W ostatnich latach coraz częściej mówi się o powojennych komunistycznych obozach, w których osadzano Niemców mieszkających na terenach, które przypadły Polsce po 1945 roku. Rzadziej mówi się o miejscach, w których wspólnie cierpieli Polacy i Niemcy. Pozostałości jednego z takich obozów archeolodzy zbadali ostatnio pod Poznaniem.
O obozie, który powstał na terenie dzisiejszej poznańskiej dzielnicy Raszyn z rozkazu Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych ZSRR (NKWD), długo nie mówiło się wiele, a i dzisiaj należy on do mniej znanych tematów. Podobnie jak np. obóz w Łambinowicach czy Świętochłowicach-Zgodzie zbudowany był na fundamentach wcześniejszego hitlerowskiego obozu jenieckiego. Sowieci, którzy po drugiej wojnie światowej przejęli władzę na nowo przyłączonych do Polski terenach, umieszczali w nich wszystkich, którzy w ich mniemaniu mogli zakłócić nowy porządek.
Niemcy jako cel
Podobnie jak we wcześniej wymienionych obozach w poznańskiej placówce wiosną i latem 1945 roku umieszczano w dużej mierze Niemców, którzy nie zostali wypędzeni lub nie zdołali uciec przed Armią Czerwoną na zachód, przesłanką była często jedynie ich narodowość, a wśród osadzonych znajdowała się spora liczba kobiet i dzieci. Oprócz nich więźniami byli także jeńcy wojenni walczący wcześniej w armii niemieckiej. Kolejnym celem stali się także wszyscy, którzy wcześniej podpisali tak zwaną Volkslistę, i ci, których o to podejrzewano. Ta ostatnia grupa w większości była przeznaczona do wywózki na Syberię lub do zamęczenia w obozie.
Cierpieli razem z Polakami
Tym, co odróżnia poznański obóz od pozostałych powojennych obozów, jest fakt, że umieszczono tu także bardzo dużą liczbę Polaków – w sumie około tysiąca osób. Większość z nich była związana z polskim środowiskiem niepodległościowym, uznawanym przez chcących zachować kontrolę nad krajem komunistów za wroga. Wśród więźniów znajdowali się np. członkowie warszawskiej Armii Krajowej, w tym wiele kobiet.
Jak we wszystkich tego typu placówkach, w obozie panowały fatalne warunki. Według niewielu dostępnych opracowań więźniowie dostawali dziennie nieco ponad 100 gramów chleba i wodnistą zupę, byli bici, mnożyły się wśród nich epidemie. Podejrzewa się także, że wielu z nich zostało po prostu zamordowanych. Kuriozalność miejsca sprawiała, że wymienieni polscy działacze niepodległościowi byli często przetrzymywani w obozie pod zarzutem bycia „volksdeutschami”.
Dopiero początek badań
O ile na temat samego obozu informacji było bardzo mało, jednak istniały, o tyle na temat badanego z początkiem grudnia terenu nie wiedziano prawie nic. Na jego trop przeprowadzający badania Instytut Pamięci Narodowej wpadł dzięki relacjom i wskazówkom świadków oraz ich potomków. Jak poinformował szef Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN prof. Krzysztof Szwagrzyk, około pół kilometra od faktycznego obozu znaleziono 20 jam grobowych wskazujących na typowe obozowe metody pochówku charakterystyczne dla tego okresu. Ofiary tego typu miejsc chowano w większości bez zachowania należytej godności, w płytkich dołach, po kilka, kilkanaście, a czasami nawet więcej ciał na raz. W ramach wykopalisk, podobnie jak ma to miejsce w przypadku prac przy niemieckich grobach wojennych, oprócz kości odnaleziono także artefakty, z których wiele okazało się przedmiotami codziennego użytku, takimi jak portfele, guziki, buty, grzebienie, elementy szelek oraz czapek wojskowych. Na razie nie udało się wprawdzie ustalić tożsamości znalezionych szczątków, jednak są prowadzone badania genetyczne, a jak zapowiedziało IPN, nie przebadano jeszcze całego terenu, co ma być uczynione w kolejnych miesiącach. Niewykluczone jest więc, że archeolodzy odnajdą kolejne groby.
Możliwa współpraca z Volksbundem
Co się stanie ze szczątkami po przeprowadzonych badaniach? Współpracująca przy wykopaliskach dr Karolina Bittner już zapowiedziała, że jeśli okażą się, iż odkryte szczątki należą do niemieckich więźniów, to zostaną o tym poinformowane odpowiednie instytucje. Jako że większa część więźniów obozu była żołnierzami, będą oni mogli zostać pochowani na jednym z cmentarzy wojennych zarządzanych przez Volksbund deutsche Kriegsgräberfürsorge. Tam zostanie zorganizowany godny pochówek. O rozwoju sprawy będziemy informować.
Łukasz Biły