Korespondencja pomiędzy rzecznikiem praw obywatelskich Adamem Bodnarem i prezydentem Opola Arkadiuszem Wiśniewskim, z którą mieliśmy możliwość zapoznania się, jasno wskazuje, że powiększenie granic Opola i obawy mniejszości niemieckiej z tym związane potwierdzają się.
Za deklaracjami władz miasta nie stoi bowiem żaden konkret, wyłącznie puste obiecanki i stek kłamstw, do czego niestety zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Nie jest to też dla nas żadnym zaskoczeniem, ponieważ od początku w całym tym procederze dotyczącym „dużego Opola” nie było widać chęci dialogu ze strony opolskiego ratusza. Nie było też żadnej woli, a nawet wykonania jakiegokolwiek gestu w kierunku mniejszości niemieckiej w celu znalezienia wspólnego mianownika i przestrzegania praw należnych mniejszościom narodowym i etnicznym.
Zero dobrej woli!
Pomimo tego włodarze opolskiego ratusza potrafią na niewtajemniczonych robić dobre wrażenie, bo podczas spotkania u rzecznika praw obywatelskich w Warszawie niektórzy z zaproszonych ekspertów, słuchając prezydenta Opola, uznali, że ma on jednak dobrą wolę! Ba, sądzili nawet, że celem powiększenia stolicy regionu opolskiego nie jest wcale godzenie w mniejszość niemiecką, a że tak się stało, to wyłącznie przypadek, że owo powiększenie bije w gminy mniejszościowe. Na tej podstawie wspomniani eksperci wychodzili też z założenia, że Arkadiusz Wiśniewski rzeczywiście chce się pochylić nad mniejszością niemiecką i coś pozytywnego na jej rzecz uczynić, ale… Na korespondencję, w której rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar pyta wprost włodarza Opola o sedno sprawy – jakie działania są podejmowane i jakie uchwały znajdują się w debacie na ten temat, nie było żadnej odpowiedzi prezydenta Opola. – Wręcz okazało się, że w tej kwestii absolutnie nic się nie dzieje i dziać się nie ma! Nie widać też woli ani perspektywy, aby cokolwiek pozytywnego mogło się jeszcze w tej sprawie ze strony władz miasta wydarzyć – twierdzi przewodniczący opolskiego TSKN Rafał Bartek.
Na dowód tego prezentujemy odpowiedź prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego do rzecznika RPO
Miasto Opole działając na podstawie i w granicach prawach uwzględni w swoich działaniach kwestię praw mniejszości narodowych i etnicznych określonych w ustawie z dnia 06. stycznia 2005 roku o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym (Dz.U.2015.573 j.t.).
W Opolu prężnie działają rady dzielnic, podejmowane są działania w kierunku rozwoju idei dzielnic. Zgodnie z kontraktem społecznym w ramach poszerzenia granic administracyjnych Miasta planowane jest stworzenie nowych dzielnic w miejscu dotychczasowych sołectw. Po utworzeniu w 2017 roku nowych dzielnic, nadaniu im statutów oraz przeprowadzeniu wyborów do rad dzielnic, mieszkańcy tych dzielnic będą mogli wystąpić z inicjatywą stosownego oznaczania dzielnic. W takiej sytuacji Prezydent Miasta podejmie działania zgodnie z przepisami prawa.
Informuje, że w Urzędzie Miasta Opola została uruchomiona infolinia na potrzeby mieszkańców z przyłączonych terenów, można z niej skorzystać również w języku niemieckim.
Wniosek oczywisty
– Odwołanie się pana prezydenta do rad dzielnic, które mają powstać w miejsce sołectw przyłączanych do Opola, jest żenującą ignorancją. Po pierwsze wspomnianych rad dzielnic jeszcze nie ma, są zatem enigmatyczne, a po drugie nie mają one nic wspólnego z prawem mniejszościowym! Poza tym gdyby Arkadiusz Wiśniewski chciał się wczytać w prawo mniejszościowe, dowiedziałby się, że nie ma ono żadnego związku ze wspomnianymi radami dzielnic! – twierdzi Rafał Bartek i dodaje: – To jest decyzja samorządu, w tym przypadku rady miejskiej, która ma takie kompetencje i może z tego prawa w jakiejś części skorzystać bądź też nie może – bo jeśli chodzi o język pomocniczy, to tylko te gminy mogą się o nie ubiegać, które mają 20%.
Wniosek jest oczywisty – to jest rozmywanie tematu i brak rzeczywistej dobrej woli opolskiego ratusza. A korespondencja między Rzecznikiem Praw Obywatelskich i prezydentem Opola udowadnia jedynie, że idea powiększenia Opola to także, a może przede wszystkim, atak na mniejszość niemiecką lub też próba osłabienia jej roli w regionie.
Wystawią rachunek
Biorąc pod uwagę, że Opole, jak cała Polska, to część Unii Europejskiej, gdzie prawa mniejszości są przestrzegane i szanowane, a przynajmniej tak jest w większości krajów członkowskich, takie postępowanie, jakie obserwujemy w związku z forsowaniem „dużego Opola”, jest po prostu mocno nie fair. To cofanie się w czasie, pokazywanie swojej małości i kompleksów, co wcześniej czy później okaże się strzałem w piętę, bo autochtoniczni mieszkańcy tego regionu nie takie dramaty przeżyli, a w odpowiednim momencie wystawią rachunek opolskiemu ratuszowi za rany powstałe przez jego brudną grę.
Krzysztof Świerc