Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Nieustraszona oma Helena

W Miejskim Ośrodku Kultury i Sportu (MOKiS) w Pyskowicach została otwarta wystawa „60 na 100. Sąsiadki. Głosem kobiet o powstaniach śląskich i plebiscycie”. Jedną z bohaterek jest Helena Nowarka. O swojej babci opowiedział zabranym jej wnuk, pasjonat historii lokalnej Roland Skubała.

 

Rozmowa Katarzyny Szoty-Eksner (pierwsza od prawej) oraz Małgorzaty Tkacz-Janik (w środku) z Rolandem Skubałą na temat historii jego omy Heleny i realiów ówczesnych mieszkanek Śląska.
Foto: Manuela Leibig

 

 

– Wystawa to opowieść o kobietach, które były związane z Górnym Śląskiem w różnych granicach i w różny sposób. Chciałam pokazać kobietę inaczej, nie tradycyjnie i konserwatywnie, jak to miało miejsce przez ostatnie sto lat. Choć ta tradycyjność je faktycznie wszystkie łączyła – mówi kuratorka wystawy, Małgorzata Tkacz-Janik z Instytutu Korfantego w Katowicach. Autorką wszystkich grafik wystawy jest Marta Frej. Plansze przedstawiają trzydzieści kobiet z przeszłości. – Chciałabym odnaleźć bardzo podobne kobiety Górnego Śląska w czasach obecnych. Trzydzieści bohaterek z przeszłości ma się w dalszej części projektu, do 2022 roku, spotkać z kobietami teraźniejszymi – tłumaczy Małgorzata Tkacz-Janik. Wystawa dostępna będzie w MOKiS-ie do 31 lipca.

 

 

 

„Poznam Panią z Pyskowic…”

 

 

 

Przy okazji otwarcia wystawy zaprezentowano również inicjatywę Katarzyny Szoty-Eksner „Poznam Panią z Pyskowic…”, której celem jest poznawanie i spisanie losów kobiet z Pyskowic. Jedną z nich była Helena Nowarka, oma Rolanda Skubały. Został on zaproszony na spotkanie, aby jako wnuk, a zarazem pasjonat historii opowiedział jej historię i realia ówczesnych mieszkanek Śląska. Roland Skubała na wstępie zaznaczył, że w tamtych czasach jego przodkowie, tak jak inni mieszkańcy tych terenów, byli obywatelami Niemiec, a od 1933 roku – Trzeciej Rzeszy. Helena urodziła się w Tost (Toszku) 20 lipca 1927 roku. W latach trzydziestych przodkowie Rolanda Skubały przeprowadzili się do Peiskretscham (Pyskowic). Tu mała Helena chodziła do Adolf-Hitler-Schule, która podczas wycofywania się niemieckich żołnierzy została zburzona. Od dziesiątego roku życia każda dziewczyna musiała należeć do Bund Deutscher Mädel (BDM), chłopcy natomiast do Hitlerjugend. Począwszy od ćwiczeń sportowych i wycieczek, z biegiem lat przynależności do BDM członkinie przygotowywane były do roli gospodyni domowej, a później do służby w Reichsarbeitsdienst. Helena jeździła na obozy do Tworogu.

 

 

 

Artefakty

 

Na sobotnie spotkanie Roland Skubała przygotował wystawę artefaktów z tamtych czasów dotyczącą kobiet. Zdjęcia, legitymacje i broszki członkiń BDM, Ehrenkreuz für deutsche Mutter (Krzyż Honoru Niemieckiej Matki), dzięki któremu kobieta np. nie musiała stać w kolejce do sklepu, a chłopcy z Hitlerjugend musieli jej salutować; dyplomy dla matek, podręczniki z zakresu udzielania pierwszej pomocy i inne. – Propaganda działa, dzięki organizacjom dla kobiet i odznakom, seriom pocztówek z wizerunkiem idealnej kobiety, obywatelki czuły się ważne, a państwo wykorzystywało to ideologicznie. Kobieta musi rodzić dzieci, być ostoją dla mężczyzny i być kimś dla Państwa – taki wzorzec wtedy obowiązywał – tłumaczył pasjonat historii.

