Hania Dramska-Manterys pierwszy raz w siodle siedziała w wieku sześciu miesięcy. Dwa lata później pojawił się pierwszy kucyk szetlandzki, na którym Hania regularnie jeździła i nim się zajmowała.
–Zdecydowaliśmy się na ten krok, ponieważ córka połknęła bakcyla i nie chciałam, aby podbierała mi mojego konia, poza tym kucyk jest wzrostowo bardziej odpowiedni dla dziecka – mówi mama, Aleksandra, która na maneżu przejmuje rolę trenerki Hani. – Jak wyrosła z tego małego kucyka, to znaleźliśmy większego, na którym teraz odnosi sukcesy na zawodach – wyjaśnia i dodaje: – Ten sport zawsze niesie ze sobą ryzyko upadków, jako rodzice musimy się z tym pogodzić. Kucyk Hani ma taki charakter, że jest w stanie pobrykać i ją zrzucić, trzy dni przed ostatnimi zawodami właśnie ją zrzucił. Hania trenuje również judo, więc te upadki są bardziej kontrolowane, że tak powiem – przyznaje pani Aleksandra.
Predyspozycje Hani i jej kuca idą w kierunku ujeżdżenia, więc od zeszłego roku Hania skoncentrowała się właśnie na tej dyscyplinie. – Ta dyscyplina nie wygląda tak widowiskowo jak skoki przez przeszkody. Tu jest dużo pracy i jak ktoś z boku patrzy, jest to takie jeżdżenie w kółko, ale wymaga dużo precyzji i samoświadomości ruchów – mówi mama, która obecnie spełnia się w roli trenera.
11-latka niedawno odniosła niebywały sukces: pierwsze miejsce w zawodach ujeżdżeniowych w Radzionkowie, w kategorii młodzików na kucach.
Manuela Leibig