Rybacy z niemieckiego landu Brandenburgia na polsko-niemieckim pograniczu skarżą się, że coraz trudniej im sprostać zapotrzebowaniu klientów na ryby. Szczególnie brakuje sandacza, a winę za to ponoszą m.in. kormorany, które zjadają dużą część połowu rybaków.
Tych żarłocznych ptaków jest w Brandenburgii coraz więcej, w ostatnim czasie spora populacja przeniosła się tu z Meklemburgii-Pomorza Przedniego oraz z zachodniej Polski. Jak ocenia Lars Dettmann, prezes krajowego związku rybackiego, połowy sandacza stagnują, dużo mniej jest też szczupaka i węgorza. Kormorany to jednak nie jedyne zmartwienie rybaków na niemiecko-polskim pograniczu.
Lars Dettmann skarży się również na brak młodych adeptów rybactwa. Po raz pierwszy w historii w tym roku żaden uczeń nie podjął nauki w tym zawodzie. W Brandenburgii jest obecnie 140 zakładów rybackich, według słów Dettmanna liczba połowów zmniejszyła się od 1990 r. o ponad połowę. Sytuację komplikuje również trwająca susza i dramatycznie niski stan wód. Jak informuje portal rbb24, szczególnie dramatyczna sytuacja jest na Odrze, co zagraża siedliskom w Parku Narodowym Doliny Dolnej Odry. Zdaniem Dirka Treichela, dyrektora parku, pomiary wykazały „ekstremalny deficyt wody”. Dirk Treichel po raz kolejny skrytykował prowadzone przez polską stronę prace przy rozbudowie Odry i przestrzegł przed niekorzystnymi skutkami dla parku. Jego zdaniem działania budowlane spowodują, że profil rzeki będzie węższy, a Odra głębsza. Doprowadzi to do tego, że łąki zalewowe, a także okoliczne lasy będą się mocno zmieniać. Gatunki, które radzą sobie z suszą, będą się rozprzestrzeniać, natomiast inne siedliska mogą zniknąć.
K.Ś.