Jak doszło do podpisania polsko-niemieckich traktatów i jaką rolę odegrały w tym Łubowice? Mówili o tym w minioną sobotę uczestnicy konferencji, która odbyła się w Centrum Eichendorffa w Łubowicach.
Do miejsca urodzenia poety przybył m.in. dr Uwe Kästner, który w okresie przełomu politycznego w Europie pracował w Federalnym Urzędzie Kanclerskim i wraz z Horstem Teltschikiem współnegocjował traktaty z Polską. Przypomniał m.in., że pierwsze rozmowy na temat traktatu z Polską rozpoczęły się jeszcze za rządów Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. – Pierwsze spotkanie w styczniu 1989 r. zostało zakłócone nie tylko przez pogodę, ale także przez podejrzliwą powściągliwość Ernesta Kuczy (jednego z polskich negocjatorów – red.). Teltschik rozjaśniał nastrój informacjami biograficznymi: jego narodziny w Telczu (Teltsch), ucieczka Niemców Sudeckich do Bawarii i trudne nowe początki w tym landzie. Kucza opowiedział o swoich narodzinach i dzieciństwie w Raciborzu, przesiedleniu do Halle, działalności ojca jako komunistycznego związkowca, powrocie do Polski na początku terroru hitlerowskiego. Ten początek stał się podstawą dla osobistego zaufania i umożliwił późniejsze porozumienie – powiedział Kästner.
Jednak poważne kroki można było podjąć dopiero wtedy, gdy po częściowo wolnych wyborach w Polsce powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego.
“Nową siłą napędową był wszakże minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski. Jako chrześcijanin i prawnik prawa międzynarodowego od samego początku opowiadał się za pojednaniem polsko-niemieckim. Dostrzegł polsko-niemiecką wspólnotę wartości i interesów”,
dodał Uwe Kästner, podkreślając, że pierwszy traktat o utrzymaniu granic podpisano po zaledwie kilku tygodniach negocjacji.
Przykład dla innych
Z kolei procedowanie traktatu o sąsiedztwie trwało dłużej, gdyż miał on obejmować wszystkie możliwe obszary, w tym status mniejszości niemieckiej w Polsce i Polaków w Niemczech, ale także stosunki gospodarcze, kulturalne i wiele innych. Jego podpisanie w 1991 r. było polityczną sensacją – stwierdził Janusz Reiter, były ambasador Polski w Bonn, który uczestniczył w konferencji w Łubowicach online. – Jest to próba udokumentowania wspólnych wartości, celów i wizji, które będą realizować następne pokolenia – powiedział Reiter o traktacie, ale podkreślił też, że dokument nie zmniejszył problemów:
“Tam, gdzie pojawia się więcej punktów stycznych, a tak jest w przypadku stosunków polsko-niemieckich, pojawia się też więcej tarć, ale to całkiem normalne. Zauważyłem jednak, że polsko-niemiecki traktat sąsiedzki jest podawany za granicą, zwłaszcza poza Europą, jako przykład dobrych relacji”.
Podobnego zdania jest były premier RP Jan Krzysztof Bielecki, który również połączył się z uczestnikami konferencji za pośrednictwem Internetu: – Gdy byłem kiedyś w Korei, widziałem, jak uporczywie analizowano ten polsko-niemiecki traktat, aby wyciągnąć z niego wnioski dla własnych stosunków sąsiedzkich.
Traktat ten jest aktualny do dziś, a w wiele z jego postanowień wciąż czeka na realizację. Jednak, jak powiedział Bielecki, przyszłość nie leży w kolejnych traktatach dwustronnych, ale w Unii Europejskiej.
Zapomniane Łubowice
W drugiej części konferencji skoncentrowano się na Centrum Eichendorffa, o którym wzmiankowano już w deklaracji Kohla-Mazowieckiego z 1989 r.: „Obie strony porozumieją się w kwestii rozbudowy miejsca pamięci Gerharta Hauptmanna i utworzenia miejsca pamięci Josepha von Eichendorffa oraz udostępnienia obu miejsc zwiedzającym”. W swoim wystąpieniu przewodniczący VdG Bernard Gaida wykazał jednak, że sama miejscowość bardzo szybko straciła na znaczeniu na rzecz Krzyżowej, gdzie odbyła się Msza Pojednania, i do dziś nie udało się tego znaczenia odzyskać:
“Dlatego też proponuję powrót do punktu deklaracji szefów rządów i połączenie sił, także z udziałem partnerów z Niemiec, aby centrum zyskało większe znaczenie”.
Leszek Jodliński z Rady Kuratorów przedstawił propozycje, jak centrum mogłoby się pozycjonować w przyszłości. Jego zdaniem Łubowice powinny być nowoczesnym miejscem sztuki, w którym oczywiście ważną rolę odgrywałby sam Eichendorff, ale którego działalność nie ograniczałaby się do twórczości poety.
– Należałoby też ponownie przybliżyć to miejsce samym Górnoślązakom, a ponieważ jesteśmy blisko granicy z Czechami, mogłoby to być centrum spotkań zarówno Polaków, Niemców, jak i Czechów, a tym samym stać się ważnym miejscem na europejskiej mapie kulturalnej – uważa Jodliński.
Rudolf Urban