Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Choinka na wypasie

Przed kilkoma dniami ogłoszono laureatów nagrody „Sportler des Jahres”. Co prawda nasza tradycja podsumowywania roku jest zdecydowanie krótsza, ale my nagród czy, jak kto woli, prezentów przyznajemy zdecydowanie więcej i często sięgamy też po pomoc… Krampusa. W tym roku osób do nagrodzenia było zdecydowanie więcej, bo mamy za sobą chociażby Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Żeby wymienić wszystkich, którzy zasłużyli na wyróżnienie, zabrakłoby nam łamów, ale wybraliśmy najważniejszych.

Zaczynamy od tego, dla którego prezent pakowaliśmy nieco naprędce, bo wypracował go na samym finiszu. Chodzi oczywiście o Piusa Paschke, który jest niczym dobre wino i dojrzewa bardzo późno. Już w zeszłym sezonie jego talent eksplodował tuż przed Bożym Narodzeniem, kiedy w Elgenbergu wygrał swój pierwszy konkurs w karierze. Jednak po tej eksplozji nastąpił niezwykły regres i reszta sezonu była dla skoczka z Monachium po prostu słaba.

Pius Paschke raduje serca niemieckich kibiców.
Foto: Christian Bier / Wikipedia

Dobry jak wino

Zdecydowanie inaczej wygląda jednak nowe rozdanie. Z dotychczasowych ośmiu konkursów 34-latek wygrał aż pięć i tylko raz nie skończył zmagań na podium. Aktualnie ma niesamowite 220 „oczek” przewagi nad drugim w klasyfikacji Danielem Tschofenigiem, a co ważniejsze – nie ma żadnych planów, by zwolnić tempo. Jest idealnym dowodem na dwa popularne w sporcie stwierdzenia. Po pierwsze: „nigdy nie się poddawaj”, a po drugie: „wszystko tkwi w głowie”.

Pius Paschke z dotychczasowych ośmiu konkursów wygrał aż pięć i tylko raz nie skończył zmagań na podium. Aktualnie ma 220 „oczek” przewagi nad drugim w klasyfikacji Danielem Tschofenigiem, a co ważniejsze – nie ma żadnych planów, by zwolnić tempo.

– Praca z psychologiem sportowym bardzo mi pomogła. Wierzę, że jestem bardziej skonsolidowany w tym, co robię, i mogę również pogodzić się z sytuacją. Kilka lat temu poradziłbym sobie z taką sytuacją gorzej. Od kiedy awansowałem z Kadry B, widzę rozwój i progres. Sukces mówi sam za siebie – tak opisał kilkuletnią pracę z psychologiem Thomasem Ritthalerem.

Zawodnik WSV Kiefersfelden zdecydowanie zasłużył na nasz upominek, ale mamy nadzieję, że sam sprawi sobie kolejny, bo przecież już za chwilę Turniej Czterech Skoczni. Dziś trudno sobie wyobrazić lepszego kandydata na przerwanie trwającej od 2002 r. niemieckiej klątwy. Z przyjemnością za rok przyznamy prezent zdobywcy Złotego Orła.

Mniejsza wersja

Pora wrócić do najważniejszej imprezy minionego roku i drużyny, która zaskoczyła chyba wszystkich. Sukces tej ekipy był tak niesamowity, że w niedawnym plebiscycie „Sportler des Jahres” w kategorii drużynowej wyprzedziła piłkarskiego mistrza Bayer Leverkusen. Chodzi o drużynę koszykarek 3×3.

Ta „mniejsza” wersja koszykówki zyskuje coraz większą popularność na świecie, a według wielu obsada turnieju w Paryżu była najsilniejsza w historii, bo niemal każda ekipa miała w składzie zawodniczki nie tylko doświadczone, ale w większości utytułowane. Niemiecka ekipa, która do Francji przyjechała w składzie: Marie Reichert, Elisa Mevius, Sonja Greinacher, Svenja Brunckhorst, była rozstawiona z numerem 4.

