Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Können sie überleben?

Seit dem 14. März herrscht in Polen der Epidemie-Zustand. Wie gehen Gastronomen mit dem landesweiten Lockdown um und was machen Firmen, die auf Grenzpendler angewiesen sind? Zwei Beispiele aus der Woiwodschaftshauptstadt Oppeln.

 

Das Café geschlossen, die Auslage leer. Aleksandra Czarnecka schaut heute nur kurz nach dem rechten.
Foto: Marie Baumgarten

Zum ersten Mal seit Wochen öffnet Aleksandra Czarnecka die Tür zu ihrem kleinen Café in der Oppelner Innenstadt. Sofort geht sie hinter den Tresen und wirft als erstes die Kaffeemaschine an, die braucht etwas Zeit zum Aufheizen. Routiniert presst sie dann den Kaffee in den Siebträger und macht sich ein Heißgetränk. „Ich vermisse meinen Espresso“, sagt die 48-Jährige.

Sie schaut heute nur kurz nach dem Rechten, Gäste dürfen nicht kommen. Wegen Corona. Seit Polen den Epidemie-Zustand ausgerufen hat, haben Cafés, Bars und Restaurants geschlossen. Einige können den Betrieb weiterhin aufrechterhalten, indem sie Lieferservice oder Essen zum Mitnehmen anbieten. Für Aleksandra Czarnecka ist das aber keine Lösung. „Kaffee nur zum Mitnehmen zahlt sich nicht aus“, sagt sie. Das Geld ist bisher vor allem durch junge Menschen und Familien reingekommen, die das Café als Ort der Begegnung genutzt haben. Das fällt jetzt weg. Czarnecka hat den Laden deshalb bis auf Weiteres geschlossen.

 

 

Unterstützung vom Staat: Drei Monate mietfrei

Wie es weitergehen soll, weiß sie nicht. In der Gastronomie sind die Reserven meist klein, die größten Umsätze werden oft in den Sommermonaten eingefahren und dienen zur Überbrückung der kargen Wintermonate. Dass die polnische Regierung am 25. März ein Krisenpaket zur Eindämmung der durch Corona ausgelösten wirtschaftlichen Schäden geschnürt hat, von dem Aleksandra Czarnecka profitieren kann, gibt ihr Hoffnung. In den kommenden drei Monaten ist sie von den Mietzahlungen für ihr Lokal befreit. „Das ist ein große Hilfe“, sagt sie. Doch was dann?

 

Georg Smuda.
Foto: privat

 

Keine Ausnahmeregelung für Berufspendler mehr

Ungewissheit auch bei Georg Smuda. Seine Firma in Klein Döbern (Dobrzen Maly) bei Oppeln unterstützt polnische Unternehmen dabei, in Deutschland Fuß zu fassen. Das sind zumeist Bauunternehmen, in denen polnische Fachkräfte arbeiten. Zwar boomt die Baubranche trotz Corona-Krise weiterhin. Doch seit dem 27. März gilt die Ausnahmeregelung für Berufspendler nicht mehr. Auch sie müssen nun bei Einreise nach Polen zwei Wochen lang in Quarantäne. Viele Firmen in Deutschland, die polnische Fachkräfte beschäftigen, stehen jetzt vor einem Problem. Arbeiten im zweiwöchigen Schichtsystem könnte eine Lösung sein oder auch die vorübergehende Unterbringung in Deutschland. Für viele Pendler bedeutet das auch eine Neu-Organisation des Familienlebens.

Eine schnelle Lösung zu finden sei nicht nur für die Firmen wichtig, sondern auch für die Region, betont Georg Smuda. „Wenn hier viele Geschäfte geschlossen sind und die Menschen ihre Arbeit verloren haben, sind die schlesischen Arbeiter, die zwischen Polen und Deutschland pendeln, ein wichtiger wirtschaftlicher Faktor, sie bringen Geld ins Land.“

Vor allem in der deutsch-polnischen Grenzregion gehören Berufspendler zum Alltag. Besonders schwer wirkt sich das im medizinischen Bereich aus. Ärzte und Pfleger werden gerade jetzt dringend gebraucht, doch das polnische Personal fällt aufgrund der neuen Regelungen aus. In Brandenburg und Sachsen überlegt man nun, die Menschen in Hotels unterzubringen, die stehen ja wegen Corona leer und hätten genug Kapazitäten.

 

Geisterstadt

Zurück nach Oppeln. Derzeit, wie andere große und kleine Städte in vielen Teilen der Welt: eine Geisterstadt, leer gefegte Gassen. Über die Rathaus-Lautsprecher werden die Menschen dazu aufgefordert, zu Hause zu bleiben.

