Wiele osób ma hobby polegające na zbieraniu czegoś – dla Mariusza Halupczoka ze Szczedrzyka są to stare przedmioty. Ale nie byle jakie. Gromadzi unikalne artefakty związane z gminą Ozimek w celu zachowania historii oraz dziedzictwa kulturowego dla przyszłych pokoleń. Swoją kolekcję chce rozpromować lokalnie.
Hobby często rodzą się w dzieciństwie i nie inaczej było u Pana Halupczoka. – Od małego dziecka gromadziłem kolorowe naklejki, zabawki z kinderniespodzianek, znaczki, monety z całego świata, karty telefoniczne i wiele innych przedmiotów – wspomina kolekcjoner. – Z biegiem lat jedne kolekcje poszły w zapomnienie, inne zostały wymienione na przedmioty, które akurat zbierałem. Lata mijały i zainteresowania też się zmieniały. Takim przełomem w zbieraniu były chyba odwiedziny kolegi ojca, który na stałe mieszkał w Niemczech i handlował tam starymi przedmiotami. Zauważył, że lubię znosić do domu różne stare przedmioty i zaproponował pytanie po kolegach o ciekawe starocie, a on je ode mnie odkupi. Tak też zrobiłem i znosiłem coraz więcej rzeczy do domu. Miałem mu je sprzedać, ale tak się nigdy nie stało. Było to ponad dwadzieścia lat temu. Wtedy zacząłem zbierać starocie i końca tego nie widać.
Zaczęło się od foremek na masło
Pierwszymi przedmiotami, jakie zaczął kolekcjonować, były rzeczy, których dawniej używali zwykli ludzie. Zaczęło się od starej drewnianej foremki na masło znalezionej na strychu, następnie natrafił na butelkę z browaru z Oppeln, a w szufladach starego kredensu odnalazł przedwojenną pocztówkę z widokiem huty Malapane.
Stare strychy i stodoły to prawdziwe skarbnice.
– Ze wszystkich moich kolekcjonerskich działów chyba foremki na masło są dla mnie najbardziej cenne. Zbierałem je od początku mojej przygody z gromadzeniem staroci. Pierwszą znalazłem u siebie na strychu, a ostatnią, jaką zdobyłem, mam też ze Szczedrzyka, foremka nr 106. Chyba nigdy nie przeszedłem obok tego regału, na którym są wyeksponowane, i na nie nie spojrzałem – rozczula się pan Halupczok.
Dodaje, że nigdy nie liczył swoich eksponatów, ale obstawia, że przebił już tysiąc. Najwięcej jego przedmiotów pochodzi z giełd staroci i różnych portali aukcyjnych internetowych. Za prawdziwą skarbnicę uważa stare, zakurzone strychy czy stodoły.
Każda wolna minuta
– Przez to moje zbieractwo zrobiłem się trochę znany w okolicy i czasami znajomi, sąsiedzi podrzucają rzeczy, które u nich tylko leżą, a u mnie będą wyeksponowane na półce – śmieje się mieszkaniec Szczedrzyka.
Stan takich starych rzeczy może być różny w momencie znalezienia i nie zawsze nadaje się bezpośrednio do prezentacji. Mariusz Halupczok często sam podejmuje się renowacji.
– Czasami wystarczy umycie wodą, a czasami moje przedmioty wymagają dziesiątek godzin pracy na warsztacie – przyznaje. – Przedmioty wykonane z drewna przeważnie wymagają wytrucia korników i innych szkodników. Najwięcej pracy jest z żeliwem i żelazem. Czyszczenie rdzy i konieczne konserwowanie, czy to przez malowanie, czy nakładanie innych środków ochronnych, kosztowało mnie już tysiące godzin pracy. Każdą wolną chwilę poświęcam na ratowanie tych przedmiotów i zachowanie ich dla przyszłych pokoleń.
Dom pana Halupczoka przypomina małe muzeum. Dwa pokoje ma, jak mówi sam, „wypełnione od podłogi do sufitu”, ale także całe jego poddasze służy przechowywaniu eksponatów. Posiada nawet ekspozycje gospody, sklepu i apteki. Przyznaje też, że znalezienie u niego kawałka wolnej ściany graniczy z cudem.
Sztuka sepulkralna
Najbardziej fascynuje pana Mariusza sztuka sepulkralna, czyli cmentarna, z XIX i XX w. Była wówczas bardzo ozdobna. Na cmentarzach można było spotkać ażurowe żeliwne duże krzyże zdobione ornamentyką roślinną, u podstaw krzyży postacie aniołów, świętych, piękne, kute z żelaza, odlewane z żeliwa ogrodzenia.
– Wszystkiego tego już nie zobaczymy na większości cmentarzy. Dzisiaj widzimy tylko wszechobecny marmur i granit pocięty na płyty. Najgorsze jest, że te piękne przedmioty, ukazujące kunszt dawnych mistrzów hutniczych, lądują na złomie i kończą w hucie. Dlatego ratuję nawet drobne elementy ogrodzeń, krzyży czy plakiet nagrobnych – wyjaśnia kolekcjoner.
Zaczynając swoje hobby, Mariusz Halupczok myślał, że będzie zbierał tylko dla siebie, jednak teraz podchodzi do tematu nieco inaczej. – Nigdy nie myślałem, że będę chciał zrobić jakieś małe muzeum, izbę regionalną – przyznaje. – Teraz myślę tylko o tym, że chcę się dzielić moją kolekcją, chcę, żeby inni ludzie też mogli oglądać zebrane eksponaty.
Dom Mariusza Halupczoka w Szczedrzyku, niczym muzeum, stoi otwarty. Kolekcjoner chętnie oprowadza po swojej kolekcji i opowiada o eksponatach i dawnej historii gminy Ozimek. Zainteresowani zwiedzeniem jego ekspozycji mogą się do niego zgłosić na adres mailowy antik12@op.pl.
Andrea Polański