Już w fazie ligowej nasze zawodniczki pokazały swoją siłę. Przegrały tylko jeden mecz z Australią i awansowały z pierwszego miejsca, wyprzedzając zdecydowanie drugą Hiszpanię. Reszta turnieju pokazała nam jednak całe piękno tej dyscypliny. W półfinale nasza ekipa pokonała Kanadę 16:15 (prowadzenie zmieniało się 4 razy) dzięki niesamowitej formie Sonji Greinchar, która zdobyła 11 „oczek”.

W finale czekała na nasze zawodniczki drużyna Hiszpanii. Tym razem nie było tak łatwo jak w fazie grupowej (Niemki wygrały 18:15). O wygranej ponownie zadecydował jeden punkt (17:16).Tym razem nasza liderka nie była tak pazerna na punkty, ale i tak zakończyła turniej olimpijski z najwyższą zdobyczą punktową (56) i tytułem MVP.

Oczywiście nie możemy nie wspomnieć o wynikach tradycyjnej odmiany tego sportu, bo zarówno kobiety, jak i mężczyźni spisali się znakomicie, a w obu przypadkach na drodze do medali stanęli gospodarze. Panie odpadły w ćwierćfinale, męska ekipa przegrała po niesamowitym meczu w półfinale, a brąz straciła po meczu z Serbią. Ich droga została jednak doceniona, bo w pierwszej drużynie turnieju znalazł się Dennis Schröder, a w drugiej Franz Wagner.

Zręcznie zapakowane

Inną ekipą, która po igrzyskach zasługuje na prezent, jest z pewnością ta występująca w turnieju piłki ręcznej. Ekipa prowadzona przez Alfreða Gíslasona ma za sobą trudny rok, pełen wzlotów i upadków. Zaczęła go od styczniowego turnieju rozgrywanego na własnym terenie. Niestety pomimo wielkich oczekiwań i wsparcia kibiców (mecz otwarcia na stadionie w Düsseldorfie oglądało 53586 widzów) nie udało się zająć miejsca na podium. Ekipa z meczu na mecz „traciła moc” i ostatecznie finiszowała na 4. miejscu.

Turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich też nie był wielkim sukcesem, bo porażka z Chorwacją była dość zaskakująca. To właśnie ta ekipa okazała się najtrudniejszym rywalem w fazie grupowej. Jednak wygrane ze Szwecją, Hiszpanią czy Słowenią były już imponujące. Faza pucharowa to był prawdziwy horror w wykonaniu „Die Mannschaft”. Wygrana po dogrywce z Francją i jednobramkowa wiktoria z Hiszpanią zostaną zapamiętane na długo. W finale zabrakło sił na niesamowitą Danię, ale srebro i dwa miejsca w drużynie marzeń robią wrażenie.

Impreza w Paryżu była zresztą niezwykle udana dla naszych drużyn. Poza już wspomnianymi znakomitymi wynikami wystarczy wymienić pozostałe krążki. Srebrny medal drużyny w hokeju na trawie mężczyzn oraz brązowy piłkarskiej drużyny kobiet uzupełniły niesamowity dorobek.

Sztafeta pokoleń

Na terenie Pałacu Wersalskiego nastąpiła chwila historyczna dla niemieckiego olimpizmu, a przy okazji symboliczne przekazanie pałeczki w sporcie nieco mniej popularnym. Chodzi mianowicie o zmagania jeździeckie. Z hipodromu niemiecka ekipa przywiozła aż pięć medali, w tym aż czterykrążkizłote. Niemiecki hymn usłyszeli: Michael Jung w WKKW, Jessica von Bredow-Werndl w ujeżdżaniu i Christian Kukuk w konkursie skoków.

