Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Wochenblatt – Gazeta Niemców w Rzeczypospolitej Polskiej

Podatek dochodowy? Tylko do własnego Heimatu!

 

Z Jarosławem Kuczyńskim z Chróściny, kandydatem Śląskich Samorządowców do Rady Gminy Dąbrowa z okręgu nr 1, rozmawiała Manuela Leibig.

Czym zajmuje się pan na co dzień?
Mam 33 lata, jestem człowiekiem żonatym i ojcem dwójki wspaniałych dzieci. Ukończyłem studia prawnicze, jestem na etapie pisania egzaminu zawodowego, który odbędzie się pod koniec kwietnia. Jestem mieszkańcem Chróściny, prowadzę swoją działalność wraz z moim bratem, pomagamy prawnie ludziom. Myślę, że niejeden mój sąsiad i czytelnik „Wochenblatt.pl” może o tym zaświadczyć.

Dlaczego zdecydował się pan kandydować do rady gminy?
Pomysł samego kandydowania wypłynął od mojego sąsiada, pana Alfreda Biskupa, który jest prężnym działaczem mniejszości niemieckiej. Jest osobą bardzo szanowaną w radzie gminy, w radzie parafialnej, wśród sąsiadów, pomocny człowiek godny zaufania. I jeśli ktoś taki się zwraca do mnie z prośbą, tudzież z propozycją, żebym go zastąpił, ponieważ ma już prawie 70 lat, to przemyślałem ten temat. Stwierdziłem, że jest to też duża nobilitacja, duży szacunek z jego strony. Byłoby też brakiem szacunku, gdybym się na to nie zgodził.

Jarosław Kuczyński z Chróściny kandydatem do Rady Gminy Dąbrowa z okręgu nr 1
Foto: Lucas Netter

Jest pan Polakiem, ale startuje pan pod szyldem Śląskich Samorządowców.
Zasadniczo wyznaję wszystkie wartości, które są bliskie każdemu członkowi tegoż szyldu. Mieszkam w Chróścinie od sześciu lat. Rodzina, do której się wżeniłem, jest śląska z dziada pradziada. Jak na Boże Ciało ma być posprzątane tam, gdzie idzie procesja, to jest posprzątane. I nikt na to nie patrzy, kto to zrobi, tylko trzeba to po prostu zrobić. I to jest taki przykład, który mnie zaintrygował, jak się tu przeprowadziłem, takie postawy prospołeczne bardzo mi odpowiadają. Cały ten Heimat bardzo mi odpowiada, to są zasady, które ja sam wyznaję.

Od sześciu lat mieszka pan w Chróścinie i już pan czuje ten Heimat?
Oczywiście, że tak. Po pierwsze: moja mama pochodzi z Górażdży, też z małej miejscowości, ta kultura śląska była nam bliska. Mogę powiedzieć, że już tyle lat żyjemy z teściami pod jednym dachem i nigdy nie było sytuacji, w której byśmy się jakkolwiek pokłócili. Co może świadczyć o tym, że chyba i ja pasuję do tej kultury i ta kultura pasuje do mnie. Po prostu się z nią zgadzam. Znam gwarę, potrafię się nią posługiwać, ale to głównie ze względu na mamę.

Czym chciałby się pan zajmować w radzie gminy?
Kandyduję do rady gminy Dąbrowa na miejsce pana Alfreda Biskupa. Uważam, że do tej pory w gminie dzieje się raczej dobrze. I trzeba być ślepcem, aby tego nie widzieć. Powinno się zawsze popierać te inicjatywy, które są właściwe, a przeciwstawiać się tym, które są niewłaściwe. To jest pojęcie bardzo trudne i bardzo względne. Bo jeśli mamy do czynienia z sytuacją, gdzie w jakiejś miejscowości brakuje np. żłobka, a ten żłobek byłby konieczny, to takiej inicjatywy grzech nie poprzeć. Ale są inicjatywy, jak teraz wynikła sprawa olejarni, która ma powstać w Chróścinie, gdzie mamy tutaj dwa przeciwstawne interesy i nie wiadomo, jak się tutaj do końca zachować. Sam jeszcze nie mam na to wyrobionego zdania. Z pewnością wnet je wyrobię. Podstawowy problem jest taki, że olejarnia może być uciążliwa dla mieszkańców, którzy nieopodal obiektu mieszkają.Choć, po analizie mogę powiedzieć, że nie są to wielkie kwoty, bo podmiot, który ma tę olejarnię budować, ma siedzibę w Przysieczy, tj. Gminie Prószków. Oznacza to, że płaci on podatki do Prószkowa, a nie do Dąbrowy. Tylko podatek od nieruchomości, który i tak już wpływa będzie nieco większy, ale nie są to wysokie kwoty. Ale jednocześnie są to dodatkowe pieniądze dla gminy. I ten interes musiałby być w jakiś sposób wyważony. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze da się wszystkich interesów ze sobą pogodzić. To jest przykład, żeby obiektywnie podchodzić do każdej sprawy i brać pod uwagę wszystkie „za” i „przeciw”. To jest to, w czym ja się najbardziej widzę. Trzeba pamiętać, że rada gminy jest dla mieszkańców, a nie mieszkańcy dla rady gminy. A rada gminy ma słuchać mieszkańców.

