80. rocznica zakończenia wojny, 75. rocznica zamknięcia obozu
Każdego roku w Potulicach wspomina się ludzkie cierpienie. W miejscu tym w latach 1941–1945 funkcjonował niemiecki obóz dla polskich rodzin, a w latach 1945–1950 na tym samym terenie działał polski obóz dla Niemców. Uroczystość upamiętniająca odbyła się 30 sierpnia z okazji 80. rocznicy zakończenia wojny i 75. rocznicy zamknięcia obozu.
Fragment biblijny, wybrany na ekumeniczną mszę w kościele Zwiastowania NMP w Potulicach, był dobrze dobrany: prorok Ezechiel wędruje po polu usianym suchymi kośćmi. Ksiądz Marek Dziony z Opola przybliżył ponad 60 uczestnikom pytania, które pozostają aktualne mimo że ofiary obozu zostały pochowane: „Pytał o sens śmierci i o to, dlaczego ludzie wyrządzają innym takie krzywdy. Odpowiedź na drugą część jest prosta: to najczęściej nienawiść, zemsta, dążenie do dominacji, zazdrość lub pycha.”
Pięć przystanków dla 60 000 więźniów i ponad 5 000 ofiar
Razem ze swoim ewangelickim współbratem Dawidem Mendrokiem, ks. Dziony oprowadził uczestników, zaproszonych przez Związek Niemieckich Towarzystw Społeczno-Kulturalnych w Polsce (VdG), po miejscach pamięci w Potulicach. Trasa – dla osób odwiedzających to miejsce po raz pierwszy – prowadziła jakby we wszystkie strony świata.

Ökumenischer Gottesdienst in der Kirche Mariä Verkündigung in Potulitz
Foto: Uwe Hahnkamp
Pierwszym przystankiem było miejsce masowego pochówku ofiar powojennego obozu w piaskowni i żwirowni na północ od kościoła. Andreas Gehrke z Towarzystwa Niemieckiej Mniejszości w Grudziądzu mówił nie tylko o członkach swojej rodziny, którzy zmarli pod koniec lat 40., ale również o problemach związanych z upamiętnieniem: „Są tu jeszcze dwa inne masowe groby, których lokalizacja jest przypuszczalna, ale nie ma inicjatywy z góry, by tam działać.”
„Profesor Józef Tischner powiedział, że to nie cierpienie człowieka uszlachetnia, lecz miłość. Dopiero wtedy cierpienie i śmierć ludzi nabiera sensu.”
Około 35 000 Niemców, głównie kobiet i dzieci, przeszło przez obóz, a liczba ofiar wyniosła ponad 3 500. Gehrke wyraził też obawy dotyczące stanu drogi do krzyża i pomnika: „Kiedy pada deszcz, prawie nie da się tam dojść. Od lat prosimy o utwardzenie drogi, ale nic się nie dzieje.” Kolejną kwestią są planowane ekshumacje, a szczątki według planów oddziału IPN w Bydgoszczy mają zostać przeniesione w okolice Szczecina, co uniemożliwiłoby rodzinom upamiętnienie zmarłych na miejscu zdarzenia.
Pamięć o wszystkich ofiarach i cierpienie dzieci
Następnie uczestnicy, w tym przedstawiciele lokalnych władz, IPN i pełnomocnik marszałka województwa kujawsko-pomorskiego ds. mniejszości Iwona Zielińska, udali się do centrum Potulic. Tam znajduje się pomnik z 2002 roku, upamiętniający wejście do byłego obozu, zlokalizowany dziesięć metrów od wejścia do obecnej jednostki penitencjarnej, która przejęła teren po powojennym obozie.
„Na tablicy niestety wymienione są tylko polskie ofiary niemieckiego obozu, a druga część historii została przemilczana” – ubolewa Andreas Gehrke. Jak przy wszystkich czterech pomnikach, złożono tam kwiaty i zapalono znicze.

Foto: Uwe Hahnkamp
Trasa zakończyła się modlitwą przy pomniku ofiar faszyzmu na cmentarzu w Potulicach, przy kamieniu upamiętniającym niemieckie ofiary, który w 1998 roku wzniesiono z inicjatywy ocalałych. W swoim przemówieniu Rafał Bartek, przewodniczący VdG, przypomniał o ofiarach po obu stronach: w Potulicach zmarło około 1 500 z 25 000 osób w czasie funkcjonowania obozu jako podobozu KL Stutthof. „Widzimy, jaki był ogrom tych wydarzeń. Pokazuje to, że spirala zemsty i przemocy zawsze prowadzi do cierpienia niewinnych ludzi” – podkreślił Bartek.
Uroczystość zakończono przy głównym budynku administracyjnym obu obozów. Następnie uczestnicy wrócili do kościoła w parku przy zamku rodziny Potulickich, a potem do samego zamku, który dziś mieści m.in. bibliotekę miejską. Kontrast był uderzający: w słonecznym parku dzieci bawiły się na huśtawkach, podczas gdy dr Izabela Mazanowska z IPN Bydgoszcz podczas wykładu mówiła o cierpieniu dzieci – najmniej winnych.

Foto: Uwe Hahnkamp
Gustav Becker, mający wówczas zaledwie dziewięć lat, opowiadał o swoich przeżyciach w 20-minutowej relacji, wyświetlanej przed wykładem. Wspominał Polke, która pracowała dla rodziny:
„Miała zostać przymusowo wysłana do pracy, ale mój ojciec sprawił, że mogła zostać. Była dla mnie jak druga matka.”
Gunter Berthold Horn z Greifswaldu przyjechał z żoną Polką, podobnie jak Irena Hirsch z Lauenburga, która od momentu poznania historii obozu zawsze bierze udział w upamiętnieniach. Jadwiga Dziubek podzieliła się osobistą historią: „Mój ojciec jako Kaszub nie chciał do Wehrmachtu, więc nas jako rodzine zamknęli”. Jej pięcioletni brat przeżył, ale siostra, która nie miała jeszcze trzech lat, nie przeżyła obozu.

Foto: Uwe Hahnkamp
Bernard Joras, mieszkający od ponad 50 lat w Potulicach, stwierdził: „Gdziekolwiek – w tym czy w innym obozie – cierpią zawsze niewinni. To niesprawiedliwe, ale pamięć o tym jest ważna.”
Na koniec głos zabrał ks. Marek Dziony:„Profesor Józef Tischner powiedział, że nie cierpienie człowieka go uszlachetnia, lecz miłość. Dopiero wtedy cierpienie i śmierć ludzi nabiera sensu.”