Czwarte złoto zgarnęła drużyna w ujeżdżeniu i to właśnie podczas tych zmagań doszło do obu wydarzeń, o których wspomnieliśmy. Drużyna wystąpiła w składzie: Frederic Wandres, Isabell Werth, Jessica von Bredow-Werndl, ale wyjątkowo skupimy się tylko na dwóch ostatnich. Jessica von Bredow-Werndl dzień po zmaganiach drużynowych w Paryżu wygrała złoto indywidualne.

Jessica von Bredow-Werndl – złota medalistka z IO w Paryżu.
Foto: Maximilian Schreiner/Wikipedia

Dzięki temu drugi raz z rzędu zdobyła złoty dublet i oficjalnie można nadać jej miano liderki niemieckiej ekipy. Ten nieoficjalny tytuł przejęła od swojej koleżanki Isabell Werth, która dzięki drużynowemu złotu i indywidualnemu srebrnemu krążkowi została najbardziej utytułowanym niemieckim olimpijczykiem. Jej kariera rozpoczęła się na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie w 1992 r., gdzie na koniu Gigolo zdobyła drużynowe złoto. Później dosiadała Satchmo, Weihegold i Bella Rose. W tym roku na Wendy dobiła do 8 złotych i 6 srebrnych krążków.

Niespodzianki w Paryżu

Zamykając temat imprezy roku, postanowiliśmy przyznać upominki każdemu ze złotych medalistów z Paryża. Zwłaszcza że wyniki głosowania na „Sportler des Jahres” pokazują, jak bardzo zaskakujące były niektóre rozstrzygnięcia. Zacznijmy od wyróżnionych przez kapitułę konkursu.

W kategorii kobiet zwyciężyła gimnastyczka sportowa Darja Varfolomeev, która minimalnie wyprzedziła kulomiotkę Yemisi Ogunleye. Występ gimnastyczki na matach w Paryżu był niemal idealny. Była najlepsza w trzech z czterech konkurencji, minimalnie przegrywając ćwiczenia ze wstążką. – To niewiarygodne. Nie spodziewałem się wyróżnienia. To kulminacja niesamowitego roku – mówiła Darja Varfolomeev, odbierając nagrodę. Z kolei Yemisi Ogunleye w niesamowitym stylu wygrała zmagania kulomiotek. W swoim ostatnim rzucie jako jedyna osiągnęła granicę 20 metrów i wyszła na prowadzenie.

Oliver Ziedler wiederholte das Ergebnis von Thomas Lange im Ruder-Einzelwettbewerb in Paris 1988 und 1992.
Foto: Zorni 07/Wikipedia

Wśród mężczyzn zwyciężył Oliver Ziedler, który w wioślarskiej jedynce powtórzył wynik Thomasa Lange z lat 1988 i 1992. – To był wyścig, który trwał wieczność. Podobało mi się. I stało się tak, jak wymarzyłem – mówił po zmaganiach na Stade Nautique.

Żeby sprawiedliwości stało się zadość, musimy wymienić pozostałych mistrzów z Paryża. Złoto wywalczyli także: Lukas Märtens – pływanie 400 metrów stylem dowolnym, mieszana drużyna thriatlonistów (Tim Hellwig, Lisa Tertsch, Lasse Lührs, Laura Lindemann), kajakarska czwórka na 500 metrów (Max Lemke, Tom Liebscher, Max Rendschmidt, Jacob Schopf), kajakarska dwójka na 500 metrów (Max Lemke, Jacob Schopf).

Laurka dla legendy

Pora na prezent, który jest chyba najbardziej bolesny dla kibiców.Chodzi oczywiście o legendarnego pomocnika reprezentacji Niemiec i Realu Madryt. Toni Kross postanowił po 17 latach odwiesić buty na kołku i zrobił to, będąc na szczycie. Z Realem Madryt wygrał Ligę Mistrzów, a po powrocie do reprezentacji prowadził ją na mistrzostwach Europy (niestety zakończył zmagania na ćwierćfinale).

