Seit nunmehr einem Vierteljahrhundert unterstützen junge Menschen aus der Bundesrepublik die deutsche Minderheit in Polen. Auch unser Wochenblatt profitiert vom Entsendeprogramm des Instituts für Auslandsbeziehungen.
Wersja polska poniżej
„Sprache des Herzens“ nennen die Deutschen in Polen oft die deutsche Sprache. Was so romantisch anmutet, ist vielmehr ein Euphemismus dafür, dass viele sie gar nicht beherrschen. Sie ist wie ein Relikt aus vergangenen Zeiten, die Sprache von Mutter und Vater, Oma und Opa, abhanden gekommen im Kommunismus. Eine fremde Sprache, für die sie sentimentale Gefühle hegen. Und hierin liegt die Tragödie der Deutschen in Polen. Sie sind eine Minderheit ohne Sprache. Das betrifft die Menschen im einstigen Ostpreußen ebenso wie diejenigen in Schlesien.
ifa fördert deutsche Minderheit
Ich kenne diese Menschen gut, viele von ihnen haben mir ihre Geschichte erzählt. Über die schwere Nachkriegszeit und den Verlust von Heimat und Sprache. Seit nunmehr fünf Jahren schreibe ich diese Geschichten für das Wochenblatt auf – in deutscher Sprache, meiner Muttersprache. Vielleicht kann ich ein bisschen dazu beitragen, dass sie nicht vergessen werden, aber auch, dass das Deutsche in den Regionen, in denen die Minderheit lebt, wieder präsenter wird. Wenigstens ist das ist mein Wunsch. Dass ich diese Arbeit machen kann, ermöglicht das Institut für Auslandsbeziehungen (ifa), das mit seinem „Entsendeprogramm“ seit 25 Jahren junge Menschen zu den deutschen Minderheiten ins Ausland schickt und dafür vom Auswärtige Amt gefördert wird. Neben einer sprachlichen Unterstützung gehört es zu den Zielen des Entsendeprogramms, „ein modernes und lebendiges Deutschlandbild zu vermitteln und die Organisationen vor Ort in ihrer kulturellen Brückenfunktion zwischen Minderheit und Mehrheit zu stärken“, so das ifa. An diesem Ziel arbeiten in Mittel-, Ost- und Südosteuropa oder in einem Staat der Gemeinschaft Unabhängiger Staaten (GUS) ifa-Kulturmanagerinnen und -manager, beziehungsweise Redakteurinnen und Redakteure aus der Bundesrepublik. Ihre Entsendung dauert zwischen einem und fünf Jahren. Manche bleiben für immer.
Der erste Schritt
Für unseren Wochenblatt-Korrespondenten aus Nord-Polen, Uwe Hahnkamp, beginnt alles vor 20 Jahren. Als er von Freiburg nach Allenstein (Olsztyn) kommt, ahnt er nicht, dass es der erste Schritt in ein neues Leben ist. Als Kulturassistent ist er vom Stuttgarter „Institut für Auslandsbeziehungen“ (ifa) in den „Verband der deutschen Gesellschaften im ehemaligen Ostpreußen“ (heute: „Verband der deutschen Gesellschaften in Ermland und Masuren“) entsandt worden.
Hier setzt er viele Projekte um, von denen die deutsche Minderheit bis heute profitiert und die sie zum Teil immer noch fortführt. Eine Tanzwerkstatt für Jugendliche beispielsweise. Sie findet jedes Jahr einmal statt. Es ist der Versuch, Menschen aus verschiedenen Vereinen der Region zusammenzubringen und so das gesellschaftliche Miteinander zu fördern. Ein Angebot, das viele gerne annehmen. Über fehlende Interessenten jedenfalls kann der deutsche Verein nicht klagen.
Zu Hahnkamps Aufgaben gehört damals die Arbeit bei den Verbands-Medien. Neben einer kleinen Zeitung ist 2001 als neues deutschsprachiges Medium die „Allensteiner Welle“ auf Sendung gegangen. Anfangs geht es weniger um redaktionelle, als vielmehr um sprachliche Arbeit. Eigene Texte und das Moderieren der Radiosendung kommen im Laufe der Zeit dazu. „Zum ersten Mal vor dem Mikrofon, das war schon ein aufregendes Erlebnis“, erinnert sich Hahnkamp. Dass die Jingles, die er für die Sendung eingesprochen hat, bis heute laufen, macht ihn stolz.
