W latach 2010–2011 w związku z toczącymi się wówczas rozmowami polsko-niemieckiego okrągłego stołu w mediach i niektórych gremiach zaczęto coraz częściej używać słowa „symetria” w odniesieniu do mniejszości niemieckiej w Polsce i Polaków w Niemczech. Słowo to powróciło wielokrotnie także w ramach odbywającej się 16 listopada w Muzeum Śląska Opolskiego debaty z udziałem przedstawicieli obu grup.
Głównymi uczestnikami zorganizowanej wspólnie przez Fundację „Krzyżowa” oraz Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców na Śląsku Opolskim debaty byli Wiesław Lewicki (Konwent Organizacji Polskich w Niemczech), dr Ewa Ganowicz (Uniwersytet Opolski), Bernard Gaida (Związek Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce) i Rafał Bartek (Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców na Śląsku Opolskim). Konstelacja dyskutantów była nieprzypadkowa, gdyż z wyjątkiem dr Ganowicz wszyscy mieli co najmniej jeden wspólny mianownik: cała trójka to aktywni uczestnicy międzyrządowych rozmów tzw. okrągłego stołu, które odbywały się na przełomie lat 2010 i 2011. Celem tych rozmów było ustanowienie swego rodzaju drogowskazów wsparcia obu grup przez rządy Polski i Niemiec w duchu polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Wprawdzie motywem przewodnim debaty w Muzeum Śląska Opolskiego także miał być właśnie traktat, jednak szybko – czego należało się spodziewać – rozmowa przerodziła się w dyskusję na temat podobieństw i różnic Niemców w Polsce i Polaków w Niemczech.
Doskonała atmosfera
Od samego początku rozmów widzowie nie mieli wątpliwości, że poszczególni dyskutanci spędzili ze sobą w przeszłości wiele czasu przy jednym stole. Sympatyczna, niemal przyjacielska atmosfera manifestowała się w mówieniu do siebie „Wiesiek” i „Bernard”, a wypowiedzi przeplatane były licznymi anegdotami: – Niewiele osób wie, że w rozmowach okrągłego stołu my siedzieliśmy po stronie polskiej, a Polonia po stronie niemieckiej, wielu ludzi myśli, że jest odwrotnie. Można równie dobrze powiedzieć, że w tych rozmowach Polonia była mniejszością niemiecką, a my stroną polską – żartował na początku debaty Bernard Gaida.
Jedynie poparcie
Jako że sytuacja MN w Polsce słuchaczom z Opola jest już stosunkowo dobrze znana, wyjątkowe zainteresowanie wzbudziła wypowiedź szefa Konwentu Organizacji Polonijnych Wiesława Lewickiego na temat statusu Polonii w Niemczech: – Obecnie mówimy o około dwóch milionach polskojęzycznych ludzi w Niemczech, z czego połowa się do polskiego pochodzenia przyznaje – stwierdził Lewicki. Dużą różnicę pomiędzy liczbą szacowaną a liczbą osób deklarujących się jako Polacy w Niemczech Lewicki tłumaczy faktem wciąż istniejących w społeczeństwie obaw przed otwartym deklarowaniem innej tożsamości oraz faktem, że wielu ludzi w wymienionej przez niego grupie „wciąż tej tożsamości poszukuje”. Wyprzedzając pytania o dążenia Polaków w Niemczech do statusu mniejszości narodowej, Lewicki podkreślił, że spośród kilku organizacji polonijnych dwie („Rodło” i „Zgoda”) faktycznie dążą do takiego statusu. Kierowany przez niego Konwent wprawdzie starania te popiera, lecz – jak zaznaczył – „sam nie dąży do statusu mniejszości”.
