Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Schlesien von drei Seiten (+Video)

 

 

Als 1989/90 der Eiserne Vorhang zerbrach, war ich 20 Jahre alt und hatte mein Leben bis dahin in Niedersachsen verbracht. Aber ich war elektrisiert und durchreiste zunächst die DDR in ihrem Endstadium. Ich war damit aufgewachsen, dass im Wohnzimmer meiner Oma vergilbte Fotos von Breslau hingen und sie den niederschlesischen Dialekt sprach.

 

Till Scholtz-Knobloch (links) ist heute als Redakteur in Görlitz tätig. Hier bei einem Gespräch mit Sachsens Ministerpräsident Michael Kretschmer.
Foto: Matthias Wehnert

 

Polska wersja poniżej

 

Im Grunde war für mich unterschwellig immer irgendwie klar, dass mein Dasein im Westen Deutschlands ein Zufall der Geschichte, ja, eine Art Exil war. Mit anderen jungen Leuten ähnlicher Erfahrung ging ich auf Reisen nach Schlesien und traf bei historischen Seminaren schon bald auf junge Leute aus der deutschen Volksgruppe. Eine davon sollte meine Frau werden, die damals Geschäftsführerin beim BJDM war. Und auf einmal fügte sich alles zusammen. Dank der Kontakte mit den Pionieren der Minderheit schrieb ich meine Abschlussarbeit an der Universität über die Deutschen in Polen und verdiente mein Geld auf einmal damit, dass der Görlitzer Verleger Alfred Theisen (“Schlesien heute”) eine Redaktion für die bis dahin nur im Westen erhältliche Zeitung „Unser Oberschlesien“ am Annaberg aufbaute. Ich zog also im Haus meiner Schwiegereltern in Kandrzin-Cosel ein und konnte mich auf einmal redaktionell mit meiner Leidenschaft Schlesien hautnah beschäftigen. „Unser Oberschlesien“ konnte zwar auf Dauer nicht am Markt etabliert werden, doch vor allem meine unvergessenen „Nachbarn“ Bruno Kosak und Norbert Rasch, denen ich von Anfang an aus dem BJDM freundschaftlich verbunden war, hatte ich zu verdanken, dass ich später zum Wochenblatt kam. Das war nicht ganz einfach, da mein polnisches Sprachvermögen im Grunde nur passiv funktionierte. Ich muss bis heute schmunzeln, dass ich historisch oder politologisch anspruchsvolle Texte oft eher verstehe, als einfache Gespräche am Gartenzaun. Der Mensch merkt sich eben viel schneller die Dinge, die ihn wirklich bewegen – und sei es Politiktheorie statt Obstsorten.

In der Rückschau muss ich mich beim Leser entschuldigen, dass manche Texte aus meiner Feder vielleicht nicht immer passten. Unterschiedliche Sprachen führen auch zu unterschiedlichen Herangehensweisen an ein Thema und gerade die Entwicklung eines Gedankens ist dann nicht immer nachvollziehbar. Besonders gerne erinnere ich mich an mitunter sehr philosophische, stundenlange Telefonate mit dem Übersetzer Andrzej Szypulski, den ich für seine Fähigkeit, sich so gut in eine Sprache hineinzudenken, die nicht seine Muttersprache ist, noch heute bewundere.

Nach fünf Jahren beim Wochenblatt zog mich dennoch auch etwas die Sehnsucht nach einem deutschen Umfeld zurück. Doch mit meiner Frau habe ich den bestmöglichen Kompromiss gefunden. Wir können von Schlesien nicht lassen und leben in der geteilten Stadt Görlitz am deutschen Westufer. Hier bin ich weiterhin Redakteur – nun bei der Wochenzeitung “Niederschlesischer Kurier” (www.alles-lausitz.de), wodurch sich mein Bild von Schlesien – zunächst aus der Sicht einer vertriebenen Familie im Westen, dann mit Familienanschluss in Oberschlesien und nun an der Schnittstelle beider Länder – von allen Seiten her vervollständigt.

