DFK w Dobieszowicach ma długą tradycję. Mimo to, kiedy w 2015 roku wybrany został nowy zarząd, musiał zaczynać praktycznie od początku. – Niestety nikt z nas nie współpracował z poprzednim zarządem, nie dostaliśmy też w spadku żadnych kronik czy dokumentacji. Musieliśmy zaczynać od zera, co nie było łatwe – mówi Sylwia Cichoń, przewodnicząca koła.
Pierwszy tygodnie działalności nowego zarządu były trochę jak poruszanie się po omacku. – Na początku musieliśmy się zapoznać z tym, jak działa koło, skąd możemy pozyskać pieniądze na nasze projekty, ale też musieliśmy się zastanowić, jakie projekty chcemy realizować. Tym bardziej że bardzo nam zależało na tym, żeby sprostać oczekiwaniom – mówi Sylwia Cichoń. Dla młodego zarządu było to i jest dużym wyzwaniem. Do wszystkiego muszą dochodzić sami. – Szczerze mówiąc, nie pamiętałam za dobrze, co działo się w kole, gdy byłam młodsza. Mimo że tańczyłam w zespole mniejszości. Ale jednak bycie członkiem zarządu to jest zupełnie inny rodzaj odpowiedzialności – przyznaje przewodnicząca.
Remonty i jeszcze raz remonty
Mniejszość w Dobieszowicach przez ostatnie lata pozostawała w stanie uśpienia. – Ale była wola mieszkańców, żeby coś zaczęło się dziać. Żebyśmy robili coś też dla młodych ludzi, żeby trochę rozruszać nie tylko mniejszość, ale całą wieś – wyjaśnia przewodnicząca. Pierwszym dużym problemem, z którym przyszło się zmierzyć, była siedziba koła DFK. – To jest budynek starej szkoły, który należy do gminy. Korzystamy z niego nie tylko my, ale też inne wiejskie organizacje jak rada sołecka. I niestety budynek jest w fatalnym stanie. Z niektórych pomieszczeń właściwie nie dało się korzystać, zanim nie przeprowadziliśmy pierwszego remontu. Udało nam się pozyskać środki z TSKN i z urzędu gminy w Walcach na remont pomieszczeń socjalno-sanitarnych, czyli toalet i kuchni – mówi przewodnicząca. W remoncie pomogli też sponsorzy. Wciąż jednak DFK czeka ogrom pracy na tym polu. – Remontu wymaga chociażby sala spotkań. Ale mamy potrzeby zupełnie podstawowe, na przykład w przypadku większych imprez nie mamy nawet odpowiedniej liczby kubków czy sztućców, nie ma w czym podać kawy. A to, co jest, jest w fatalnym stanie – wyjaśnia Sylwia Cichoń.
Kalendarz się zapełnia
Nie znaczy to jednak, że koło nie działa na innych polach. – Naszym pierwszym udanym projektem było zorganizowanie maibaumu, czyli drzewka majowego. Potem udało nam się zrobić u nas pierwszy w ogóle niemiecki kurs sobotni. No i zorganizowaliśmy koncert bożonarodzeniowy. Myślę, że to są takie trzy nasze projekty, które na stałe weszły do naszego kalendarza i już zawsze będziemy je realizować – mówi przewodnicząca. Poza tym koło było już na kilku wycieczkach śladami niemieckiego dziedzictwa kulturowego, zorganizowało rejs po Odrze i warsztaty na miejscu. – W zeszłym roku zrobiliśmy też pierwszy raz spływ kajakowy Małą Panwią. Szczególnie młodzi ludzie byli zachwyceni. Skoro cieszyło się to takim powodzeniem, z pewnością będziemy starali się to wydarzenie powtórzyć – mówi przewodnicząca.
Sylwia Cichoń snuje już plany na bieżący rok. Niedługo DFK zorganizuje warsztaty kroszonkarskie, a w okresie bożonarodzeniowym mają się odbyć warsztaty wykonywania ozdób świątecznych. – Latem chcemy nasze dzieciaki zabrać do gospodarstwa agroturystycznego w Zawadzie, żeby zobaczyły, jak wygląda praca w gospodarstwie, dowiedziały się czegoś o pracach rolniczych i zwierzętach. W końcu to też są kwestie związane z naszym regionem – podkreśla przewodnicząca.
Koło DFK w Dobieszowicach liczy obecnie około 80 osób. – W tym roku zapisy się dopiero rozpoczynają, więc nie wiem, ilu ostatecznie będzie członków. Mam jednak nadzieję, że nasza działalność przyciągnie więcej osób – mówi Sylwia Cichoń.
Anna Durecka