Dziś w wielu miejscach są po prostu częścią życia – pomniki ofiar I i/lub II wojny światowej. Jednak 30 lat temu ich odrestaurowanie lub postawienie nowych stało się przyczyną długotrwałego sporu w województwie opolskim.
Nie ma chyba górnośląskiej rodziny, w której nie byłoby ofiar wojny. Czy to ich ojcowie, dziadkowie bądź wujkowie polegli jako żołnierze Wehrmachtu na frontach II wojny światowej, czy też ci, którzy zostali w domu i stali się ofiarami wkraczającej Armii Czerwonej lub późniejszej polskiej władzy komunistycznej.
Przez wiele lat rodziny nie mogły publicznie opłakiwać ich śmierci. Dopiero wraz z końcem PRL i powstaniem organizacji mniejszości niemieckiej dokonano tego, co jednak długo prowadziło do konfliktów w społeczeństwie.
Jeszcze przed przełomem
W 1992 r. wybudowano lub odrestaurowano pierwsze pomniki, choć pomysł ten często był dyskutowany w tajemnicy na długo przed upadkiem komunizmu. Tak było np. w przypadku Jemielnicy. – To było na długo przed powstaniem DFK, mianowicie już w 1980 r. Zebraliśmy się z kilkoma osobami i postanowiliśmy odbudować stary pomnik poległych w I wojnie światowej. Odważyliśmy się na to, bo w tym samym czasie w Polsce zalegalizowano Solidarność i kiedy poszedłem do naczelnika gminy, zgodził się na odbudowę. Ale potem przyszedł stan wojenny i ten sam urzędnik nagle nie chciał mieć nic wspólnego z upamiętnianiem niemieckich żołnierzy. Na kolejne lata musieliśmy więc zawiesić inicjatywę. Dopiero w 1989 r. wróciliśmy do niej i zaczęliśmy realizować pierwsze plany – wspomina Ryszard Urban.
Planowano odrestaurować pomnik poległych w I wojnie światowej i obok niego wybudować nowy, upamiętniający 400 mieszkańców parafii Jemielnica. Prace budowlane przebiegały szybko, także dlatego, że nie brakowało sponsorów z kraju i zagranicy. Jednocześnie inicjatorzy, czyli Niemieckie Koło Przyjaźni w Jemielnicy, musieli przygotować się na nieprzychylne reakcje ze strony władz. Ostatecznie 30 lat temu, w dniu 21 sierpnia, nastąpiła oficjalna inauguracja pomnika.
Ten dzień nie oznaczał jednak, że skończyły się kontrole i żądania zmian. – To, co jednak pomogło nam w kontrolach, to mój pomysł, by na pomniku postawić prosty brzozowy krzyż, taki, jaki dostali polegli żołnierze na Wschodzie. Żelazny Krzyż byłby dla naszych przeciwników argumentem, że gloryfikuje nazistów, co nie było naszą intencją. Chcieliśmy upamiętnić naszych współmieszkańców, przyjaciół i krewnych, którzy zginęli jako żołnierze w czasie wojny lub zostali zamordowani jako cywile w 1945 r. podczas wkroczenia Armii Czerwonej – mówi Ryszard Urban.
Komisja pomnikowa
Inicjatorzy pomników w innych miejscowościach również musieli się liczyć z kontrolami, zwłaszcza w latach po 1992 r., bowiem po pierwszych odsłonięciach rozgorzał trwający latami konflikt o pomniki. Powodem były użyte symbole (m.in. hełmy, Żelazne Krzyże) oraz dobór słów („bohaterowie”, „polegli”), które strona polska krytykowała jako gloryfikujące reżim hitlerowski. Już w listopadzie 1992 r. przy wojewodzie opolskim powołano grupę roboczą, która miała zbadać takie kontrowersyjne pomniki i w razie potrzeby wydać zalecenia, jak należy zmienić symbole lub teksty.
W pierwszych latach skontrolowano ponad 40 takich odnowionych lub nowo wybudowanych pomników i w większości przypadków, gdy zalecano zmiany, były one dokonywane przez inicjatorów. Mimo to pomniki pozostały solą w oku części społeczeństwa. Już w październiku 1992 r. pomnik w Kup został umazany farbą, a w kolejnych latach podpalono m.in. pomniki w Prószkowie, Większycach, Kujawach i Kamieniu Śląskim.
Dopiero pod koniec lat 90. sytuacja się uspokoiła, mieszkańcy – nawet jeśli byli krytyczni wobec pomników – w dużej mierze pogodzili się z nimi, a komisja pomnikowa, która wyłoniła się z grupy roboczej przy wojewodzie, kontynuowała pracę pod mniejszą presją mediów i społeczeństwa. Konflikt o pomniki został ostatecznie uznany za zakończony wraz z zakończeniem działalności tej komisji w 2004 r.
Totalitaryzm
W kolejnych latach symbolika militarna na pomnikach, nawet tych sprzed II wojny światowej, rzadko była przedmiotem publicznej dyskusji. Jednocześnie przedmiotem ciągłych sporów pozostawał pomnik poległych żołnierzy z Gosławic, obecnie dzielnicy Opola. Pomnik, który został odbudowany na wniosek miejscowego DFK i za zgodą rady miasta, był nawet przedmiotem śledztwa opolskiej prokuratury, która wezwała radę miasta do jego rozebrania. Jak na razie nadal stoi na swoim miejscu.
Podobnie jest z innymi pomnikami, choć w 2017 r. w szeregach mniejszości niemieckiej znów pojawiły się obawy, że być może trzeba będzie je wszystkie usunąć. Wówczas Senat wprowadził do ustawy poprawkę zakazującą szerzenia komunizmu i innych systemów totalitarnych. Senatorowie dopisali do ustawy dodatkowe definicje, które w zasadzie czynią nielegalnymi wszelkiego rodzaju pomniki, miejsca pamięci i tablice pamiątkowe, jeśli ktokolwiek uzna je choćby w najmniejszym stopniu za antypolskie, militarystyczne i gloryfikujące system totalitarny. Naukowcy ostro krytykowali wówczas te definicje, a przedstawiciele partii rządzącej również wyrażali się na ten temat wstrzemięźliwie. Ostatecznie poprawka została odrzucona przez Sejm.
Pomniki, które jeszcze na początku lat 90. miały duży potencjał konfliktowy, dziś dla większości społeczeństwa nie stanowią powodu do ponownych kontrowersji.
Rudolf Urban