Co chciałby pan zmienić w gminie?
Przygotowując się do dzisiejszej rozmowy, zrobiłem wywiad na temat tego, co najbardziej boli naszych mieszkańców. Jak się okazuje, największym problemem jest to, co jest jednocześnie częścią mojego fachu. Jestem prawnikiem. W ramach swojej działalności obsługiwałem kilka gmin w województwie opolskim, znam się przede wszystkim na podatkach. Dowiedziałem się, że największym problemem w naszej gminie – myślę, że wielu ościennych gmin Opola to również dotyczy – jest przeprowadzka z Opola np. do gminy Dąbrowa bez jednoczesnego przemeldowania się. I mamy wtedy do czynienia z taką sytuacją, że ktoś, kto faktycznie mieszka np. w Chróścinie, płaci podatki dochodowe do Opola. Nie płacą tych podatków na gminę, tymczasem są one lwią częścią budżetu każdej gminy. Dalej: opłata śmieciowa. Sprawdziłem, jak ta kwestia wygląda mniej więcej w gminach tej wielkości co Dąbrowa, znajdujących się obok dużego miasta. To jest od 15 do nawet 20% różnicy między ludźmi, którzy mieszkają w danej gminie, ale nie są zewidencjonowani. Zamiast płacić określoną kwotę za wywóz śmieci za wszystkich pięciu mieszkańców domu, podana jest tylko jedna osoba jako mieszkaniec. Kubeł na śmieci jest wszędzie tak samo duży. Proszę sobie wyobrazić, że jeśli te wszystkie osoby byłyby zewidencjonowane, to można by hipotetycznie zjechać o tyle procent z tej opłaty śmieciowej.

To rzeczywiście nie lada problem.
Podobnie ma się też sytuacja w podatku dochodowym. W naszej gminie jest ok. 8000 mieszkań-ców, więc można to sobie łatwo policzyć, przyjmując te 17%, które nie są zewidencjonowane, to może być ok 1500 osób. Niech 500 z tych osób zarabia po 5000 miesięcznie. To jest 60 tys. w skali roku. Niech te osoby będą miały do zapłacenia 5000 zł podatku w skali całego roku. Przy 100 osobach jest to utrata dla gminy ok. 500 tys. Mało kto liczy to w ten sposób. Nie mówię, że dla samej gminy, ale ogólnie dla samorządu, bo te pieniądze się jeszcze dzielą na powiaty, województwa itd. Ale niech to będzie nawet 500 tys. z 500 osób, które mogłyby wpłynąć na to, że gmina miałaby więcej pieniędzy, bardziej się rozwijała oraz nie stosowała kolejnych podwyżek podatków. Bo do czego to się potem sprowadza? A no najłatwiej jest podnieść podatki, bo to się robi jedną uchwałą. A nikt nie popatrzy na to, że może warto by się bardziej postarać i zachęcić nowych mieszkańców do zameldowania się w gminie.

A później mieszkańcy marudzą, że mało się dzieje.
Akurat u nas w gminie dużo się dzieje, ale ja np. widzę sam po sobie, jak bardzo wzrosła opłata podatku od nieruchomości. Jak ja się sprowadzałem do Chróściny sześć lat temu do mojej ko-chanej żony, płaciliśmy niewiele podatku, a dzisiaj kwota ta wzrosła przynajmniej dwukrotnie. Nie trafiają do mnie argumenty, że jak nie wzrosną podatki, to rząd cofnie dotację. Nikt jeszcze nigdy tego nie spróbował. Więc czemu w ten uczciwy sposób, podatkiem dochodowym, nie załatać dziury w budżecie gminy? Nie ma specjalisty, który mógłby się tą kwestią zająć. Ja się w tym widzę.

Rozwój gminy leży panu na sercu.
Tak. Uważam, że podstawowym zadaniem każdego zaangażowanego w rozwój gminy jest to, żeby zaangażować się w poważne poszukiwanie inwestorów. Sam prowadzę jednoosobową działalność gospodarczą, wiem, jak ciężko jest na rynku, jak ten klient jest ważny. Jak to jest dla mnie klient, to dla gminy może to być inwestor. Uważam, że mało się w tym temacie dzieje w naszej gminie; choć zdaję sobie sprawę, że to nie jest łatwe, ale wiem, że nie jest niemożliwe.

Show More