 

Till Scholtz-Knobloch

 

 

Wspomnienie: Jak Niemiec z Republiki Federalnej został redaktorem naczelnym tygodnika „Wochenblatt”

 

Śląsk z trzech stron

Kiedy na przełomie lat 1989/90 załamała się żelazna kurtyna, miałem 20 lat, a swoje dotychczasowe życie spędziłem w Dolnej Saksonii. Byłem jednak naelektryzowany tym, co się działo, i na początek przemierzyłem NRD znajdującą się w końcowym stadium swojego istnienia. Dorastałem, będąc świadkiem tego, że w dużym pokoju mojej babci wisiały pożółkłe zdjęcia Wrocławia, a ona mówiła dolnośląskim dialektem.

 

W gruncie rzeczy podświadomie zawsze w jakiś sposób wiedziałem, że moje życie na zachodzie Niemiec było przypadkiem historii, ba, swego rodzaju wygnaniem. Wraz z innymi młodymi ludźmi o podobnych doświadczeniach zacząłem podróżować po Śląsku i już wkrótce, uczestnicząc w seminariach poświęconych historii, natrafiłem na młode osoby wywodzące się z mniejszości niemieckiej. Jedną z nich była moja przyszła małżonka, która w tym czasie pełniła funkcję sekretarza BJDM. I naraz wszystko poskładało się w jedną całość. Dzięki kontaktom z pionierami mniejszości swoją pracę dyplomową na uniwersytecie napisałem o Niemcach w Polsce i zacząłem zarabiać na życie dzięki temu, że wydawca z Görlitz Alfred Theisen („Schlesien heute”) utworzył na Górze św. Anny redakcję gazety „Unser Oberschlesien”, którą do tego czasu można było nabyć tylko na Zachodzie. Zamieszkałem więc w domu swoich teściów w Kędzierzynie-Koźlu i wnet uzyskałem sposobność zajęcia się z bliska swoją pasją, jaką był i jest Śląsk, tym razem w charakterze redaktora. Co prawda gazeta „Unser Oberschlesien” nie zdołała na dłuższą metę ugruntować swojej pozycji na rynku, jednak przede wszystkim mojemu niezapomnianemu „sąsiadowi” Bruno Kosakowi oraz Norbertowi Raschowi, z którym już w okresie współpracy z BJDM połączyła mnie więź przyjaźni, zawdzięczałem to, że później trafiłem do tygodnika „Wochenblatt”. Nie było to proste, gdyż moje umiejętności w zakresie języka polskiego w zasadzie nie wykraczały poza bierną jego znajomość. Do dziś uśmiecham się na myśl, że często lepiej rozumiem ambitne teksty traktujące o historii czy politologii aniżeli proste rozmowy przy ogrodowym płocie. Tak to już jest, że człowiek znacznie szybciej zapamiętuje sprawy, które go autentycznie nurtują, jak choćby teorie polityczne w miejsce gatunków owoców.

 

Spoglądając wstecz, wypada mi przeprosić Czytelników za to, że teksty, które wyszły spod mojego pióra, zapewne nie zawsze przypadały im do gustu. Odmienność języków prowadzi też do różnic w podejściu do takiego czy innego tematu, co sprawia, że zwłaszcza sposób rozwinięcia danej myśli może stać się niezrozumiały. Szczególnie chętnie wspominam niejednokrotnie bardzo filozoficzne, długie rozmowy telefoniczne z tłumaczem Andrzejem Szypulskim, którego do dziś podziwiam za umiejętność głębokiego wczuwania się w specyfikę języka, który nie jest jego ojczystym.

 

Po pięciu latach pracy w redakcji „Wochenblattu” odezwała się we mnie tęsknota za niemieckim otoczeniem i wraz z żoną udało nam się znaleźć najlepszy z możliwych kompromisów. Nie mogąc bowiem rozstać się ze Śląskiem, mieszkamy w podzielonym mieście Zgorzelec/Görlitz po jego zachodniej, niemieckiej stronie, gdzie nadal jestem redaktorem – obecnie w redakcji tygodnika „Niederschlesischer Kurier” (www.alles-lausitz.de), dzięki czemu mój obraz Śląska – początkowo widziany z perspektywy żyjącej na zachodzie rodziny wypędzonych, potem poprzez więzi rodzinne na Górnym Śląsku, a teraz postrzegany na styku obu krajów – dopełnia się ze wszystkich stron.

 

Till Scholtz-Knobloch

Show More