Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Kto uratuje sport?

Dzisiaj każdy z nas myśli o czymś zupełnie innym niż sport. Martwimy się o bezpieczeństwo najbliższych, o to, jak długo jeszcze potrwa sytuacja napięcia. Słuchamy coraz to nowych komunikatów, analiz i wypowiedzi ekspertów. Kiedy jednak na chwilę nasze myśli odrywają się od rzeczy złych, zastanawiamy się nad tymi bardziej błahymi. Wielu kibiców i sportowców amatorów zadaje sobie pytanie o przyszłość sportu. Po chwili zastanowienia mogą sparafrazować popularne powiedzenie i zapytać: Kto uratuje sport i dlaczego będą to Niemcy?

 

 

Niemieckie areny sportowe są w stanie od zaraz zorganizować mnóstwo imprez rangi światowej, jak choćby Lanxess Arena w Köln.
Foto: Nuewieser/Wikipedia

 

Dlaczego w ogóle takie rozważania? Pewnie dlatego, że od kilku tygodni większość doniesień ze świata sportu dzieli się na trzy kategorie. Pierwsza to te o kolejnych przypadkach koronawirusa wśród ludzi sportu. Niestety znajdują się wśród nich te tragiczne – o zgonach ludzi, którzy znaczyli wiele dla tej dziedziny życia. Na szczęście wśród nich są też te pozytywne, jak o wyleczeniu piłkarskiego pacjenta zero w Niemczech, Timo Heubersa z Hannoveru. Druga to o kolejnych przekładanych i odwoływanych imprezach, bo przecież w zasadzie sport stanął w miejscu.

 

Czego się spodziewać?

Jednak także tutaj zdarzają się wieści pozytywne. W końcu piłkarze Bundesligi wracają do treningów i wszyscy powoli myślą o majowych terminach spotkań. Najwięcej jest jednak doniesień o problemach finansowych związanych z koronawirusem, i to płynących niemal z każdej strony. Angielska federacja piłkarska szacuje straty na 100–150 milionów funtów, w zależności od tego, jak długo potrwa zawieszenie. W Niemczech mówi się o kilkunastu klubach na skraju bankructwa. Według wstępnych analiz cztery zespoły Formuły 1 mogą mieć problemy z zachowaniem płynności finansowej. Niemiecki Komitet Olimpijski szacuje, że przeniesienie igrzysk olimpijskich w Tokio będzie kosztować go minimum 15 milionów euro. Wielu sponsorów sportowych zastrzega sobie prawo do obniżenia kwot przelewanych na konto klubów czy zawodników. Niestety z tej strony pozytywów jest zdecydowanie najmniej.

 

Silni razem

Co zaskakujące, a może jednak nie do końca, najmniej złych sygnałów finansowych jest z Niemiec. Co prawda niemiecki sport, jak każdy inny, poniesie ogromne straty, warto jednak podkreślić ogromną solidarność wszystkich klubów, organizacji, zawodników i kibiców. To właśnie z Niemiec otrzymaliśmy pierwsze sygnały wsparcia ze strony zawodników, którzy nie zmuszani w żaden sposób postanowili ratować nie tylko sport, ale całą sytuację. Przecież to Joshua Kimmich i Leon Goretzka założyli platformę internetową „We Kick Corona”, która miała wspierać walkę z pandemią, i wpłacili na jej konto po 500 000 euro. To był pierwszy tak wyraźny sygnał ze strony sportowców, że oni też chcą pomagać. Kolejny dał Robert Lewandowski, przeznaczając na pomoc milion euro. O tym geście informowały media na całym świecie, a co ważniejsze – zmobilizował on inne gwiazdy sportu do podobnych decyzji. Jednak najbardziej niesamowita jest solidarność i mobilizacja, jaką można obserwować po stronie niemieckiego świata sportu. Od kilkunastu dni można śledzić przepychanki gwiazd Premier League, które nie chcą się zgodzić, by ich kluby obniżyły ich wynagrodzenia. Tymczasem w Niemczech to piłkarze niemal natychmiast po zatrzymaniu rozgrywek zadeklarowali, że zrzekną się części pensji, byle tylko ich kluby łagodniej przeszły przez ciężki okres. I nie dotyczy to tych najbogatszych, bo akcję zainicjowali gracze Unionu Berlin. Wspierają się także kluby, bo chwilę po tym, jak Niemiecki Związek Piłki Nożnej zadeklarował, że wspomoże finansowo kluby, to samo zrobiły te najbogatsze. Niemiecki kwartet z Ligi Mistrzów postanowił przeznaczyć dochody z praw telewizyjnych w tych rozgrywkach na rzecz pomocy biedniejszym klubom, a Bayern i RB Lipsk dorzuciły do tego funduszu coś z własnych budżetów. Warto dodać, że wsparcie płynie także ze strony kibiców, którzy w mniejszym stopniu, ale także ratują sytuację. Najlepszym przykładem są fani Lokomotivu Leipzig, który gra na czwartym poziomie rozgrywek. Wykupują bilety na wirtualny mecz, który się nie odbędzie. Każda „wejściówka” to 1 euro, a sprzedano już ich ponad 100 tysięcy i szacuje się, że zostanie pobity prawdziwy rekord frekwencji, kiedy w 1987 roku na meczu z Girondins Bordeaux w Pucharze Zdobywców Pucharów pojawiło się 120 tysięcy kibiców.

