Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Pomorze też ma „Złoty Pociąg”?

Tak wyglądała treningowa łódź podwodna „Seehund“. Dwie takie mogą znajdować się na dnie jeziora Drawsko. Foto: Zubro/Wikimedia Commons.
Tak wyglądała treningowa łódź podwodna „Seehund“. Dwie takie mogą znajdować się na dnie jeziora Drawsko. Foto: Zubro/Wikimedia Commons.

Gdy starosta drawski Stanisław Kuczyński opowiada o tym, co może znajdować się na dnie jeziora w jego powiecie, można odnieść wrażenie, że ogląda się program „Sensacje XX wieku”. Mimo że historia wydaje się nieprawdopodobna, polityk wyznaczył nagrodę oraz powołał specjalny program „Jezioro Tajemnic”, by odnaleźć niemieckie skarby z czasów wojny.

– Dowodów na to, że to, czego szukamy, leży na dnie, nie ma. Są to rzeczy zasłyszane jeszcze w dzieciństwie. Opowieści o niemieckich łodziach podwodnych, które tam pływały – opowiada Stanisław Kuczyński, gdy pytamy go o akcję „Jezioro Tajemnic”. Kuczyński starostą powiatu drawskiego (województwo zachodniopomorskie) jest od dwóch lat, jednak od dziecka związany jest z regionem, w którym znajduje się jedno z największych i drugie pod względem głębokości jezioro w Polsce. Za niemieckich czasów Pomorza jezioro znane było jako Dratzig-See. Wokół niego przez lata wyrosło wiele legend: – Są tu elementy, które potwierdzają, że w szkole, którą prowadzę, za czasów niemieckich znajdowała się szkoła rekrutów Kriegsmarine – mówi Robert Patrzyński, dyrektor zespołu szkół w Czaplinku, który znajduje się nad jeziorem Drawsko.

Właśnie na szkole niemieckiej marynarki z czasów drugiej wojny starosta drawski oparł swoją teorię o jeziorze tajemnic. Jak twierdzi, rekruci mogli mieć w szkole oprócz nauki teoretycznej także ćwiczenia praktyczne. Do tego armia niemiecka używała niewielkich łodzi podwodnych, którymi pływać mogło 2 żołnierzy. Już od czasów zakończenia wojny mieszkańcy powiatu opowiadali historie o tym, że dwie takie łodzie mogą nadal leżeć na dnie jeziora: – Wiemy, że kiedy Niemcy przegrywali wojnę, wiele rzeczy było w pośpiechu zatapianych w głębokich wodach, by nie wpadły w ręce wroga. To kawałek układanki, który może potwierdzać opowieści o tym, że te łodzie rzeczywiście tam są – twierdzi starosta Kuczyński.

Mimo braku jednoznacznych dowodów starosta chce – niczym poszukiwacze wałbrzyskiego „Złotego Pociągu” – podążać za marzeniami i poszukać łodzi. Kuczyński w ramach akcji „Jezioro Tajemnic” nie tylko stworzył specjalną stronę internetową, ale też wyznaczył 5000 złotych narody dla tego, kto znajdzie poszukiwane artefakty.

Sceptycy podejrzewają, że inicjatywa starosty może być po prostu sprytną akcją promocyjną regionu i w rzeczywistości ma mało wspólnego z prawdą. Faktem jednak jest, że do niedawna legendą była także informacja o tym, że w jeziorze zatopiony jest też plac manewrowy husarii pruskiej: – Niedawno mieliśmy konferencję na ten temat. Z pomiarów, które wykonali nurkowie, jasno wynika, że ten plac naprawdę tam jest i jest niemal w stanie nienaruszonym. Zachowało się nawet ułożenie kostek – mówi Stanisław Kuczyński. Jak cały plac manewrowy znalazł się pod wodą? Jako że znajdował się tuż przy brzegu, został on zatopiony poprzez powolne osuwanie się gruntu.

Co jeszcze może znajdować się na dnie jeziora? Starosta wskazuje np. na doniesienia, że na terenie powiatu drawskiego mogły się znajdować fabryki produkujące legendarne rakiety V1 i V2, które miały być tzw. cudowną bronią nazistów. Takie uzbrojenie też mogło być w końcowej fazie wojny zatapiane w jeziorze.

Jeśli faktycznie udałoby się wydobyć artefakty, o których mowa, byłyby to bezcenne eksponaty, o które walczyłyby największe muzea. O tym, co starosta zrobi z łodzią podwodną czy innymi rzeczami, gdy zostaną wydobyte, nie chce na razie mówić, gdyż – jak twierdzi – „nie wiemy, w jakim to będzie stanie”. Sam Kuczyński przyznaje jednak, że w akcji nie chodzi tylko o same artefakty, ale o to, by „mieszkańcy też się zaangażowali i identyfikowali z naszym powiatem”.

Łukasz Biły.

Show More