Symetria niemożliwa
Stosunkowo szybko w debacie pojawiło się popularne także w rozmowach polsko-niemieckiego okrągłego stołu słowo „symetria”. W niektórych mediach przewija się bowiem slogan mówiący o dysproporcjach w traktowaniu MN oraz Polaków w Niemczech, przy czym chodzi tu zwłaszcza o nieporównywalną wysokość dotacji dla obu grup, nierówności w partycypacji politycznej w danym kraju, sytuacji szkolnictwa, a także o fakt samego statusu mniejszości. Polakom w Niemczech status ten został bowiem odebrany przez władze III Rzeszy w 1939 roku. Uczestnicy debaty wyjątkowo zgodnie stwierdzili jednak, że w tej dyskusji słowo „symetria” jest po prostu niewłaściwe.
– W polityce mniejszościowej symetrii właściwie nie powinniśmy stosować i jest to złe myślenie – stwierdził Bernard Gaida, dodając: – Jeśli chcielibyśmy stosować symetrię, to trzeba by ją wdrażać także w kontekście zabierania praw. Musiałoby to na przykład oznaczać, że jeśli Polacy na Litwie nie mają dwujęzycznych tablic, to Litwinom w Puńsku też należało by je zabrać.
Tego samego zdania jest także Wiesław Lewicki: – Pomiędzy MN w Polsce a Polakami w Niemczech jest asymetria, to nie zarzut, tylko stwierdzenie faktu. Symetrii jednak być nie może, gdyż sytuacja obu grup i ich historia jest zupełnie inna. My do symetrii nie dążymy – podkreślił przewodniczący.
Różnice i podobieństwa
Wprawdzie różnice, o których mówili wszyscy dyskutujący, są widoczne jak na dłoni, jednak pomiędzy obydwiema grupami widoczne są także wyraźne podobieństwa. Obie grupy są szanowane w polsko-niemieckich relacjach i uznawane za budowniczych mostów porozumienia pomiędzy narodami. Obie grupy są też jednak niejednokrotnie wystawiane na ciężkie próby związane z dyskryminacją i własną tożsamością. – Ja zawsze powtarzam, że członek mniejszości musi znać dwie historie: swoją historię i historię kraju, w którym żyje, tylko w ten sposób będzie mógł się obronić skonfrontowany np. z zarzutem „co z ciebie za Niemiec, kiedy żyjesz w Polsce i nawet nie mówisz po niemiecki?” – zauważył Rafał Bartek. Takie dylematy mają jednak także Polacy w Niemczech. – U nas niektórzy rodzice mają nawet wątpliwości, czy posyłać dziecko do szkoły, w której się uczą języka polskiego, w obawie przed napiętnowaniem bycia innym niż reszta społeczeństwa – mówił Wiesław Lewicki.
Obywatelskość lekarstwem
Sposobów na ksenofobię i wątpliwości samych członków obu grup jest kilka. Jednym z nich jest tzw. pozytywna dyskryminacja, o której mówili dr Ganowicz i Bernard Gaida. Polega ona na takiej polityce państwa, która stawia mniejszości w pozycji uprzywilejowanej względem reszty społeczeństwa – po to, by budować wartość tej grupy naturalnie słabszej i mniejszej od większości. Innym sposobem chwalonym przez wszystkich dyskutantów jest zbliżenie przez działania społeczeństwa obywatelskiego. – Musimy takie społeczeństwo tworzyć i budować bliskość poprzez projekty kulturalne. Pokazujmy, że możemy razem świętować i że może być fajnie – stwierdził Wiesław Lewicki. Według uczestników debaty należy także unikać przypadków takich jak np. powiększenie Opola, o którym wspomniał Rafał Bartek: – Jest to chyba jedyny taki przypadek, kiedy zrobiono tak ewidentny krok w tył w stosunku do polsko-niemieckiego traktatu, krok, w którym prawo dotyczące mniejszości zostało jednoznacznie złamane – podkreślał. Przypadek ten dr Ganowicz skomentowała jako „rzeczywiście niefortunny prezent dla mniejszości na 25. urodziny, który ta mniejszość może potraktować w kategorii afrontu”.
Łukasz Biły