Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Losy mazurskich ewangelików po 1945 r.

O losach i tożsamości ewangelików na Mazurach i Warmii po 1945 r. z prof. Grzegorzem Jasińskim, historykiem, znawcą dziejów Mazur, rozmawia dr Alfred Czesla, mazurski działacz społeczny.

Panie profesorze, w ostatnich latach ukazuje się coraz więcej książek o Mazurach. Sam pan wydał ich kilka. Zapytam wprost – czym różni się pana najnowsza książka od tych wcześniejszych?
Jest to książka nie tylko o Mazurach. Wprawdzie dotyczy powojennej sytuacji miejscowej ludności niemiecko-ewangelickiej, która po zakończeniu wojny znalazła się w państwie polskim. Ale jest to także książka o Polakachkatolikach, ich reakcjach na spotkanie z osobami o innych przekonaniach narodowych, a przede wszystkim innego wyznania. Jest ona także o samym polskim Kościele Ewangelicko-Augsburskim, któremu przyszło się zaopiekować wiernymi innego języka, innej narodowości. O tym, jak początkowa nieufność powoli, nie bez problemów, przeradzać się zaczęła w zaufanie.

 

 

Prof. Grzegorz Jasiński, Dr. phil., Historiker, geboren 1957, Experte für die Geschichte Ostpreußens und Masurens, insbesondere für die Geschichte des Protestantismus. Die Bibliografie wissenschaftlicher Arbeiten, deren Autor oder Mitautor er ist, umfasst über 300 in Polen und im Ausland veröffentlichte Publikationen. Er ist an der Universität Ermland-Masuren in Allenstein tätig.
Fotos: Mieczysław Wieliczko. Archiv des Retman-Verlags

Po 1945 r. położenie mazurskich ewangelików diametralnie się zmieniło. Jakich głównych sfer zmiany te dotyczyły?
Po pierwsze stracili swój Kościół, z którym byli związani od 1525 r. Pruskiemu Kościołowi unijnemu nie pozwolono działać w Polsce. Praktycznie brakowało niemieckich duchownych: duża część była wcześniej w wojsku i nie wróciła już do Prus Wschodnich, kilkudziesięciu straciło życie, inni uciekli przed frontem, kilkunastu pozostałych zmuszono w 1945 r. do wyjazdu. W sumie protestanckie życie kościelne praktycznie zamarło, gdzieniegdzie odbywały się jedynie domowe nabożeństwa prowadzone przez laików.

Na czyją pomoc w tamtych latach mogli liczyć mazurscy ewangelicy, którzy ocaleli z pożogi wojennej?
To właśnie duchowni polskiego Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego (KEA) musieli otoczyć opieką ponad 100 tys. protestantów na Mazurach i Warmii. Nie byli zresztą sami, przybyli tam również księża Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego, którzy zajęli się ewangelikami w zachodniej części Mazur. Ale praca KEA nie była łatwa. Po pierwsze wyniszczonej przez wojnę wspólnocie brakowało księży, spotykała się z niechęcią Polaków jako „Kościół niemiecki”. Toteż mogła przysłać na Mazury pierwszych duchownych dopiero pod koniec 1945 r. Tymczasem trwała tutaj kolonizacja polska. Katolicy zaczęli masowo zabierać kościoły ewangelikom. Niektóre w dobrej woli, uznając za opuszczone, niektóre – nie licząc się z dawnymi ewangelickimi wiernymi. Słabe i niekompetentne władze wojewódzkie pomimo wykazywanej często dobrej chęci nie potrafiły temu zaradzić. Także prawo było tutaj bardzo niejasne. Gdy sytuację unormowano prawnie w 1947 r., obie strony nie były z tego do końca zadowolone. Ale i sami Mazurzy przyjęli pierwszych polskich duchownych ewangelickich nieufnie, jako przedstawicieli obcego, zaborczego państwa. Jednak dość szybko lody zaczęły się przełamywać. Księża, wymieńmy choć tych pierwszych: Jana Sczecha, Alfreda Jaguckiego, Jerzego Sachsa, seniora Edmunda Friszke, Ottona Wittenberga, zaczęli występować w obronie miejscowej ludności; starali się także, dysponując pomocą szwedzką, rozprowadzać ją wśród najbardziej potrzebujących. Kolejną kwestą była sprawa języka. Mazurzy wiedzieli, że muszą się zgodzić na język polski jako urzędowy. Jednak chcieli zachować niemiecki jako język kościelny, jako ten, w którym nauczyli się w dzieciństwie modlić. Tymczasem władze państwowe żądały bezwzględnego wprowadzenia polskiego w Kościele. Tak więc duchowni musieli manewrować. Z jednej strony zezwalali na ograniczone użycie niemieckiego, z drugiej musieli część nabożeństw i obrzędów spolonizować.

