Jaka jest recepta na udaną miłość? Postanowiliśmy dowiedzieć się tego od osób, które angażują się w działalność struktur mniejszości niemieckiej. Bo właśnie w ich przypadku bywa, że brakuje czasu na rodzinę, co może wystawić związek na poważną próbę. Liderzy MN i przewodniczący kół DFK zdradzają nam, kim jest partner u ich boku i jak wspólnie radzą sobie z codziennymi wyzwaniami.
Teresa Jasik (przewodnicząca DFK Pietna) i jej mąż Gerard:
Poznaliśmy się na dyskotece, to było w 1990 roku. Grali Modern Talking, a Gerard poprosił mnie do tańca. W dwa lata później były oświadczyny, a wkrótce potem przyszły na świat nasze dwie córki. Ale zanim do tego doszło, musiał mnie prosić do tańca jeszcze kilka razy. „Tak długo na Ciebie czekałem” – powiedział mi, gdy mi się oświadczał. To było takie romantyczne!
Do dziś jestem nad wyraz szczęśliwa, że mam takiego męża. Łączy nas to, że wspólnie działamy w DFK, jednak najważniejsze jest to, że wszystko tak dobrze się między nami układa, ponieważ mój mąż to naprawdę dobry człowiek.
Gerard Wons (przewodniczący zarządu gminnego TSKN w Zębowicach) z żoną Dorotą:
Historia naszej z żoną znajomości zaczęła się w liceum. Chodziliśmy do tej samej klasy i codziennie razem czekaliśmy na szkolny autobus. W niecałe dziesięć lat później był ślub, ale zanim tak się stało, nasze drogi początkowo się rozeszły – Dorota wyjechała do Opola, a ja do Poznania. Przypadek sprawił, że spotkaliśmy się ponownie w Zębowicach, gdzie Dorota zaczęła pracę w szkole jako nauczycielka języka polskiego, a ja wróciłem w tym czasie z Poznania. Po przełomie ustrojowym byłem w tej samej szkole jednym z pierwszych nauczycieli języka niemieckiego – byliśmy zatem blisko związani na niwie zawodowej. Ale i w życiu prywatnym mamy wiele wspólnych zainteresowań, nade wszystko zamiłowanie do historii regionu, i dlatego oboje działamy w naszym DFK oraz udzielamy się w programach na rzecz seniorów. Wspólne zainteresowania to dobra przesłanka dla szczęśliwego związku. Równie ważne jest to, aby rozumieć i szanować partnera i nie być o siebie nawzajem zazdrosnymi. Nasz najmłodszy syn niebawem się ożeni. Życzę mu, by mu się to wszystko udało!
Henryk Hoch (przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Warmii i Mazur oraz Rady Miejskiej Ostródy) i żona Renata: Pretensje o mniejszość ma z głowy
Zanim z moją żoną zaczęliśmy – jak to się dzisiaj mówi – „chodzić”, znaliśmy się długo. To chyba wynika ze specyfiki miejscowości, bo Ostróda to małe miasto i wszyscy wszystkich znają. Z Renatą mijaliśmy się na ulicy, spotykaliśmy się przy różnych okazjach, no i od „dzień dobry” doszło do tego, że jesteśmy już 10 lat po ślubie. Myślę, że w związku najważniejsze jest wzajemne zrozumienie, żeby nie dochodziło do kłótni, wspólne zainteresowania i spokój to recepta na dobrą miłość. Pretensje o mniejszość niemiecką czy politykę mam przy mojej żonie – że tak powiem – z głowy. Nie dość, że jeżdżę do Opola na posiedzenia VdG, pracuję w radzie miejskiej, to jeszcze jestem przewodnikiem turystycznym i czasami prawie nie ma mnie w domu, ale żona jest wyrozumiała i to jest najważniejsze.
