W miniony piątek – 1 września – minęła trzecia rocznica śmierci urodzonego 28 stycznia 1949 r. jednego z najwybitniejszych żużlowców w historii speedwaya – Jerzego Szczakiela. Natomiast dzień później obchodziliśmy 50-lecie historycznego triumfu opolanina na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Mowa o 2 września 1973 r., kiedy Jerzy Szczakiel został pierwszym reprezentantem Polski, który wywalczył złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata na Żużlu!
Należy dodać, że polskie media w latach 70. minionego stulecia chyba nie w 100% akceptowały sukces opolskiego żużlowca. Często mówiono o nim i pisano np.: „«Opolanin» zajął lub jest na miejscu…, a Polak Zenon Plech na pozycji…”. Dodajmy, że Zenon Plech był w latach 70. ubiegłego wieku obok Jerzego Szczakiela wiodącą postacią reprezentacji Polski, ale tylko obok, choć ówczesne komunistyczne media chętniej w roli tego pierwszego widziały właśnie Plecha. Dlaczego? Można się tylko domyślać, że powodem było pochodzenie mistrza. Dodajmy, że pomimo pierwszego w historii tytułu indywidualnego mistrza świata dla Polski Jerzy Szczakiel w 1973 r. nie wygrał Plebiscytu „Przeglądu Sportowego”! Z rangą swojego triumfu zajął dopiero 3. miejsce! Niewiele też się dorobił, bo za ten triumf, jak opowiadał na łamach „Przeglądu Sportowego”, zdołał jedynie odnowić mieszkanie. Należy zatem podkreślić, że na powtórzenie tego triumfu kibice żużla w Polsce czekali 37 lat, bo dopiero w 2010 r. indywidualne mistrzostwo świata zdobył Tomasz Gollob.
Na dobre i na złe z Kolejarzem
Urodzony w Grudzicach pod Opolem Jerzy Szczakiel przygodę z żużlem rozpoczął w 1967 r. w Kolejarzu Opole, z którym związany był przez całą karierę, co w obecnych czasach jest niewyobrażalne. Pogoń za sukcesem i pieniędzmi młodych sportowców powoduje, że w trakcie swojej aktywności mają wielu pracodawców. Stąd nierzadko widzimy obrazek, jak sportowcy całują godła drużyn, które w danym momencie reprezentują, pokazując w ten sposób, jak bardzo są z nimi związani, a tak naprawdę jednak chodzi im tylko o pieniądze i atencję kibiców danego zespołu. Jerzy Szczakiel taki nie był. Nie dał się skusić możniejszym na owe czasy klubom – na dobre i na złe był z Kolejarzem Opole. Pomimo że „Kolejarze” nawet w swoim najlepszym okresie nie byli wówczas tak potężni jak: Unia Leszno, Stal Gorzów, ROW Rybnik, Włókniarz Częstochowa czy Falubaz Zielona Góra (choć często z tymi zespołami wygrywali, zwłaszcza u siebie). Nie przeszkodziło to jednak Jerzemu Szczakielowi wybić się na sam szczyt żużlowej hierarchii nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Błyskawiczne postępy
Pierwszy poważny sukces Opolanin odniósł po zaledwie dwóch latach treningu, w wieku 20 lat! Dokładnie w 1969 r., kiedy okazał się najlepszy w bardzo mocno obsadzonym Turnieju o Srebrny Kask. W tym samym roku zadebiutował w finale indywidualnych mistrzostw Polski w Rybniku, gdzie zameldował się na wysokim 5. miejscu. Jednocześnie w 1969 r. z Kolejarzem Opole okazał się najlepszy w rozgrywkach II ligi i, co za tym idzie, wprowadził „Kolejarzy” do I ligi. W żużlowej ekstraklasie nie wróżono opolskiemu klubowi nic dobrego, a wręcz przeciwnie, szybką degradację do II ligi. Okazało się jednak, że zespół pod wodzą Jerzego Szczakiela w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce nie był przysłowiowym chłopcem do bicia. Ba, wdarł się do ścisłej ligowej czołówki, zajmując na mecie rozgrywek 3. miejsce! Ale… Najlepsze dopiero było przed Jerzym Szczakielem, a rok 1971 był bez wątpienia jednym z najbardziej udanych w jego karierze.