Bis vor kurzem war Aleksandra Czarneckas Café in einer kleinen Seitenstraße neben dem Ring der wohl beliebteste Treffpunkt für Oppelns Jugend und all jene mit Sinn für Kunst und Kultur. Den etwa zwölf Quadratmeter kleinen Laden versteht seine Besitzerin als interkulturellen Treffpunkt, wo es mehr gibt als einen guten Kaffee. Er war immer auch Ausstellungsort für bildende Künstler, er war Kreativ-Werkstatt. Er war auch Anlaufpunkt für die Deutsche Minderheit, um die polnische Mehrheitsgesellschaft zu erreichen. Die Oppelner Sozialkulturelle Gesellschaft der Deutschen(SKGD) hat hier mit der Vorführung ihres Dokumentarfilms „Gruss aus Oppeln“ großes Interesse geweckt. Aleksandra Czarnecka hat sich sogar an einer Unterschriften-Aktion der Deutschen Minderheit beteiligt, deren Ziel es war, Finanzen für einen zweiten Teil des Films aufzutreiben.

 

Die Zeit nutzen

Dass all das vorerst vorbei ist, findet Czarnecka schade. Sie hatte sich schon besonders auf die ersten lauen Frühlingstage gefreut. Wenn man schon draußen sitzen kann und sich bei einem guten Kaffee in Gedanken verliert, während der Blick durch die enge Gasse streift bis hin zu dem unverwechselbaren Rathausgebäude. Dass darüber hinaus ihre Existenz auf dem Spiel steht, macht ihr natürlich die größten Sorgen. Doch Czarnecka lässt sich nicht unterkriegen, ihrem frohem Gemüt konnte die Krise noch nichts anhaben. Und Czarnecka nutzt die freie Zeit gut, um vorzusorgen. In ihrem Garten pflanzt sie gerade so viel an wie noch nie. „So kann ich immerhin als Selbstversorger meine Familie über die Runden bringen“, sagt sie und lacht.

 

Marie Baumgarten

 

 

Opole: Wpływ koronakryzysu na firmy i lokale

Czy przetrwają?

Od 14 marca w Polsce panuje stan epidemii. Jak z ogólnokrajową blokadą radzą sobie właściciele i pracownicy gastronomii i co robią firmy zdane na osoby jeżdżące do pracy za granicę? Oto dwa przykłady ze stolicy województwa opolskiego.

 

Po raz pierwszy od kilku tygodni Aleksandra Czarnecka otwiera drzwi swojej kafejki w śródmieściu Opola. Natychmiast idzie za ladę i na początek uruchamia ekspres do kawy, który wymaga trochę czasu na rozgrzanie się. Potem rutynowo wciska kawę do ekspresu i robi sobie gorący napój. – Brakuje mi mojego ekspresu – mówi 48-latka.

Dziś tylko sprawdza, czy wszystko jest w porządku, bo goście nie mogą przychodzić z powodu koronawirusa. Odkąd władze państwa ogłosiły stan epidemii, zamknięte są kawiarnie, bary i restauracje. Niektórym udaje się podtrzymać działalność, oferując usługę dostawy lub jedzenie na wynos. Dla Aleksandry Czarneckiej nie jest to jednak żadnym rozwiązaniem. – Robienie kawy tylko na wynos się nie opłaca – mówi. Dotychczas źródłem jej zarobków byli głównie młodzi ludzie oraz rodziny, dla których kawiarnia była miejscem spotkań. Teraz taka możliwość odpada, wobec czego Czarnecka póki co zamknęła interes.

 

Immer war das Café Treffpunkt für junge Menschen und Familien. Das ist jetzt vorbei.
Foto: privat

Wsparcie ze strony państwa – trzy miesiące bez opłat czynszowych

Co będzie dalej, nie wie. W gastronomii ma się przeważnie niewielkie rezerwy, największe obroty osiąga się często w miesiącach letnich i służą one do przetrwania chudych miesięcy zimowych. Nadziei dodaje jej fakt, że 25 marca rząd uchwalił pakiet antykryzysowy mający na celu ograniczenie spowodowanych przez koronawirusa strat w gospodarce, z którego Aleksandra Czarnecka będzie mogła skorzystać. W nadchodzących trzech miesiącach będzie bowiem zwolniona z konieczności płacenia czynszu za lokal. – To jest duża pomoc – mówi. Ale co potem?