 

Sport jak cały kraj

Nie da się ukryć faktu, że dziedzina życia, jaką jest sport, to zwierciało całego narodu. Zachowania, które kibice, sportowcy i działacze pokazują na co dzień, są dokładnie takie, jak te widziane na co dzień. Dlatego właśnie wydaje się, że niemiecki sport najszybciej odzyska formę po okresie pandemii. Niemcy już niejeden raz pokazali, jak odbudować się po kryzysie. Po II wojnie światowej zrealizowali plan Ludwiga Erharda i zostali najszybciej rozwijającym się krajem lat 50. i 60. na świecie. W czasach prosperity finansowej oszczędzali pieniądze i teraz mogą je inwestować w pomoc i ratowanie mieszkańców. Słowa kanclerz Angeli Merkel, że nie pozwoli upaść żadnemu przedsiębiorstwu, odnoszą się przecież także do sportu, bo niemieckie kluby i organizacje to świetnie funkcjonujące przedsiębiorstwa. W czasie kiedy niejeden piłkarski tuz ma problemy z finansowym fair play, Bayern München wzbrania się przed wydawaniem rekordowych kwot za piłkarzy nie dlatego, że nie ma tych pieniędzy, tylko dlatego, że nie ma to według nich uzasadnienia ekonomicznego. Niemiecki Komitet Olimpijski już zapowiedział poszerzenie wsparcia dla sportowców amatorów, bo zdołał zgromadzić w ostatnich latach rezerwę finansową. Nie można także zapominać o popularności i powszechności sportu w Niemczech. Szacuje się, że 40 milionów mieszkańców Niemiec uprawia sport zawodowo lub amatorsko, zrzeszeni w klubach i organizacjach. Niemiecki Związek Piłkarski ma ponad 6 milionów zarejestrowanych członków, co czyni go największą organizacją sportową na świecie.

 

Olbrzymie przełożenie

Jakie ma to przełożenie na globalny sport? Ogromne! Po pierwsze niemiecka miłość do sportu nie zgaśnie po pandemii, a raczej rozgorzeje na nowo. Kibice będą spragnieni nie tylko własnej rywalizacji, ale także obserwowania tej na najwyższym poziomie. Nie bez powodu Bundesliga rokrocznie wygrywa zestawienia frekwencji w Europie. Zwłaszcza te, które uwzględniają poziom zapełnienia obiektów. Niemcy mają pełną infrastrukturę zarówno sportową, jak i logistyczno-noclegową. I nie dotyczy to tylko piłki nożnej. To chyba jedyny kraj na świecie, który z dnia na dzień byłby w stanie zorganizować niemal dowolną imprezę sportową. W ciągu ostatnich pięciu lat Niemcy organizowali światowe czempionaty w bobslejach, biatlonie, triatlonie, siatkówce plażowej czy tenisie stołowym. Jeżeli chodzi o te najpopularniejsze sporty, to w ciągu kilku lat będą organizatorami europejskich czempionatów w piłce nożnej i koszykówce. Co prawda na świecie znajdą się chętni na organizowanie mistrzostw piłkarskich czy igrzysk olimpijskich, kto jednak przygarnie te mniej popularne dyscypliny? Kto ogarnie ogrom organizacyjny dający przede wszystkim prestiż? Możemy być pewni, że nagle się okaże, że można przyznawać organizowanie wielu imprez jednemu kandydatowi. Z pewnością też niejedna impreza zostanie przeniesiona do Niemiec. W końcu już teraz mówi się, że w przypadku problemów z organizacją Euro 2020/21 więcej spotkań zostanie rozegranych w Monachium, a możliwe, że któryś z obiektów zostanie zastąpiony przez Dortmund. Kibice w Niemczech mogą być pewni, że po zakończeniu okresu grozy emocji tych sportowych im nie zabraknie.

Na początku była parafraza, tak będzie też na koniec. Tym razem słynny piłkarski cytat Gary’ego Linekera, który (po poprawce) świetnie opisuje przyszłość: Kiedy skończy się pandemia, wszyscy będą próbowali przywrócić sport do normalności, ale zrobią to Niemcy.

Florian Wallenbroom

Show More