
Dogadują się ze sobą niczym najlepsi przyjaciele, a nić porozumienia z innymi instytucjami w miejscowości i gminie oceniana jest bardzo dobrze. Koło mniejszości niemieckiej w Schodni jest dowodem na to, że dzięki współpracy można osiągnąć bardzo wiele.
Schodnia jest niewielką miejscowością położoną w gminie Ozimek, liczącą nieco ponad 800 mieszkańców, a tamtejsza grupa mniejszości niemieckiej może pochwalić się aż 235 aktywnymi członkami. Należą do nich także osoby, które przed laty wyjechały za granicę, ale nadal chcą pomagać i wspierają działania koła.
– Do naszej grupy zapisali się nawet moi koledzy z Niemiec, którzy chcą być w tym naszym kole, mimo że dzieli ich od nas ponad tysiąc kilometrów – mówi Jerzy Sobota, przewodniczący DFK Stara Schodnia. – Czasami przyjeżdżają na nasze spotkania, jak na przykład spotkanie bożonarodzeniowe.
Bezproblemowe początki
Koła mniejszości niemieckiej bardzo często napotykają na swojej drodze problemy, i to różnej natury. Począwszy od przejawów nietolerancji ze strony innych mieszkańców, a skończywszy na braku porozumienia z innymi instytucjami. Najwięcej przeszkód pojawia się w pierwszych latach działalności, kiedy trzeba przekonać do siebie ludzi.
– Nawet jak zakładaliśmy w 1990 roku nasze koło, to nie mieliśmy problemów. Pierwszym przewodniczącym naszej grupy był Franciszek Kulik, którego zastąpiłem w 1993 roku i od tamtego momentu jestem przewodniczącym. Na początku działalności było jeszcze więcej członków, a pozostali mieszkańcy nigdy nie sprawiali nam żadnych kłopotów. Zawsze jak organizowaliśmy jakieś festyny, spotkania czy zawody, to mogliśmy liczyć na obecność ludzi z całej gminy i na wsparcie pozostałych miejscowych placówek – mówi pan Sobota.
Największą popularnością wśród członków koła, jak i pozostałych miejscowych cieszyły się turnieje piłkarskie. Grupa otrzymała nawet stroje piłkarskie, dzięki którym stała się rozpoznawalna wśród innych drużyn. Początkowo organizowano też wiele spotkań z okazji różnych świąt, chętnie zapraszano na nie ówczesnego przewodniczącego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim Henryka Krolla, urządzano także wycieczki historyczno-krajoznawcze.
Współpraca przede wszystkim
DFK w Schodni wie, jak ważne jest współdziałanie, które najczęściej prowadzi do ogromnego sukcesu. Bardzo dobra współpraca z Ochotniczą Strażą Pożarną, z sołtys Julitą Widerą, która jest także zastępczynią przewodniczącego Soboty, oraz z całą radą sołecką, a także tamtejszym proboszczem, który raz w miesiącu odprawia mszę w języku niemieckim, owocuje powodzeniem w każdym przeprowadzanym projekcie.
– Bez pomocy innych organizacji z naszej miejscowości nie bylibyśmy w stanie zdziałać tak wiele. Wiadomo, że razem można więcej. W zeszłym roku zorganizowaliśmy Dzień Matki i Ojca, spotkanie ze świętym Mikołajem i obchody ku czci świętego Marcina, a także spotkanie bożonarodzeniowe. Poza tym odbyliśmy rejs statkiem po Odrze, wycieczkę szlakiem starych kościołów drewnianych, między innymi do Tuł i Laskowic. Współorganizowaliśmy pielgrzymki, wyjazdy rowerowe oraz odwiedzaliśmy chorych. Przeprowadziliśmy też warsztaty rękodzieła i oczywiście Sportfest – wylicza Sobota.
W zeszłym roku w ostatni weekend sierpnia koło hucznie świętowało 25-lecie istnienia. Uroczystości połączone były z obchodami 530-lecia Schodni oraz dożynkami. W sobotę w bloku poświęconym uczczeniu jubileuszu DFK wystąpiła Julia Ledwoch, Opolskie Dziołchy z Antoniowa i dzieci z Miro – Niemieckojęzycznej Szkółki Piłkarskiej w Ozimku. Natomiast ostatnim punktem programu było wręczenie dyplomów i odznaczeń dla zasłużonych członków DFK. Gośćmi specjalnymi były delegacje z Heinsberga, Rymarova, Prerova, Schotten i Langen.
Ekshumowali zwłoki żołnierzy
W styczniu 1945 roku, w czasie ofensywy Armii Czerwonej, na ozimeckich ziemiach poległo 25 żołnierzy niemieckich, których ciała pochowano w grobie masowym na starym cmentarzu parafialnym w Schodni. W listopadzie zeszłego roku dokonano ekshumacji zwłok na zlecenie Niemieckiego Związku Opieki nad Mogiłami Wojennymi.
– Podczas tych wykopalisk zostało znalezionych wiele rzeczy osobistych żołnierzy, takich jak różańce, monety, okulary, a nawet obrączki ślubne. Szczątki żołnierzy zostały przewiezione do Nadolic Wielkich. Decyzja o ekshumacji nie należała do najłatwiejszych, niektórzy uważali to za słuszną decyzję, inni niekoniecznie. Ten cmentarz i tak najprawdopodobniej zostanie zlikwidowany, więc myślę, że to było najrozsądniejsze wyjście. Aby okazać szacunek dla historii i tych żołnierzy, ośmioosobowa delegacja ze Schodni wraz z burmistrzem Ozimka Janem Labusem była obecna podczas pochówku w Nadolicach Wielkich – dodaje Jerzy Sobota.
Dagmara Mientus