 

 

 

Pomocniczka

 

Po ukończeniu szkoły Helena Nowarka kończy kurs pisania na maszynie w Gleiwitz, po czym zgłasza się do urzędu pracy w Pyskowicach. Dostaje nakaz pracy w jednostce obrony przeciwlotniczej, która znajdowała się na dzisiejszej Kolonii Pyskowickiej, gdzie do dzisiaj zachowały się podstawy dział i fundamenty po barakach. Dowództwo znajdowało się na terenie cegielni. Do sztabu 223. Ojczyźnianej Baterii Ognia Zaporowego w Peiskretscham 17-letnia Helena została skierowana jako helferin, czyli pomocniczka. Najpierw pracowała na centralce telefonicznej, a gdy to przekładanie steckrów zaczęło ją nużyć, zaczęła nosić meldunki. Baterie przeciwlotnicze służyły do zatrzymywania angielskich i amerykańskich samolotów, które od roku 1944 prowadziły naloty na ważny system przemysłowy, jakim była Blachownia, czyli Zakłady Azotowe w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie pozyskiwano paliwo i części do bomby atomowej, jak również koksownia w Zdzieszowicach. Oprócz Zagłębia Ruhry były to główne cele nalotów alianckich.

 

 

 

Odwrót

 

W 1945 roku sztab wycofuje się przed Armią Czerwoną. Do Heleny przychodzi oficer i proponuje powrót do domu. – A oma się pyta, jak ma zostawić tych wszystkich żołnierzy. Wraz z koleżanką wycofuje się z nimi – opowiadał Roland Skubała. W lutym 1945 trafiają do Drezna, tam przeżywa bombardowanie miasta, zrzucano tam również bomby fosforowe i bomby zapalające. Sztab Heleny rzekę Elbę pokonuje ostatnim transportem samochodowym. – W którymś momencie podnosi się plandeka ciężarówki i omie ukazuje się żołnierz amerykański. Oma myślała, że wszystkich ich zastrzelą. Ale nic takiego nie miało miejsca. Oma, jak i cały sztab, została rozbrojona, musiała oddać pas, maskę przeciwgazową, manierkę i wszystko inne. Musiała również oddać swój pamiętnik, w którym zapisywała, co robiła każdego dnia. Bardzo tego żałowała, ale nie było wyjścia – relacjonował Roland Skubała. W ten sposób Helena trafiła do amerykańskiej niewoli pod Berlinem. Pracowała tam ze swoją koleżanką w kuchni, obierały ziemniaki.

 

– Później, jak to mówiła oma, awansowały i sprzątały biura amerykańskich oficerów – wspomina swoją omę pasjonat historii Roland Skubała. W którymś momencie amerykański oficer pyta Helenę, skąd pochodzi. – Z Peiskretscham. – A gdzie jest Peiskretscham? – Na Śląsku. – Oficer rozłożył mapę i kazał omie wskazać, gdzie to jest. Ona szuka, Gleiwitz i Peiskretscham, jest. – Tam są Polacy, Rosjanie, to już nie jest niemieckie, to będzie polskie teraz, wytłumaczył jej oficer – wspomina Roland Skubała.

 

 

Zwolniona z niewoli

 

Oficer zaproponował Helenie i jej koleżance, że może je zabrać do Stanów Zjednoczonych. Ale ona chciała wracać do domu, bo wiedziała, że jeśli jej rodzice przeżyli, to są w Peiskretscham. Helena wraz z koleżanką zostały po niedługim czasie zwolnione z niewoli – jako pomocnice, skierowane do sztabu przez Arbeitsamt, nie podlegały tak długiej niewoli wojskowej jak żołnierze Wehrmachtu, Kriegsmarine czy SS. Obaj moi dziadkowie trafili do niewoli amerykańskiej, jeden wrócił w 1946, a drugi opa, Max, stąd, z Pyskowic, wrócił dopiero w 1947 – tłumaczy Roland Skubała i dodaje: – Hitlerjugend i Bund Deutscher Mädel nie są uznane za organizacje zbrodnicze.

