięcy wcześniej zamieszkiwał Szczepan Twardoch, śląski pisarz z Pilchowic, znajdowały się liczne książki o Śląsku i śląskich Teksańczykach. Byłem poruszony i jak się potem okazało – nie po raz ostatni. Następnym dniem była niedziela, w trakcie której towarzyszyłem duchownemu w drodze na trzy msze – dwie po angielsku i jedną po hiszpańsku. Nieraz wykorzystywałem czas, oglądając z jego rekomendacji cmentarze. Aż trudno mi było uwierzyć, widząc, jak dobrze znane były mi nazwiska wygrawerowane na nagrobkach: Adamietz, Mutz, Kalka, Gaida, Haiduk, Morawietz, Notzon, Pollok, Skloss, choć imiona miały już amerykańskie brzmienie: John, Frank, Steve, Joe, Lucy, Mary, Flora czy Sallie. Duży cmentarz, na którym natrafiłem na liczne pomniki noszące śląskie nazwiska, poruszył mnie do głębi, gdyż nie zdawałem sobie sprawy, jak duży wpływ na rozwój Teksasu wywarła kultura śląska.

 

Po śląsku

Pierwsze spotkanie z urodzoną w Teksasie Ślązaczką odbyło się we Floresville na stacji benzynowej „Pruski’s”. Z powodu niewielkiego uszkodzenia samochodu ks. Kurzaj zapytał w tamtejszym angielskojęzycznym warsztacie o możliwość dokonania naprawy, a przy okazji poprosił o przyjście starszą z właścicielek warsztatu, panią Pruski, która na wstępie płynną śląszczyzną zapytała mnie: „Jako se mianujecie?”. Ostatecznie zapomniałem, o czym z nią rozmawiałem, tak bardzo zaskoczony byłem tym spotkaniem.
Dalej pojechaliśmy do Falls City, leżącej nieopodal miejscowości, w której na tablicy umieszczonej przy wejściu do miejscowej High School (amerykańskiej szkoły średniej) zobaczyłem listę nazwisk członków drużyny tejże szkoły: Sekula, Jendrusch, Lyssy, Dziuk, Yanta, Ehrlich, Kowalik. Obok przyszkolnego stadionu do amerykańskiego futbolu, jaki znamy z filmów, mieściło się centrum kariery zawodowej i technologii noszące imię Franka Paula Nieschwietza.

Obecnie mówi się o tym, że mniej więcej 200 tys. Teksańczyków ma śląskie korzenie. Ponadto Ślązacy wnieśli wkład w rozwój co najmniej 15 miejscowości. Już tylko najstarsi z nich, zaliczający się do piątego czy szóstego pokolenia potomków górnośląskich emigrantów, władają językiem śląskim.

 

 

Pochodzenie

Tereny położone w naszej śląskiej ojczyźnie, z których wyjeżdżali nasi przodkowie, rozpościerają się na północy od Starych Karmonek i Bodzanowic koło Olesna po Chechło i Poniszowice koło Rudzińca na południu oraz od Opola na zachodzie po Gliwice na wschodzie. Pierwsze rodziny wyemigrowały jednak w roku 1854 z parafii Strzelce Opolskie i Toszek, bezpośrednio w odpowiedzi na apel Leopolda Moczygemby, franciszkanina pochodzącego z Płużnicy Wielkiej. Owa „teksańska gorączka” trwała przez niespełna dwa dziesięciolecia, a opadła m.in. zarówno za sprawą rozwoju Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, w którym ludzie znów znajdowali pracę, jak i na skutek otrzymywania niepokojących listów z Ameryki informujących o panujących tam skrajnie trudnych warunkach.

Ks. Frank Kurzaj zarezerwował sobie dziesięć dni, aby równolegle ze sprawowaniem posługi duszpasterskiej pokazać mi najważniejsze miejsca oraz przedstawić osoby, z którymi miałem okazję przeprowadzić wywiady, aby lepiej zapoznać się z tematyką „Ślązaków i USA”. Opowiedział mi o historii żyjących tam dziś Ślązaków oraz o tym, jak postrzegają oni istniejące realia. Ponadto umożliwił mi dostęp do archiwalnych ksiąg Kościoła oraz publikacji, które powróciwszy na Uniwersytet Yale, uzupełniłem o dodatkowe źródła naukowe. Zacząłem zajmować się tematem Górnoślązaków w Teksasie, a przy tym przyszło mi stwierdzić, że dotychczasowe badania podejmowały tę tematykę w niedostateczny sposób, ukazując Śląsk tylko z bardzo ograniczonej i przez to po części błędnej, polskiej perspektywy.
Dlaczego Górnoślązacy w ogóle emigrowali w połowie XIX wieku? Skąd wiedziano, że w Teksasie są Ślązacy? Czy mówią oni także po niemiecku? Dlaczego śląskie miejscowości są określane mianem polskich osad? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w kolejnej części niniejszej relacji.

 

Adam Kubik

Show More