Dopiął swego
Otóż 11 lipca 1971 r. na Stadionie Miejskim w Rybniku wraz z Andrzejem Wyglendą zdobył mistrzostwo świata par! Co więcej, w tym samym roku sięgnął również po indywidualne wicemistrzostwo Polski i zajął 3. miejsce w Turnieju o Złoty Kask oraz 2. miejsce w mocno obsadzonym Memoriale Alfreda Smoczyka. Natomiast rok później (1972) w Lesznie został młodzieżowym indywidualnym wicemistrzem Polski. W tym momencie największym celem Jerzego Szczakiela stało się zdobycie tytułu indywidulanego mistrza świata, o czym marzył od dziecka – i dopiął swego! Dokładnie 2 września 1973 r. na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Przypomnijmy – po regulaminowych 20 biegach finału indywidualnych mistrzostw świata z 13 punktami niespodziewanie prowadził wraz z faworyzowanym nowozelandzkim żużlowcem Ivanem Maugerem. W związku z tym o rozstrzygnięciu finałowego turnieju zdecydował dodatkowy bieg i starcie pomiędzy Szczakielem i Maugerem. Bieg ten zakończył się triumfem Opolanina, który został pierwszym polskim indywidualnym mistrzem świata!
W cztery lata podwójny mistrz świata
Dzięki temu w wieku 24 lat, po zaledwie czterech latach treningu, Jerzy Szczakiel został podwójnym mistrzem świata na żużlu – w dyscyplinie, która w latach 70. minionego wieku cieszyła się popularnością porównywalną tylko z futbolem. Wtedy też wydawało się, że szczytów w tym sporcie mogą sięgać wyłącznie zawodnicy startujący w najsilniejszej wówczas żużlowej lidze świata w Anglii i mający do dyspozycji najdoskonalsze na owe czasy maszyny i mechaników. Okazało się jednak, że wystarczy mieć w piersi „śląskie serce”. Dla zobrazowania wielkości Jerzego Szczakiela dla świata żużla należy przypomnieć, że w swojej karierze zdobył jeszcze brązowy medal drużynowych mistrzostw świata w 1974 r. na Stadionie Śląskim w Chorzowie. W tym samym roku wywalczył również drugie miejsce w Turnieju o Puchar Rybnickiego Okręgu Węglowego, a rok później (1975) zwyciężył w Turnieju o Łańcuch Herbowy Miasta Ostrowa Wielkopolskiego. Karierę zakończył w 1979 r. w wieku 30 lat.
Z okazji 50-lecia zdobycia przez Jerzego Szczakiela tytułu indywidualnego mistrza świata w minioną sobotę – 2 września – hołd mistrzowi oddali jego przyjaciele i liderzy mniejszości niemieckiej:
Ryszard Galla (poseł RP z ramienia MN): – Historyczny sukces Jerzego Szczakiela z 2 września 1973 r. pamiętam tak, jakby wydarzył się wczoraj. Rozpoczynałem wtedy edukację w szkole ponadpodstawowej, ale już wtedy mocno interesowałem się żużlem, który jest sportem mocno zakorzenionym w śląskiej duszy i środowisku mniejszości niemieckiej. A kiedy Jerzy Szczakiel wspiął się na szczyt żużlowej piramidy, moja miłość do speedwaya jeszcze się spotęgowała. Pamiętam też, że jak pracowałem w samorządzie województwa opolskiego, gdzie byłem odpowiedzialny także za sport, a Jerzy Szczakiel nie był już czynnym zawodnikiem, to często się spotykaliśmy. Rozmawialiśmy o różnych sprawach, ale przede wszystkim o sporcie i m.in. o przyszłości żużla i infrastrukturze stadionu Kolejarza, który pomimo popularności tej dyscypliny w Opolu pozostawał i pozostaje w niezadowalającym stanie. Ba, wszystko, co tam się robiło, jest czynione obecnie, to jedynie kosmetyka, lifting, potrzeby są większe.