Te 17 lat seniorskiego grania to niesamowite pasmo sukcesów. Urodzony w Greifswald pomocnik spędził siedem sezonów w Bayernie (z czego rok na wypożyczeniu w Leverkusen), gdzie trzykrotnie świętował dublet, a w 2013 r. dołożył do tego Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy i Klubowe Mistrzostwo Świata. Kolejna dekada sukcesów w białym trykocie Realu Madryt. Z „Blancos” świętował czterymistrzostwa Hiszpanii, pięciokrotnie wznosił do góry puchar za zdobycie Ligi Mistrzów i tyle samo razy za Klubowe Mistrzostwo Świata.

Oczywiście jego sukcesy nie wiążą się tylko z rozgrywkami klubowymi, bo Toni Kross to także członek niesamowitego pokolenia niemieckiej piłki, które odnosiło wielkie sukcesy w drugiej dekadzie XXI w. Z „Die Adler” dotarł do dwóch półfinałów Mistrzostw Europy, w 2010 r. zdobył brązowy medal mistrzostw świata, a cztery lata później wygrał mundial.

Toni Kross to nie tylko sukcesy drużynowe, ale przede wszystkim wzór sportowca. Nigdy nie był zamieszany w skandale, a po wyjazdowych meczach i zgrupowaniach wracał prywatnym odrzutowcem do dzieci. Najlepszym dowodem jego klasy jest też sposób pożegnania się z futbolem. Oficjalnie powiedział, że nie chce organizować żadnego meczu pożegnalnego, a decyzję ogłosił w niezwykłym i pięknym oświadczeniu opublikowanym na swoim profilu.

„Więc to by było na tyle. Ale zanim zrobię sobie przerwę i przynajmniej spróbuję zdać sobie sprawę z tego, co wydarzyło się przez ostatnie 17 lat, nie chcę przegapić okazji, aby podziękować wszystkim, którzy akceptują mnie takim, jaki jestem.(…) I na koniec, ale nie mniej ważne: Dziękuję ci, piłko nożna! To piękna gra. I… nie ma za co! To koniec” — mogliśmy przeczytać 7 lipca. Klasa, której długo będzie brakować na boisku i poza nim.

Perfekcyjne opakowanie

Już przed rokiem pisaliśmy o niesamowitej przemianie Bayeru Leverkusen. Xabi Alonso stworzył w Leverkusen niezawodną maszynę do wygrywania. „Die Apotheker” zakończyli zmagania ligowe bez porażki, pewnie zdobywając pierwszy w historii tytuł mistrza Niemiec. Do tego dorzucili jeszcze Puchar Niemiec (dopiero drugi w historii), a do sezonu idealnego zabrakło tylko jednego meczu. Finał Ligi Europy przeciwko Atalancie po prostu ekipie Xabiego Alonso nie wyszedł.

Jednak przez cały rok imponuje nieustępliwością i wolą walki. Spotkania, w których Bayer przegrywał, a mimo to potrafił odmienić losy meczu, można liczyć niemal w dziesiątkach. Na jesień ekipa z BayArena dostała lekkiej zadyszki, ale i tak wypada znakomicie. W Bundeslidze utrzymuje niewielki dystans do lidera, a w Lidze Mistrzów jest najwyżej notowaną niemiecką ekipą.

Dlatego powtórzymy życzenia dla kibiców z Leverkusen sprzed roku. Życzymy im, by trener pozostał z nimi na dłużej, bo jego nazwisko znajduje się na listach prezesów największych klubów.

Jak wspomnieliśmy na samym początku, to nie jedyni sportowcy, którzy zasłużyli sobie na prezent. Jednak co ważniejsze, było ich tak wielu, że odpuściliśmy tym razem „współpracę” z Krampusem. Mamy nadzieję, że obdarowani pozostaną na liście „grzecznych” kolejny rok, a inni mocno o nią powalczą.

  • Florian Wallenbroom
  • Masz pytania dotyczące artykułu? Napisz do nas!
Show More