Sytuacja polityczna w Polsce w 1956 r. zaktywizowała po raz kolejny środowisko mazurskich ewangelików do próby zmiany ich sytuacji. Dyskutowano głównie wokół kwestii wprowadzenia języka niemieckiego do nabożeństw, zwrotu gospodarstw i kościołów oraz możliwości wyjazdów do RFN. Jak to się dla nich skończyło?
Gdy patrzymy na lata powojenne, okazuje się, że społeczność mazurska bezustannie, także w najgorszych latach stalinowskich, domagała się języka niemieckiego w kościołach. Dosłownie na każdej konferencji z udziałem wiernych padały takie żądania, pisano (po polsku iniemiecku) do władz kościelnych i państwowych. Po 1956 r. wydawało się, że władze zgodzą się na wprowadzenie niemieckiego do Kościoła. Jednak odmowa zapadła na najwyższym szczeblu: komisji Komitetu Centralnego PZPR w Warszawie. Naciski ze strony mieszkańców osłabły, bowiem zaczęły się wyjazdy. Diecezja Mazurska KEA straciła dużą część wiernych. Z największej liczebnie w Polsce dosłownie w ciągu kilku lat stała się jedną z najmniejszych.

A jak wyglądały stosunki z polsko-katolickim otoczeniem?
O kwestii zajmowania kościołów już wspominałem. Naturalnie wyglądało to różnie. W latach 60. pomiędzy Kościołem katolickim i ewangelickim zapanowała forma rozejmu. Gorzej wyglądało to ze strony – ale podkreślmy: części – katolików, którzy traktowali wyznawców ewangelicyzmu dość wrogo; znieważano, i to było częste, kościoły ewangelickie, wybijano w nich szyby. Nie traktowano tego jako aktu profanacji, tylko jako formę „znieważania niemczyzny”. Ale sytuacja zaogniła się na przełomie lat 70. i 80. XX w., po wyborze Karola Wojtyły na stanowisko papieża. Polski katolicyzm, także w tejnietolerancyjnej formie, zaczął rosnąć w siłę. Doszło, za wiedzą biskupów warmińskich, do siłowego zajmowania kościołów ewangelickich na Mazurach. Wymieńmy: Baranowo (niem. Hoverbeck), Rozogi (Friedrichshof), Spychowo (Puppen), Szestno (Seehesten). Uktę (Alt Ukta). Władze państwowe, nie chcąc wchodzić w konflikt z Kościołem katolickim, nie reagowały. Pozostawiło to trwały ślad na psychice wiernych i duchownych ewangelickich.

Das Buch von Grzegorz Jasiński stellt die wichtigsten Probleme dar, mit denen die masurischen Protestanten nach 1945 zu kämpfen hatten. Sie bereichert unser Wissen über diese national-ethnische und religiöse Gemeinschaft erheblich. Dies ist bereits der 42. Band, der in der Reihe „Meine masurische Bibliothek“ erscheint.

Czy rzeczywiście czas po transformacji ustrojowej znacznie poprawił sytuację mazurskich ewangelików?
Niewątpliwie tak. Kościół pozbył się nadzoru państwa. Mógł wreszcie samodzielnie kierować własnymi sprawami. Pomimo trwających jeszcze przez kilka lat wyjazdów ustabilizowała się sytuacja diecezji ludnościowa Diecezji Mazurskiej KEA, liczy kilka tysięcy osób. Kieruje nią obecnie bp Paweł Hause, pracuje tam 15 duchownych. W miejsce zabranych tam, gdzie było to potrzebne, wybudowano nowe kościoły, remontuje się zabytkowe. I co najważniejsze, KEA wrócił do dawnej roli społeczno-charytatywnej. Przy parafiach istnieją domy opieki (z największym „Arka” w Mikołajkach), szeroką działalność wykazuje Diakonia Diecezji Mazurskiej. Rocznie pomocy w najrozmaitszy sposób udziela się kilku tysiącom osób, wyznanie tu nie gra roli. Ewangelicy prowadzą też działalność kulturalną, wspomnę tu tylko o Mazurskim Towarzystwie Ewangelickim, które jest także współwydawcą mojej książki.

A jak wygląda obecnie społeczność ewangelicka na Mazurach i Warmii?
Tutaj mogę oprzeć się na, jak dotąd jedynych, badaniach socjologicznych, któreprzeprowadził kilka lat temu Alfred Czesla. Pokazują one mazurskich ewangelików jakoświadomych zasad swojej wiary, blisko związanych z Kościołem, wychodzących z pewnego getta narodowo-wyznaniowego, w którym znaleźli się bez własnej winy po 1945 r. Wspólnotę tę stanowią głównie osoby starsze, wywodzące się z ludności miejscowej, niemiecko-mazurskiej. Uznają zarówno swoje wyznanie, jak i Kościół za istotny punkt swojej tożsamości. Problem stanowi jednak fakt, że często są oni zmuszeni do opuszczenia swoich rodzinnych stron w poszukiwaniu lepszego losu.

Show More