Rafał Bartek (przewodniczący VdG): – Choć jestem młodszy niż sukces Jerzego Szczakiela, to jego osiągnięcie jest mi bardzo bliskie i towarzyszy mi przez całe życie. Stało się tak za sprawą mojego ojca, który, gdy byłem jeszcze chłopcem, wielokrotnie opowiadał mi i wspominał dzień, w którym Jerzy Szczakiel wywalczył indywidualne mistrzostwo świata na Stadionie Śląskim w Chorzowie, podkreślając, jak wielkie to było wydarzenie. Mój tato często też zabierał mnie na mecze Kolejarza Opole, bo był sympatykiem speedwaya i mocno przeżywał zarówno mecze „Kolejarzy”, jak i wszelkie zawody indywidualne. To sprawiło, że choć sam nie mogłem być świadkiem tego wielkiego wydarzenia z 2września 1973 r., to postać Jerzego Szczakiela towarzyszyła mi od najmłodszych lat, a w późniejszym okresie miałem okazję osobiście go poznać. Dlatego też byłem na jego pogrzebie, a teraz jestem przy jego grobie z okazji 50. rocznicy jego wielkiego triumfu, aby ku jego czci złożyć wiązankę kwiatów.
Henryk Lakwa (starosta opolski): – Śp. Jurka Szczakiela wspominam bardzo ciepło. W momencie, kiedy pracowaliśmy jeszcze w opolskim urzędzie wojewódzkim, Jurek bardzo często był moim gościem i zawsze czułem, jak emanuje od niego pozytywna energia i radość. Godzinami potrafił opowiadać, co się działo w latach 70. ubiegłego stulecia. Opowiadał to z taką pasją, że dzisiaj brakuje mi tych spotkań. Brakuje tym bardziej, że lubię żużel, a mój ojciec był zapalonym kibicem tego sportu. Zresztą, jak pamiętam, to żużel był i nadal jest takim śląskim sportem. Dzisiaj jednak fani żużla na mecze i wszelkiego rodzaju zawody mogą pojechać gdziekolwiek chcą, a w okresie świetności Jurka Szczakiela nie było takiej możliwości. Dlatego dla wielu kibiców wyjazd na stadion Kolejarza Opole, zwykle w niedzielne popołudnie, był wielkim świętem i przeżyciem. Ba, jako dziecko mieszkałem obok restauracji, gdzie po meczach Kolejarza przyjeżdżali kibice i na gorąco komentowali, co ten nasz „Jörg” znowu zdziałał, a myśmy słuchali ich z otwartymi ustami. Cudowne chwile, podobne do tej sprzed 50 lat, kiedy w Chorzowie sięgnął po indywidualne mistrzostwo świata.
Dr Roman Kolek (wicedyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Opolu): – Jerzego Szczakiela pamiętam nie tylko ze zdobycia indywidualnego mistrzostwa świata na żużlu, co dla nas Ślązaków było czymś wyjątkowym, szczególnym, niezapomnianym. Wspominam go również z wielu spotkań w urzędzie marszałkowskim, gdzie często był moim gościem w okresie, kiedy pełniłem funkcję wicemarszałka województwa opolskiego. Z tego okresu pamiętam też namiętną miłość Jerzego Szczakiela do słodyczy. Zawsze kiedy odwiedzał mnie w moim gabinecie, opróżniał talerzyk z cukierkami, co oczywiście nie było niczym złym, wręcz przeciwnie. Natomiast już w konkretnych rozmowach z Jerzym Szczakielem łatwo było dostrzec jego olbrzymie zaangażowanie we wszelkie sprawy związane ze speedwayem. Pomocy dla Kolejarza Opole i rozwoju tego sportu w różnych formach szukał praktycznie wszędzie i w każdym momencie, co tylko potwierdzało jego absolutne oddanie tej dyscyplinie. Korzystając z okazji, mogę powiedzieć, że Mistrza zawsze odbierałem jako człowieka, którego bardzo się lubi. Tak też go zapamiętałem i sądzę, że nie jestem w tym odosobniony.
Krzysztof Świerc