Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Europa jest czuła na łamanie praw mniejszości

Prof. Grzegorz Janusz Foto: Krzysztof Świderski
Prof. Grzegorz Janusz
Foto: Krzysztof Świderski

Profesor Grzegorz Janusz, dziekan wydziału politologii Uniwersytetu Marii-Curie Skłodowskiej w Lublinie, jest autorem kilkunastostronicowej ekspertyzy na temat powiększenia Opola. Łukasz Biły rozmawiał z nim o wieloaspektowych skutkach procesu.

 

Panie profesorze, powiększenie Opola stało się faktem. Czy i w jakim stopniu mniejszość niemiecka (MN) może czuć się skrzywdzona tą decyzją? W końcu władze miasta zapewniają, że proces nie był w nią wymierzony.

 

Przede wszystkim jeśli prześledzimy całą dyskusję wokół powiększenia, to w wykonaniu zwolenników tego procesu widać wyraźnie ostrze antyniemieckie. Pod tym względem MN jest więc ofiarą tego procesu. Opolscy Niemcy w całej tej kampanii zostali przedstawieni jako aspekt negatywny, a przecież problemem jest także fakt, że będzie to miało realne skutki dla praw zagwarantowanych im przez państwo polskie.

 

No właśnie. Jest Pan współtwórcą polskiej ustawy o mniejszościach. Jakich realnych skutków dla praw MN możemy się teraz w powiecie opolskim spodziewać?

 

Mowa tutaj o utracie wielu praw podmiotowych, które ma MN właśnie w tych gminach, których tereny mają być włączone do Opola. W trzech gminach nastąpi utrata prawa do stosowania języka niemieckiego jako języka pomocniczego. Mało tego, w tych trzech gminach stosowane jest także podwójne polsko-niemieckie nazewnictwo. To także zostanie przez tę społeczność utracone.

 

Realna strata dla obywateli polskich narodowości niemieckiej w takim razie jest. Mimo to zwolennicy powiększenia twierdzą, że zostało ono przeprowadzone zgodnie z prawem.

 

Według mnie wyraźnie naruszono tutaj kilka przepisów. Zacznijmy od tego, że artykuł 4 Ustawy o samorządzie gminnym mówi, że przy zmianie granic administracyjnych należy starać się dążyć do w miarę spójnego charakteru obszaru, ale przede wszystkim uwzględniając więzi, które mają łączyć nową społeczność ze społecznością terenu, do którego są przyłączane. W przypadku powiększenia Opola te więzi są wyraźnie rozrywane. Dodatkowo proces ten jest sprzeczny z ustawą o mniejszościach, gdyż jest to zmiana proporcji narodowościowych, a tego ta ustawa zabrania. Tego samego zabrania Ramowa konwencja o ochronie mniejszości narodowych w artykule 16. Nasze państwo zobowiązało się do przestrzegania tej konwencji, a należy podkreślić, że ten zakaz jest zakazem bezwzględnym.

 

Wydawałoby się, że powiększenie Opola to proces dość specyficzny, a przecież w Europie znane są podobne przypadki.

 

Zgadza się, choćby w przypadku Polaków na Litwie, kiedy to odbywał się proces zmian granic Wilna. Co ciekawe, było to u nas bardzo negatywnie oceniane, nasze państwo mocno się wówczas angażowało w obronę mniejszości polskiej. Dodatkowo należy podkreślić, że w tamtym przypadku chodziło jedynie o zmiany proporcji narodowościowych, a nie o utratę praw, np. językowych. Podobne wydarzenia miały miejsce w Finlandii, gdzie problemem były prawa Lapończyków, czy w byłej Niemieckiej Republice Demokratycznej, gdzie protestowali Serbołużyczanie. Chcę jednak podkreślić, że w tych przypadkach były przesłanki obiektywne, aby zmian granic dokonać. W przypadku powiększenia Opola takich jest już mniej.

 

Władze Opola twierdzą, że mnóstwo. Powiększenie miasta ma być walką z depopulacją i formą rozwoju miasta i regionu.

 

Ja zauważam obecnie, że różne środowiska samorządowe, architektów czy urbanistów zwracają uwagę na tzw. dziką rozszerzalność terenów miejskich. Te zmiany jednak dokonywane są nie po to, aby dokonać jakiejś konkretnej inwestycji, tylko po to, aby mieć więcej. Jeśli w tym kontekście mówimy o powiększeniu Opola, to zwolennicy tego pomysłu praktycznie nie dostarczyli konkretnych argumentów dla przeprowadzenia tego procesu poza ogólnymi stwierdzeniami, że łączy się to z chęcią pozyskania terenów inwestycyjnych. Przy tym argumencie należy jednak zauważyć, że według analizy jednego z geodetów powiatu opolskiego spora część przyłączanych terenów to grunty rolnicze, a przy obecnej sytuacji politycznej takie grunty nie są ziemiami, które można w łatwy sposób przejąć pod inwestycje. (Od redakcji: Nowa ustawa o obrocie ziemią zabrania kupowania gruntów rolnych przez podmioty inne niż rolnicy oraz Kościół. Ewentualne inwestycje na takich terenach wymagają odrolnienia, co jest procesem niezwykle kosztownym i mozolnym).

 

Skoro argumenty są po stronie MN, to jakie powinna ona podjąć kroki, aby próbować podważyć tę decyzję?

 

W przypadku powiększenia Opola mamy do czynienia z naruszeniem konwencji ramowej i ustawy o mniejszościach, rozporządzenie natomiast nie może naruszać aktu rangi ustawowej. Dlatego też dobrym krokiem było ze strony MN zwrócenie się do rzecznika praw obywatelskich z prośbą o interwencję w Trybunale Konstytucyjnym. Drugą drogą jest zwrócenie się do europejskiej komisji petycji „PETI”, gdyż powiększenie Opola jest naruszeniem dyrektywy 2000/43/WE. Ta dyrektywa mówi o zakazie dyskryminacji narodowościowej. Tutaj mamy do czynienia z taką dyskryminacją, gdyż pozornie podawane są argumenty za powiększeniem Opola, jednak praktycznie uderza ono w MN.

 

Załóżmy jednak, że wszystkie drogi interwencji zawiodą. Jaka powinna być postawa władz Opola, by proces powiększenia jego granic był dla MN jak najmniej bolesny? Pojawił się pomysł dwujęzycznych tablic nazw dzielnic.

Faktycznie pojawił się taki pomysł i byłoby to możliwe, gdyby przygotowano dwujęzyczne tablice w kolorze białym, czyli takim, jakim oznacza się dzielnice. Optymalnym rozwiązaniem byłoby jednak podjęcie po uprzednich konsultacjach uchwały rady miasta o stosowaniu dwujęzycznego nazewnictwa. Wtedy obok nazwy „Opole” musiałaby się pojawić nazwa „Oppeln”. To są dwie możliwości, wszystkie inne byłyby złamaniem przepisów. Zresztą całe powiększenie Opola może być kłopotliwe nie tylko dla MN, ale także dla Polski.

 

W jakim sensie kłopotliwe?

 

W moich oczach ten proces był koncepcją jednego z opolskich polityków, który uważa się za ojca sukcesu, jednak państwo polskie może przez ten proceder zostać po raz kolejny pokazane jako to, które narusza prawa mniejszości i zobowiązania międzynarodowe, a my do tej pory nie mieliśmy z tym problemów. Nawet poprzedni rząd Prawa i Sprawiedliwości, który był u władzy w latach 2005–2007, nie był objęty takim zarzutem, a na takie zarzuty – trzeba przyznać – Europa jest dosyć czuła.

Show More