28 lat temu, dokładnie 5 lutego 1994 r., w wieku zaledwie 26 lat zmarł wyjątkowo utalentowany kolarz – Joachim Halupczok. Urodzony 3 czerwca 1968 r. w Niwkach (gmina Chrząstowice) sportowiec był m.in. wicemistrzem olimpijskim, mistrzem oraz wicemistrzem świata. Eksperci kolarscy twierdzili, że miał szansę na jeszcze większe sukcesy, ale w wieku zaledwie 24 lat musiał pożegnać się z marzeniami o kolejnych triumfach, a 2 lata później zmarł.
Joachim Halupczok od pierwszych dni kolarskiego treningu wykazywał się ponadprzeciętną wydolnością organizmu i talentem. Już jako nastolatek dominował w kategoriach juniorskich. W 1987 r. zdobył aż trzy złote medale na kolarskich mistrzostwach Polski – w wyścigu szosowym, wyścigu na torze i wyścigu przełajowym. Fakt ten w 1988 r. zaowocował powołaniem go do reprezentacji Polski na Letnie Igrzyska Olimpijskie w stolicy Korei Płd. – Seulu. Miał wówczas zaledwie 20 lat i brakowało mu jeszcze doświadczenia w tak prestiżowych imprezach. Mimo to spadła na niego ogromna presja, bo z jego startem w Seulu wiązano w Polsce olbrzymie nadzieje, zwłaszcza w jeździe drużynowej. W tej kolarskiej konkurencji Polska drużyna uchodziła wówczas za jednego z faworytów i miała w niej wspaniałe tradycje. Konkretnie zdobyte dwa srebrne medale – na Igrzyskach Olimpijskich w 1972 r. w Monachium i w 1976 r. w Montrealu.
Król Chambery
Pomimo ogromnego „ciśnienia” Joachim Halupczok podołał zadaniu. Pod jego wodzą Polska wywalczyła w Seulu wicemistrzostwo olimpijskie! Uległa jedynie o 7 sekund ekipie NRD. Wicemistrzostwo olimpijskie zmotywowało Joachima Halupczoka do jeszcze cięższej pracy, którą rok po koreańskiej olimpiadzie przekuł w jeszcze większe sukcesy. Najpierw zdobył mistrzostwo Polski. Następnie w tym samym roku na mistrzostwach świata we francuskim Chambery w jeździe drużynowej wywalczył wicemistrzostwo globu, mistrzostwo znów wywalczyli kolarze z NRD. Jednak trzy dni po tych emocjach odbył się wyścig indywidualny amatorów ze startu wspólnego, w którym Joachim Halupczok okazał się już najlepszy. Przed rozpoczęciem tego wyścigu wielu fachowców upatrywało Joachima Halupczoka w gronie faworytów, ale to, co pokazał 21-letni wtedy kolarz LKS Ziemia Opolska, przeszło wszelkie oczekiwania. Zwyciężył w wielkim stylu na wyjątkowo trudnej trasie, na której wręcz zdeklasował rywali, jadąc dwie rundy samotnie po złoty medal. Na linii mety miał prawie 3 minuty przewagi nad goniącymi go bezskutecznie rywalami!
Peleton zawodowy i arytmia
Rok po wielkim sukcesie na mistrzostwach świata amatorów Joachim Halupczok podpisał kontrakt zawodowy. Pierwszą grupą, do której dołączył, była Diana Colnago Animex. Nie wszyscy uważali, że był to dobry moment na taki krok w karierze. Wielu szkoleniowców w Polsce było przeciwnikami jego przejścia na zawodowstwo. Joachim Halupczok miał bowiem zaledwie 21 lat, nikt nie zapewniał mu należytej opieki. Wtedy nie było też tego, co obecnie jest normą – spokojnego wprowadzania młodych zawodników do zawodowego peletonu, stopniując im obciążenia. Joachim tego nie poznał. Nie rozpostarto nad nim tzw. parasola ochronnego, zdano go na samodzielność i obarczono wielkim obowiązkiem, by zawsze był w najlepszej formie i sięgał po najwyższe laury. Z perspektywy lat można stwierdzić, że nie był do końca na to gotowy. Do tego jesienią tego samego roku w trakcie rutynowych badań u Joachim Halupczoka wykryto arytmię serca. W wyniku tej diagnozy przez rok nie uprawiał kolarstwa, wyłącznie się leczył. Po tej przerwie wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Zaczął ponownie jeździć w zawodowym peletonie i sądzono, że lada moment będzie zdolny ścigać się o największe tytuły.
Joachim Halupczok wykazywał się ponadprzeciętną wydolnością organizmu i talentem.
Koniec bajki
Tymczasem choroba wróciła z podwójną siłą. Rozwinęła się do tego stopnia, że w 1992 r. Joachim Halupczok musiał zakończyć karierę. Tak przerwano jego piękny sen i marzenia, które skutecznie realizował. Kolarz w bardzo młodym wieku zdobył bowiem wicemistrzostwo olimpijskie, mistrzostwo i wicemistrzostwo świata. Następnie przeszedł na zawodowstwo i zaczął zarabiać poważne pieniądze. Jego kariera była jak z bajki, ale… Bajka się skończyła, kiedy pojawiły się kłopoty ze zdrowiem, z czym trudno było mu się pogodzić. Całe życie zajmował się sportem i nie wyobrażał sobie, aby z dnia na dzień przestać go uprawiać. Postanowił zatem zająć się sportem w inny, całkowicie amatorski sposób. Między innymi grywał często z przyjaciółmi w piłkę nożną. Niestety – 5 lutego 1994 r. w wieku zaledwie 26 lat odszedł od nas. W tym dniu mimo zdiagnozowanej arytmii serca postanowił zagrać w piłkę nożną. Miał zająć pozycję bramkarza w turnieju halowym w Opolu. Jednak w czasie rozgrzewki niespodziewanie zasłabł. Będące na miejscu służby medyczne natychmiast podjęły działania, ale mimo trwającej non stop akcji reanimacyjnej w drodze do szpitala Joachim Halupczok zmarł.
Uhonorowano Halupczoka
Jego znajomi, koledzy nie mogli w to uwierzyć. Jeden z reprezentacyjnych przyjaciół Joachima Halupczoka Andrzej Sypytkowski powiedział, że na wielu wyścigach mieszkał z nim w jednym pokoju. Podkreślał, że był on wspaniałym człowiekiem, uczciwym i skromnym, do którego jednak nie docierało, że jest bardzo poważnie chory. Coś w tym było, bo jego przyjaciele często podkreślali, że Achim (tak się do niego zwracali) twierdził, że jeśli lekarz zabroni mu powrotu do zawodowego peletonu, to on będzie się ścigać z amatorami. To było silniejsze od strachu przed śmiercią. Dlatego wielu kolarzy, z którymi rywalizował lub się przyjaźnił, do dzisiaj twierdzi, że Achim Halupoczok był prawdziwym „figthterem” szos, dodając, że w swoich sercach wybudowali mu pomnik. Z kolei w jego rodzinnej miejscowości – Niwkach – wystawiono mu brązowy posąg przedstawiający utytułowanego kolarza. Do tego od 1994 r. najwyższa klasyfikacja górska w wyścigu kolarskim Tour de Pologne poświęcona jest Joachimowi Halupczokowi, a opolscy radni zadecydowali, że most rowerowy nad Kanałem Ulgi w Opolu będzie nosił jego imię. Pięknie! Szkoda tylko, że go już nie ma wśród nas…