 

 

Fabryka cukru

 

Helena do Pyskowic wracała kilka tygodni, raz pieszo, raz ją ktoś podwiózł, ktoś przygarnął. Dwa tygodnie mieszkała w Magdeburgu. Tam Helena pracowała w cukrowni. Jedzenia nie było, więc jadła cukier, przy którym pracowała, przez co przytyła. Na terenach objętych polską administracją Helena pracowała w gospodarstwie. Pewnego dnia źle się poczuła, miała dość wszystkiego, wróciła do stodoły, gdzie nocowali pracownicy gospodarstwa. – Na kontrolę przyszedł oficer, zapytał, o co chodzi, na co moja oma, że nie ma siły, może ją zastrzelić, ona dzisiaj do pracy nie idzie. Oficer machnął ręką, jeszcze tylko zapytał, skąd jest – wspomina Roland Skubała. Po południu przyszedł ten sam oficer i zapytał, czy chce się zabrać z chłopem do Tarnowskich Gór. Helena od razu ozdrowiała i przystała na tę propozycję. Z Tarnowskich Gór udała się do Gliwic do swojej babci, gdzie dowiedziała się, że rodzice przeżyli i w domu na nią czekają.

 

– Wiele razy pytano naszą rodzinę, dlaczego wtedy nie wyjechali. Po pierwsze moja rodzina to autochtoni, a po drugie pradziadkowie nie wiedzieli, co się dzieje z ich córką, ale byli pewni, że jak przeżyła, to tu wróci – relacjonuje Roland Skubała. Drzwi do domu otworzyła Helenie kilkuletnia siostra Rozwita, która siostry nie poznała. – Mamo, jakaś pani przyszła – zawołała. Mama Helenę powitała z wielką radością, jednak obawiała się ciąży córki w wyniku gwałtu. W końcu Helena ma za sobą wykańczającą tułaczkę, a jest grubsza, niż była w momencie opuszczenia domu. Helena zdziwiona wytłumaczyła, że to przez cukier, którym się odżywiała podczas pracy w fabryce.

 

W Pyskowicach

Tu historia Heleny się nie kończy. Wszyscy domownicy mieli już spakowane walizki, obawiając się wyrzucenia z domu. Po trzech dniach od powrotu Heleny przyszedł oficer Milicji Obywatelskiej i z bronią przy skroni ojca Heleny nakazał rodzinie wynieść się z domu. Przygarnęli ich sąsiedzi. Pewnego dnia Rozwita widziała, jak córka owego milicjanta chodzi w jej berecie, więc podbiegła do niej i jej go zabrała. – Czyś ty oszalała? Przecież mogą nas za to przyjść i zastrzelić! – martwiła się mama Rozwity. Ale nic takiego nie nastąpiło.

Helena Nowarka pilnowała dzieci pewnej pani, a w zamian za to otrzymywała lekcje języka polskiego. Podczas jednej z rozmów okazało się, że owa pani jest spokrewniona z milicjantem, który wyrzucił rodzinę Heleny z mieszkania. Więc Helena od razu powiedziała, że więcej do tej pani nie przyjdzie. Ta jednak kazała zaczekać na siebie i wyszła z domu. Po powrocie powiedziała Helenie, kiedy mają iść do swojego rodzinnego mieszkania. Tam odzyskali część mebli i pamiątek rodzinnych.

 

W późniejszym czasie Helena pracowała w zakładzie energetycznym, w końcu podjęła decyzję o wyjeździe do Niemiec na stałe. Trzy lata temu, dwa tygodnie przed swoimi 90. urodzinami zmarła. Jej ostatnim życzeniem było spocząć w Pyskowicach. Rodzina uszanowała ostatnią wolę Heleny. – Dopiero będąc dorosłym, pytałem omę o te czasy i żałuję, że nie zapamiętałem więcej. Gdy jako dziecko żyłem na co dzień z dziadkami, było normalne, że coś nam opowiadają o swojej przeszłości, że mówią po niemiecku. W szkole uczyli nas innej historii, a w domu ta historia była weryfikowana przez dziadków. Aczkolwiek trochę oma hamowała opę w opowiadaniu. Bała się chyba, że będę miał kłopoty w szkole – tłumaczył Roland Skubała.

 

Manuela Leibig

 

 

Całą opowieść o Helenie Nowarce wraz ze szczegółami o życiu codziennym w Trzeciej Rzeszy i w czasach powojennych można zobaczyć na YouTubie, wpisując „Pyskowice – 04.07.2020 – Poznaj Panią z sąsiedztwa – Rozmowa z Rolandem Skubałą”

Show More