 

Koniec wyjątków dla ludzi dojeżdżających do pracy

Niepewność zapanowała także u Georga Smudy, którego firma w Dobrzeniu Małym koło Opola pomaga polskim przedsiębiorcom wejść na rynek w Niemczech. Są to przeważnie przedsiębiorstwa budowlane zatrudniające polskich fachowców. Co prawda branża budowlana pomimo koronakryzysu nadal przeżywa boom, jednak od 27 marca przestała obowiązywać wyjątkowa regulacja dla osób dojeżdżających do pracy, gdyż obecnie także oni po wjeździe na teren Polski będą musieli poddać się dwutygodniowej kwarantannie. Wiele firm w Niemczech zatrudniających fachowców w Polski stanęło w obliczu problemu, którego rozwiązaniem mogłoby się okazać wprowadzenie systemu pracy obejmującego dwutygodniowe zmiany robocze, a także tymczasowe zakwaterowanie pracowników w Niemczech, co dla wielu dojeżdżających oznacza też konieczność reorganizacji życia rodzinnego.

Georg Smuda podkreśla, że znalezienie szybkiego rozwiązania jest istotne nie tylko dla firm, lecz także dla regionu. – Skoro wiele tutejszych biznesów jest zamkniętych, a ludzie potracili pracę, to pracownicy ze Śląska, którzy jeżdżą do pracy do Niemiec, są ważnym czynnikiem ekonomicznym, gdyż przywożą do kraju pieniądze.

Przede wszystkim na terenach położonych blisko granicy polsko-niemieckiej osoby dojeżdżające do pracy są nieodłącznym elementem codziennego życia, co odbija się zwłaszcza na funkcjonowaniu służb medycznych. Właśnie teraz bowiem szczególnie potrzebni są lekarze i pielęgniarze, jednakże z racji wprowadzenia nowych przepisów pracownicy z Polski muszą pauzować. W Brandenburgii i Saksonii myśli się o ulokowaniu takich osób w hotelach, które z powodu koronawirusa świecą pustkami, więc znalazłoby się w nich dostatecznie dużo miejsca.

 

Miasto widmo

Powróćmy do Opola, które podobnie jak inne duże i małe miasta w wielu częściach świata przypomina obecnie miasto widmo. Ulice opustoszały, a z głośników umieszczonych na ratuszu płyną apele o to, by ludzie pozostali w domu.

Do niedawna kawiarnia Aleksandry Czarneckiej, mieszcząca się w bocznej uliczce obok rynku, była bodaj najbardziej ulubionym miejscem spotkań opolskiej młodzieży oraz wszystkich tych, których przyciąga sztuka i kultura. Swój liczący zaledwie około dwudziestu metrów kwadratowych lokal jego właścicielka postrzega jako międzykulturowe miejsce spotkań, które oferuje coś więcej niż filiżankę dobrej kawy. Od zawsze było to bowiem także miejsce ekspozycji prac artystów plastyków, swego rodzaju kuźnia kreatywności. Często bywali tu również członkowie mniejszości niemieckiej, chcąc pozostawać w styczności z polską większością społeczeństwa, a opolskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców wzbudziło duże zainteresowanie, prezentując tu swój film dokumentalny pt. „Gruss aus Oppeln”.

Aleksandra Czarnecka uczestniczyła nawet w zorganizowanej przez mniejszość niemiecką akcji zbierania podpisów, której celem było zdobycie środków na zrealizowanie drugiej części filmu.

 

Wykorzystać czas

Aleksandra Czarnecka żałuje, że to wszystko zostało przerwane. A szczególnie cieszyła się na zbliżające się ciepłe, wiosenne dni, kiedy można już będzie usiąść na zewnątrz i popijając dobrą kawę, pogrążyć się w myślach, przebiegając wzrokiem wzdłuż wąskiej uliczki wiodącej w kierunku charakterystycznego gmachu ratusza. Oczywiście najbardziej martwi ją to, że obecna sytuacja zagraża jej egzystencji, mimo to pani Aleksandra nie popada w rezygnację, a jej pogodnemu usposobieniu kryzys jak dotąd nie zdołał zaszkodzić. Poza tym stara się jak najlepiej wykorzystać wolny czas, aby się zabezpieczyć. W swoim ogrodzie posadzi i posieje tej wiosny więcej niż kiedykolwiek. – Mam nadzieję, że w ten sposób będę mogła wyżywić rodzinę i może uda nam się jakoś związać koniec z końcem – mówi, śmiejąc się.

 

 

Marie Baumgarten

Show More