Wieder zurück
Zwei Jahre dauert Hahnkamps Entsendung, dann geht er wieder nach Deutschland. Doch schon bald zieht es ihn ins lieb gewonnene Allenstein zurück. Hier heiratet er eine Deutschlehrerin, gemeinsam bekommen sie einen Sohn, sie nennen ihn Robin. „Weil der Name im Deutschen und Polnischen gleichermaßen funktioniert“, sagt Uwe, dem ein nachbarschaftliches Zusammenleben zwischen Deutschen und Polen wichtig ist.
Eine Beschäftigung findet Hahnkamp bei der Verbandszeitung und der deutschsprachigen Radiosendung, die er als ifa-Entsandter mitgestaltet hat. Später kommt eine Mitarbeit als Korrespondent für das Wochenblatt dazu. „Heute arbeite ich mit den Vereinen der deutschen Minderheit ähnlich zusammen wie damals. Während ich früher selbst Projekte umgesetzt habe, sorge ich jetzt als Berichterstatter dafür, dass andere Menschen von ihnen erfahren“, freut sich Hahnkamp.
Ein neues Zuhause
Meine Zeit beim ifa wird bald zu Ende gehen, ein anderer wird an meine Stelle kommen. Schlesien werde ich aber noch nicht den Rücken kehren. Der Sprung von meiner Heimat Leipzig ins entfernte Oppeln war kein leichter, doch bald habe ich gemerkt: Das schöne Schlesierland und seine Menschen sind einfach zum Liebhaben und die Wochenblatt-Redaktion ist zu einer zweiten Familie geworden. Vielleicht werde auch ich, so wie mein Allensteiner Kollege, in 20 Jahren noch hier sein, hier ein Zuhause finden, das mehr ist als ein Zuhause auf Zeit. Und vielleicht werden unsere ifa-Nachfolger es uns gleich tun. Und gemeinsam können wir Brücken bauen zwischen Deutschen und Polen, Minderheit und Mehrheit.
Marie Baumgarten
Jubileusz: 25 lat programu delegowania pracowników przez instytut IfA
Przyjechali, by pozostać
Już od ćwierćwiecza młodzi ludzie z Republiki Federalnej Niemiec wspierają mniejszość niemiecką w Polsce. Także nasz tygodnik jest beneficjentem projektu delegowania pracowników przez Instytut Stosunków Kulturalnych z Zagranicą.
Niemcy w Polsce często określają język niemiecki mianem „języka serca”. Choć brzmi to bardzo romantycznie, jest to w gruncie rzeczy eufemizm, za którym kryje się fakt, iż wiele osób językiem tym w ogóle nie włada. Jest on niczym relikt z minionych czasów, język matki i ojca, babci i dziadka, utracony w okresie komunizmu. Obcy język, wobec którego żywią oni sentymentalne uczucia – niczym więcej. I na tym właśnie polega tragedia Niemców w Polsce. Są oni mniejszością bez języka, co dotyczy zarówno osób żyjących na terenach dawnych Prus Wschodnich, jak i tych żyjących na Śląsku.
IfA wspiera mniejszość niemiecką
Dobrze znam tych ludzi, wielu z nich opowiedziało mi swoją historię – o ciężkich czasach powojennych oraz utracie ojczyzny i języka. Już od pięciu lat spisuję takie historie dla tygodnika „Wochenblatt.pl” w języku niemieckim – moim ojczystym języku. Być może uda mi się wnieść swoją cegiełkę do tego, by nie popadli w zapomnienie, ale także do tego, aby język niemiecki znów stał się bardziej obecny w regionach, gdzie żyje mniejszość. Takie przynajmniej mam życzenie. To, że mogę wykonywać tę pracę, umożliwia mi Instytut Stosunków Kulturalnych z Zagranicą (IfA), który od 25 lat wysyła do mniejszości niemieckich za granicą młodych ludzi, na co otrzymuje środki z niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Prócz wsparcia natury językowej, cele programu delegowania pracowników obejmują „kreowanie nowoczesnego, żywego wizerunku Niemiec oraz umacnianie organizacji działających na miejscu w pełnieniu przez nie funkcji pomostu kulturowego łączącego mniejszość z większością” – wyjaśnia IfA. Nad realizacją tego celu pracują w krajach środkowej, wschodniej i południowej Europy, a także w jednym z państw Wspólnoty Niepodległych Państw menedżerowie ds. kultury oraz redaktorzy oddelegowani z Niemiec za pośrednictwem instytutu IfA. Okres ich oddelegowania trwa od jednego roku do pięciu lat, a niektórzy… pozostają na zawsze.
