Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Za wielką wodą

Uczestnicy wyjazdu studyjnego podczas pobytu w mieście Kalamazoo.
Uczestnicy wyjazdu studyjnego podczas pobytu w mieście Kalamazoo.

10 samorządowców z całej Polski wróciło pod koniec września z 10-dniowego pobytu studyjnego w Stanach Zjednoczonych. Jedyną radną z Opolszczyzny i zarazem jedyną przedstawicielką mniejszości w tym gronie była radna gminy Strzeleczki i przewodnicząca gminnego TSKN, Brygida Wiencek.

 

Chociaż praca samorządowca już długo jest dla Brygidy Wiencek czymś więcej niż tylko pasją, nie spodziewała się takiego wyróżnienia. Zanim radna gminna ze Strzeleczek udała się jednak w najdłuższy w jej życiu do tej pory lot, wiele musiało się zdarzyć. – Cała ta przygoda zaczęła się od Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. W 2011 roku dostałam się do programu Liderzy PAWF przy Szkoły Liderów w Warszawie. Wtedy działałam w mniejszości, w ochotniczej straży pożarnej, lokalnych stowarzyszeniach, a od 2010 roku jestem też radną gminną w Strzeleczkach. – Po ukończeniu programu kontynuuję swoją aktywność w działaniach dla absolwentów jako alumni, uczestnicząc m.in. w konferencjach, szkoleniach, debatach czy wyjazdach studyjnych – wyjaśnia Brygida Wiencek.

 

Etyka na poziomie

 

Do konkursu rozpisanego dla samorządowców na wzięcie udziału w wyjeździe do USA zgłosiło się wiele osób z całej Polski. Ostatecznie reprezentowanych było tylko 10 województw, wśród nich Opolszczyzna z Brygidą Wiencek.

– Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona tym, że mi się udało. Ucieszyłam się, że zostałam w taki sposób doceniona – mówi pani Brygida.

Cały wyjazd był organizowany przez departament rządu USA. – Przylecieliśmy najpierw do Waszyngtonu DC, potem byliśmy w stanie New Hampshire i w stanie Michigan. Ze względu na duże odległości, odbyliśmy 10 lotów. Na zwiedzanie nie zostało wystarczająco dużo czasu, no, chyba że można do tego zaliczyć zwiedzanie lotnisk – żartuje Brygida Wiencek. Samorządowcy uczestniczyli w napiętym programie od godziny 7 czasem nawet do 22. Codziennie odbywało się od trzech do czterech spotkań, wizyty w instytucjach spotkania z samorządowcami różnego szczebla, organizacjami współpracującymi z samorządem tj. lokalną telewizją, miejscową OSP, biblioteką. Uczestnicy studyjnego wyjazdu mieli też spotkanie z panią senator. Całość poprzedziła obszerna prelekcja na temat systemu samorządowego i ogólnie politycznego w Stanach Zjednoczonych. – Miało nam to ułatwić zrozumienie systemu władzy w USA, który na poziomie lokalnego samorządu nie różni się aż tak bardzo od naszego. Jednak jeden radny gminny reprezentuje tam znacznie większą liczbę mieszkańców, co na pewno wiąże się z większą odpowiedzialnością za swoje działania. Motyw etyki w kontekście pracy radnego podnoszony i widoczny był bardzo często. Tam jest na przykład nie do pomyślenia, żeby radny był spokrewniony lub spowinowacony z osobą, która pełni kierowniczą funkcję w podległej samorządowi jednostce, np. szkole, tymczasem u nas to niestety nagminna praktyka – zauważa Brygida Wiencek.

 

Długofalowość zamiast kadencyjności

Co zaskoczyło samorządowców z Polski, to również fakt, że małe gminy często nie mają wójtów czy burmistrzów, ale managerów. – Taki manager jest zatrudniany na kontrakt i jak trener drużyny sportowej: jeśli się nie sprawdzi, to może zostać zwolniony. Poza tym zarządzanie samorządem odbywa się w oparciu o długofalowe strategie rozwoju. Tam nie patrzy się tak jak u nas – przez pryzmat kadencyjności – mówi Brygida Wiencek. W Stanach nie uchwala się też budżetu na dużym minusie. – Za to miasto, gmina wypuszcza swoje papiery wartościowe, obligacje, co u nas z kolei jest rzadko praktykowane – mówi radna. Inny jest również system finansowania samorządu, który w Stanach utrzymuje się głównie z podatku od nieruchomości, ale jest on naliczany od wartości nieruchomości, podczas gdy w Polsce naliczany jest od powierzchni.

– Lepszy jest w Stanach na pewno system weryfikacji polityków, bo ich kadencje są krótsze. Poza tym ich kampanie nie są finansowane przez państwo. Ludzie mają większą świadomość tego, komu zawdzięczają elekcję, że to są mieszkańcy ich stanu. A z kolei mieszkańcy widzą, że ich głos się liczy, że są słuchani, że mają bezpośredni wpływ na to, co się dzieje w ich okolicy – podsumowuje Brygida Wiencek.

Anna Durecka

Show More