Waldemar Świerczek (przewodniczący oddziału Racibórz TSKN Województwa Śląskiego) i żona Katarzyna: Razem w domu, razem w mniejszości
Z żoną jesteśmy już 23 lata po ślubie. Pamiętam, że poznaliśmy się w kościele przy okazji spotkania w naszej parafii. Na początku było dosyć nieśmiało, bo tylko krótkie spojrzenia, ale jak już zaczęliśmy rozmawiać, to wszystko poszło niesamowicie szybko i wiedzieliśmy, że to było to, zaledwie po roku wzięliśmy ślub. Recepta na dobrą miłość to przede wszystkim spędzanie dużej ilości czasu ze sobą, wspólne wyjazdy, od czasu do czasu jakaś kolacja, a i za bukiet kwiatów jest masa punktów. Jeśli chodzi o aktywność w mniejszości, to chyba należę do szczęśliwców, bo Kasia nie tylko nie narzeka, ale wręcz przeciwnie, jeździ ze mną na spotkania i muszę przyznać, że nam obojgu bardzo się to podoba.
Ryszard Galla (poseł na Sejm mniejszości niemieckiej) i żona Zdzisława: Rozwód już im nie grozi
Nasza znajomość trwa już – można powiedzieć – od piaskownicy. Znaliśmy się od dzieciństwa i wiadomo, że gdzieś tam w latach młodzieńczych zawsze się ze sobą flirtowało, ale na poważnie zaczęło się na weselu u mojego kuzyna, gdzie razem się bawiliśmy. Miałem wtedy 21 lat, a teraz jesteśmy już 36 lat po ślubie i chyba z uśmiechem mogę powiedzieć, że rozwód nam już nie grozi. Czas, który poświęcam na mniejszość i na politykę, nie odbija się na moim związku, bo mam wrażenie, że żona po tylu latach jest chyba już bardziej zaangażowana niż ja. Jak unikać problemów w związku, to trochę trudno powiedzieć, bo jak to się mówi, na różne choroby są różne lekarstwa. Myślę, że ważne jest, aby charaktery się wzajemnie uzupełniały i żeby w niezgodnościach zwyciężał rozsądek. Dobry kompromis jest w życiu podstawą, także w związku.
Zuzanna Donath-Kasiura (członek zarządu TSKN na Śląsku Opolskim) i mąż Andrzej: Najważniejsze to rozmawiać
Jak poznałam swojego męża? To było na imprezie mojej koleżanki, która była naszą wspólną znajomą. Andrzej od razu mi się spodobał, ale do ślubu jednak trochę mięło, bo 3,5 roku. Od tego czasu przeleciały już 22 lata. Oczywiście, że czasu na rodzinę trochę brakuje, bo ja działam w mniejszości, on zarządza przecież całą gminą Krapkowice. Jest to chyba jednak tylko kwestia tego, jak kto sobie ten czas zagospodaruje. Jeśli ma się dzieci, to trzeba znaleźć ten czas i dla siebie, i dla nich. Podstawą w związku jest przede wszystkim, żeby ze sobą rozmawiać. Wzajemne zrozumienie i zaufanie oraz pozytywna komunikacja to chyba najlepsza rada, jaką można dać dwojgu zakochanym ludziom.
Marcin Lippa (przewodniczący TSKN Województwa Śląskiego) i żona Jadwiga: Miłość od drugiego wejrzenia
Żonę poznałem jeszcze w liceum i można powiedzieć, że to była miłość od drugiego wejrzenia, bo dopiero po roku od rozpoczęcia znajomości zostaliśmy parą. Teraz jesteśmy już małżeństwem od 26 lat. Przyznam szczerze, że na moją działalność w mniejszości żona czasami narzeka, szczególnie gdy w grę wchodzą jakieś rodzinne uroczystości, a ja muszę brać udział w weekendowych projektach. Na szczęście dzieci mam już dorosłe, więc teraz łatwiej mi jest to wszystko pogodzić. Podstawą udanego związku jest wzajemne wspieranie się, zrozumienie, umiejętność szukania kompromisów i życzliwość.