Pierwszy krok
Dla korespondenta naszego tygodnika z północnej Polski, Uwe Hahnkampa, wszystko zaczęło się 20 lat temu. Gdy przyjechał z Freiburga do Olsztyna, nie domyślał się, że jest to pierwszy krok wiodący do nowego życia. Instytut Stosunków Kulturalnych z Zagranicą w Stuttgarcie oddelegował go w charakterze asystenta ds. kultury do Związku Stowarzyszeń Niemieckich w Byłych Prusach Wschodnich (obecnie: Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur).
Tu realizuje wiele projektów, z których mniejszość niemiecka do dziś korzysta i po części je kontynuuje. Na przykład warsztaty taneczne dla młodzieży, które odbywają się raz do roku. Jest to próba łączenia ludzi z różnych stowarzyszeń działających w regionie i tym samym promowania istniejących więzów społecznej koegzystencji. Jest to propozycja, która do wielu przemawia. W każdym razie stowarzyszenie Niemców nie może narzekać na brak zainteresowanych.
Do zadań Hahnkampa zalicza się w tym czasie praca w mediach związku. Prócz niewielkiej gazety, w 2001 roku na antenie zaczęły się ukazywać programy nowego medium niemieckojęzycznego, którym jest „Allensteiner Welle”. Początkowo chodzi nie tyle o pracę redakcyjną, co językową. Z biegiem czasu dochodzą do tego własne teksty oraz rola moderatora wspomnianego programu radiowego. – Pierwszy występ przed mikrofonem to było ekscytujące przeżycie – wspomina Hahnkamp, którego dumą napawa także to, że do dziś słyszy „dżingle”, które nagrał dla programu.
Powrót
Czas oddelegowania Hahnkampa trwa dwa lata, po czym wraca on do Niemiec. Jednak już wkrótce zaczyna go ciągnąć do ulubionego Olsztyna. Tu żeni się z nauczycielką języka niemieckiego, po czym rodzi się ich syn, któremu dają na imię Robin. – To dlatego, że to imię funkcjonuje zarówno w języku niemieckim, jak i polskim – mówi Uwe, dla którego ważne jest to, by Niemcy i Polacy żyli ze sobą jak dobrzy sąsiedzi.
Zatrudnienie znajduje Hahnkamp w gazecie związku oraz w niemieckojęzycznej audycji radiowej, którą współtworzył jako wysłannik instytutu IfA. Później dochodzi współpraca w charakterze korespondenta tygodnika „Wochenblatt”. – Obecnie współpracuję ze stowarzyszeniami mniejszości niemieckiej na podobnych zasadach co wtedy. O ile wcześniej samodzielnie realizowałem projekty, teraz jako korespondent dbam o to, aby dowiadywali się o nich inni ludzie – mówi z satysfakcją Hahnkamp.
Nowy dom
Niebawem skończy się okres mojej współpracy z instytutem IfA, ktoś inny przyjdzie na moje miejsce. Ale od Śląska się jeszcze nie odwracam. Przeskok z rodzinnego Lipska do odległego Opola nie był łatwy, jednak już wkrótce zauważyłam, że można po prostu zakochać się w tej pięknej śląskiej ziemi i jej mieszkańcach, a redakcja „Wochenblattu” stała się dla mnie drugą rodziną. Być może i ja, podobnie jak mój olsztyński kolega, za 20 lat jeszcze tu będę, tu znajdę dom, który będzie czymś więcej niż tymczasowym miejscem zamieszkania. I być może nasi następcy delegowani z ramienia IfA uczynią tak jak my. A wspólnie zbudujemy mosty łączące Niemców z Polakami, mniejszość z większością.
Marie Baumgarten